"Prohomo" uchwała "siódemki" SN /ona nie może zastąpić ustawy/ ******************************************************************* **************************************/"Rzp - Prawo co dnia" tego nie opublikowała/******************************************** Uchwała składu 7 sędziów Sądu Najwyższego z dnia 25 lutego 2016 r. sygn. akt I KZP 20/15 brzmi następująco: Zawarty w art. 115 § 11 k.k. zwrot „osoba pozostająca we wspólnym pożyciu” określa osobę, która pozostaje z inną osobą w takiej relacji faktycznej, w której pomiędzy nimi istnieją jednocześnie więzi duchowe (emocjonalne), fizyczne oraz gospodarcze (wspólne gospodarstwo domowe). Ustalenie istnienia takiej relacji, tj. „pozostawania we wspólnym pożyciu”, jest możliwe także wtedy, gdy brak określonego rodzaju więzi jest obiektywnie usprawiedliwiony. Odmienność płci osób pozostających w takiej relacji nie jest warunkiem uznania ich za pozostających we wspólnym pożyciu w rozumieniu art. 115 § 11 k.k. Słynne onegdaj i obowiazujące, jako że artykułowane przez osobę w III Rzeczypospolitej najwyższą, powiedzenie "jestem za, a nawet przeciw" przedostało się do Sądu Najwyższego. Do konstatacji tej uprawnia mnie wskazywanie przez "siódemkę" SN raz na potrzebę istnienia określonego rodzaju więzi, by istniało "wspólne pożycie", by w kolejnym zdaniu przyznać, że więzi te mogą nie istnieć, pomimo tego mozna mówić o "wspólnym pożyciu" osób tej samej płci. Taki trend w orzecznictwie, by przyznawać pewne prawa pozostającym w pożyciu jednopłciowym zaistniał swego czasu w orzecznictwie cywilnym, a to na tle przypadku ubiegania się o najem lokalu mieszkalnego, tytułem wstąpienia w ten stosunek prawny po zmarłym "partnerze" homoseksualnym. SN wypowiedział się pozytywnie, zapominając czemu pierwotnie instytucja wstąpienia w stosunek najmu służyła. Mianowicie, kiedy w latach dwudziestych XXw. wprowadzano ją do polskiego prawa, czyniono to jedynie w tym celu, by wzmocnić ochronę spadkobierców ustawowych w zakresie zagwarantowania im prawa do mieszkania, by lukum nie utracili na wypadek gdy zmarły najemca pominąłby ich w testamencie... SN przyznał prawo wstąpienia w stosunek najmu "gejowi po geju", aczkolwiek tenże do kręgu spadkobierców ustawowych nie zalicza się. Dygresję tę wprowadziłem, celem wskazania, że poszerzanie kręgu uprawnionych może totalnie wypaczyć sens instytucji prawa, a także celem wskazania, że kłopoty ze zwrotem „osoba pozostająca we wspólnym pożyciu” mają zarówno cywiliści, jak i karnicy. Odmienność płci nie jest konieczna do uznania, że dwie osoby pozostają we wspólnym pożyciu - uznał w uchwale SN - i niestety uchwałę tę należy uznać za przyklad niebezpiecznnego uzupełniania prawa przez SN. Jak wynika z Konstytucji RP sądy w Polsce nie tworzą prawa, nie zmieniają prawa uchwalonego przez parlament, ani też samo go nie kwestionują. Dotyczy to również Sądu Najwyższego. Zwrot „osoba pozostająca we wspólnym pożyciu” otrzymywał przez wiele dziesięcioleci istnienia w systemie prawa polskiego jednolitą wykładnię. „Pozostawanie we wspólnym pożyciu” oznaczało pozostawanie we wzajemnych relacjach analogicznych do relacji małżeńskich, przy jedynie braku sformalizowania tych relacji w USC, co implikowało zdolność do takiego "pożycia" wyłącznie osób płci odmiennej. W relacji takiej nie pozostają natomiast wnukowie z dziadkami, czy też dalsi krewni np. bratanek/siostrzenica z wujostwem/stryjami. Wspomniane uznanie za wspólne pożycie relacji niespokrewnionych osób tej samej płci, było niebezpiecznym wyłomem od ustalonego kierunku orzecznictwa. Obecnie odejście od tego kierunku nastąpiło w orzecznictwie karnym, co procesowo otwiera drogę do odmowy zeznań /art. 182 § 1 kpk/ w sprawie, w której oskarżonym jest "partner życiowy" tej samej płci. Nie jest to dobre otwarcie, jako że in concreto zniweczyć może zrealizowanie celu procesu karnego jakim jest wykrycie prawdy materialnej. Już i tak w wielu opiniach nie było dobrym rozwiązaniem przyznawanie prawa do odmowy zeznań konkubentom. Nie jest też również dobrym rozwiązaniem posługiwanie się de lege lata tą samą definicją osoby najbliższej przez prawo materialne i formalne, jako że różnym celom definicje te służą. By nie być gołosłownym podam jak to dawniej bywało, dawniej, tj. pod rządami kpk z 1928r. oraz kk z 1932r. Otóż, kpk z 1928r. przyznawał prawo do odmowy składania zeznań małżonkowi oskarżonego i jego rodzeństwu, krewnym w lini prostej, rodzeństwu i jego dzieciom oraz przysposobionym. Kk z 1932r. na swoje potrzeby definiował osobę najbliższą przez zaliczenie do kręgu tych osób krewnych wstępnych i zstępnych, rodzeństwo oraz małżonka, jego rodziców, rodzeństwo i dzieci. Prócz tego kodeks ten znał pojęcie osoby bliskiej, nie znane kk z 1969r. oraz nieobecne de lege lata. Bliskim była osoba, która z tytułu pokrewieństwa, powinowactwa, przyjaźni lub obowiązku wdzięczności miała prawo liczyć na szczególne względy danej jednostki. Nie jest mi znany cel wprowadzenia tych definicji, jako że ani "osoba najbliższa", ani też "bliski" nie pojawiał się wśrod znamion poszczególnych przestępstw a i procedura z tych definicji nie korzystała, tym niemniej przedstawiają one dużą wartość. Od 1969r. polskie prawo karne niezmiennie posługuje się następującą definicją osoby najbliższej: "Osobą najbliższą jest małżonek, wstępny, zstępny, rodzeństwo, powinowaty w tej samej linii lub stopniu, osoba pozostająca w stosunku przysposobienia oraz jej małżonek, a także osoba pozostająca we wspólnym pożyciu." Wadą tej definicji jest posługiwanie się zbitką pojęciową "osoba pozostająca we wspólnym pożyciu", pod którą z czasem podkładać zaczęto różne treści przeczące jej pierwotnemu, powszechnemu rozumieniu i wykładni sądowej, dla których warunkiem sine qua non wspólnego pożycia była heteroseksualność osób w nim pozostających. Bywało już nie raz, że rzeczywistość stawiała przed prawem nowe wyzwania, a prawo /tj. legislacja/ za nimi nie nadążało. Skoro legislatura nie potrafi sprostać wyzwaniom usiłuje czynić to SN, zmieniając swoimi uchwałami dotychczasowe rozumienie i wykładnię pojęć prawnych. Tak być nie powinno. W obecnej rzeczywistości nie tyle należy zmieniać tą drogą sens terminów prawnych, co wprowadzać nowe. Wprowadzenie do systemu polskiego prawa w miejsce "wspólnego pożycia" implikującego heteroseksualizm osób w nim pozostających, pojęcia bliskości definiowanej jak w kk z 1932r. byłoby właściwą drogą. Nie przeczę, że prócz krewnych, powinowatych, małżonków oraz konkubentów funkcjonują także osoby, które pozostają w bardzo bliskich relacjach osobistych z osobami tej samej płci, nie będącymi krewnymi ani powinowatymi. Z pewnością pomiędzy tymi osobami zachodzi relacja przyjaźni i stopniowo pojawia się obowiązek troski i wdzięczności tak, że osoby te mają prawo liczyć wzajemnie na szczególne względy. To prawda, ale to wszystko w niezbędnym zakresie powinien uwzględniać prawodawca, a nie, uzupełniając braki prawne, Sąd Najwyższy.
Inne tematy w dziale Polityka