Jacek Tomczak Jacek Tomczak
20
BLOG

W socjalnym bagnie

Jacek Tomczak Jacek Tomczak Polityka Obserwuj notkę 3

Po obejrzeniu programu Tomasza Lisa, w którym niejako tradycyjnie politycy PiS-u i PO (tym razem Joachim Brudziński i Stefan Niesiołowski) toczyli jałowy spór miałem dwie krótkie refleksje.

Po pierwsze, po raz kolejny z ust polityka PiS-u padł zarzut, że rząd PO i PSL zgłasza mniej projektów ustaw niż opozycja, a już w ogóle dużo mniej niż rząd poprzedni. I po raz kolejny polityk partii „liberalnej” odpowiedział nie argumentem liberalnym, ale wpisującym się w rzeczywistość walki politycznej. Zamiast pytać, dlaczego w poprzedniej kadencji parlamentu rząd PiS-u nie przegłosował tych ustaw, które chciał, skoro miał sejmową większość i „swojego” prezydenta, Niesiołowski mógł udzielić dużo prostszej odpowiedzi: władza nie jest od tego, by wprowadzać kolejne ustawy i przepisy. Władza powinna raczej ograniczać ich ilość, by obywatele nie czuli się skrępowani treścią tysięcy nowych aktów prawnych i nie łamali prawa, nawet o tym nie wiedząc. Ten pogląd głosił choćby słynny amerykański ekonomista o wolnorynkowych przekonaniach, Milton Friedman. Wszak nie chodzi o to, by obowiązywało 100 tysięcy przepisów, których nikt nie zna i nie przestrzega, ale by było ich mało, lecz ich przestrzeganie egzekwowano.

Po drugie, poseł Brudziński pochwalił się, że za rządów PiS-u sytuacja gospodarcza Polski była znacznie lepsza. Problem właśnie w tym, że „pochwalił się”, a nie – „stwierdził”. Każdy, kto ma minimalne, „gazetowe” choćby pojęcie o ekonomii wie, że nawet, jeśli rząd prowadzi świetną politykę finansową, to jej efekty widać po relatywnie długim czasie (na pewno nie natychmiast). A wzrost gospodarczy, który nastąpił w latach 2005-2007 był od rządów PiS-u kompletnie niezależny. Cóż, nie bez racji poseł Brudziński po raz kolejny zaufał zasadzie, że (jak swego czasu powiedział jego partyjny kolega – Jacek Kurski) „ciemny lud wszystko kupi”.


PS – Będę powtarzał, jak prawdę objawioną stwierdzenie Leszka Balcerowicza (który występował u Lisa po dwóch wymienionych panach) z lat 90. – „Minister finansów, który jest lubiany jest złym ministrem”. Społeczeństwo będzie lubić tego, który rozda kasę. A działania tego, który rozda kasę doprowadzą w przyszłości do kryzysu, bo przecież nie ma nieograniczonej ilości tej kasy. Więc jest złym ministrem. I odwrotnie – społeczeństwo nie będzie lubić tego, który obniża podatki najbardziej przedsiębiorczym obywatelom. Bo większość ludzi woli korzystać z wyższych podatków płaconych przez przedsiębiorczych, a nie być przedsiębiorczym. Obniżka podatków i sprzyjanie najbardziej przedsiębiorczym przyniesie w przyszłości – jak zauważył klasyk Adam Smith – korzyści również najbiedniejszym (potwierdziły to zresztą przeprowadzone jakiś czas temu badania GUS-u) i – w efekcie – wzrost gospodarczy. Więc minister, który takiej obniżki dokona i będzie sprzyjać najbardziej przedsiębiorczym jest dobrym ministrem. I nie lubianym. Bo ani nie przysłuży się większości ani efekty jego pracy nie będą od razu widoczne. Coś za coś.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka