Przeczytałem w "Rzeczpospolitej" notkę, o zwiększającej się (mimo kryzysu w Europie) liczbie Polaków, którzy opuszczają Kraj i wyjeżdżają do pracy za granicę. Pisze się o tym jako o sytuacji normalnej, naturalnej, nie mającej większego wpływu na gospodarczą kondycję Polski i jej przyszłość. Odwrotnie - wciąż jeszcze brzmi w różnych komentarzach jakaś nutka satysfakcji - no proszę! Nasi wyjeżdżają, są na Zachodzie chwaleni, niektórzy robią kariery. Mamy paszporty, możemy się osiedlać gdzie chcemy. Jesteśmy wolni!
I to jest prawda, z której możemy się cieszyć. Ale nie cała.
Z owej notatki wynika, że w ostatnich latach z Polski NA STAŁE wyjechało dwa i pół miliona Polaków. I że ta liczba w ostanim roku gwałtownie wzrasta. Tych ludzi już dla Polski nie ma i nie będzie. Nie ulegajmy złudzeniom, że kiedyś powrócą. Powróci jakieś 10%, nie więcej. Takie są realia, o których trzeba byłoby napisać całą oddzielną analizę.
Co to oznacza?
Że na Polskę w ostatnich latach zostało zrzuconych 40 bomb atomowch o sile tej, zrzuconej na Hiroszimę. W ciągu kilku lat wyparowali wszyscy mieszkańcy Warszawy i Poznania i jeszcze kilku mniejszych miast jak Koluszki czy Częstochowa.
To nasz prawdziwy, narodowy Armagedon.
Komentarze