Na ogół nie ma większych różnic zdań, jeżeli chodzi o wagę współczynnika dzietności dla konkretnego kraju. Współczynnik ten jest wyraźnym i bezwzględnym odbiciem warunków i perspektyw życia. I to w praktyce, a nie w propagandzie. Jednak całkowicie różne są motywacje w Afryce a inne w Polsce.
W krajach naszego regionu rodzice decydują się na następne dziecko czasem z przypadku, ale biorą pod uwagę - choćby częściowo - całokształt własnej sytuacji a więc, czy podołają, czy wystarczy im na utrzymanie, czy mają mieszkanie, czy opieka lekarska jest dostępna, czy są przedszkola, szkoły i jakie, czy jest bezpiecznie i tak dalej. A, między innymi, czy są koleje lub drogi/autostrady (jest to zamierzona i moim zdaniem usprawiedliwiona złośliwość), którymi można dojechać do pracy, do babci czy na wakacje. To czy kobieta urodzi dziecko jest więc w Polsce szczerym i osobistym głosowaniem nad warunkami i perspektywami życia jej i jej rodziny.
Amerykańska agencja CIA przygotowała następujące zestawienie/ranking, które podaje ilość dzieci przypadających statystycznie na jedną kobietę w danym kraju. Próbki statystyczne są więc ogromne i jakby zupełne, bo dotyczą ogółu populacji danego kraju. Są kraje większe i mniejsze.
https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/rankorder/2127rank.html
Zwróciłem uwagę na wysoką pozycję USA (miejsce 122 na 222 wszystkich państw) z współczynnikiem 2.06. USA mieści się blisko tego standardu. Pierwsze miejsca w rankingu zajmują najbiedniejsze kraje afrykańskie, w których wysoka dzietność jest związana z wysoką śmiertelnością, brakiem ubezpieczeń i stylem życia i pracy.
Dla odnowienia pokoleń pod względem kulturowym w społeczeństwach , którym jesteśmy bliźsi, trzeba statystycznie około 2.1 dzieci na kobietę. Francja i Nowa Zelandia maja 2.08 i 2.07, a więc nienajgorzej. Kanada ma już 1.59 (miejsce 177 na 222), Niemcy 1.41 (miejsce 197), a Polska 1.31 (miejsce przy samym końcu, bo 209.). Na samiutkim końcu (miejsce 222) jest tygrys azjatycki - Singapur z dzietnością tylko 0.78. No ale Singapur moze w każdej chwili wpuścić wiecej swoich ziomków Chińczyków, więc obecny wskaźnik nie jest powodem do alarmu.
Interesuje nas przede wszystkim Polska, dla której obecny wynik jest zły. Polska wolno zniknie z mapy. Podobnie są zagrożone kraje Europy Zachodniej, ale z powodu wysokiej dzietności swoich imigrantów. My problemu imigracyjnego jeszcze nie mamy. W tym kontekście przykra jest każda propaganda sukcesu i równoczesne ukrywanie prognoz demograficznych dla naszego kraju. Jak na razie, to dobre warunki do rodzenia dzieci mają w Polsce tylko wysokozarabiające i o pewnym zatrudnieniu rodziny prokuratorów, sędziów, mundurowych, bankowców, europosłów, biznesmenów i wykonawców Stadionu Narodowego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości