Zapytany onegdaj, jaką widzę podstawową różnicę między konstytucją amerykańską, a polską konstytucją 3 maja, odpowiedziałem, że przede wszystkim Amerykanie przyjęli swoją konstytucję po wygranej wojnie z Anglią, a my naszą przed przegraną wojną z Rosją. Dlatego podstawowym warunkiem wykorzystania wygranej wojny z Rosją jest … wygranie wojny z Rosją.
Po raz drugi w historii, mamy sytuację, w której światowa polityka skoncentrowała się wokół #Krymu. Znów jest to reakcja na próbę ekspansji imperium rosyjskiego na południe.
Poprzednio zaczęło się tak. W 1852 roku Francuzi, zażądali od #Turków, zrównania dostępu do miejsc świętych dla katolików i wyznawców prawosławia. Rosja początkowo nie oponowała, by po demonstracji floty francuskiej, która w sierpniu 1852 roku pojawiła się w stambulskim porcie, wykorzystać zaistniałą sytuację do wywarcia na Turków presji. W 1853 Rosja zażądała od Turcji rezygnacji z koncesji na rzecz katolików, Turcy jednak wsparci przez #Anglię, odmówili. W Dardanelach pojawiają się silne eskadry francuskie i angielskie, z kolei wojska rosyjskie przekraczają Prut i zajmują #Mołdawię oraz Wołoszczyznę, autonomiczne ale jednak ziemie należące do #Turcji. Turcy stawiają Rosji ultimatum, żądając wycofania wojsk a gdy to nie następuje wypowiadają agresorowi wojnę. Rosja liczy, na jeden kluczowy sojusz z Austrią, która istnieje w swej post napoleońskiej postaci dzięki interwencji Mikołaja I w czasie niedawnego powstania Węgrów (wiecie polski ślad: Bem, Rzeczki itp.:-) . I tu psikus. Austria ogłasza swoją neutralność i to neutralność wrogą, przyłączając się de facto do koalicji francusko-angielsko-tureckiej i wymuszając wycofanie się Rosjan z księstw naddunajskich.
Rosja znajduje się w pełnej izolacji dyplomatycznej. Dziś izolacja Rosji nie jest równie pełna, będąc mocną figurą w chińskiej grze, Moskale wciąż mają poparcie na dalekim wschodzie.
Z grubsza przebieg Wojny Krymskiej znamy wszyscy, desant w Warnie, desant na Krymie , pobicie Rosjan we wrześniu 1854 nad Almą i oblężenie Sewastopola. Potem robi się trochę niemrawo ale można już z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że Rosja tą wojnę przegra, gdyż jest izolowana i ma słabszą flotę na Morzu Czarnym. W tym momencie, a dokładniej w 1855 r. na Krymie pojawiają się bohaterowie mojego tekstu, Piemontczycy. Wiktor Emmanuel II król Piemontu , niewielkiego państwa w północnych Włoszech wysłał na Krym 15 tysięczny korpus. Siłę tą należy zestawić z siłą korpusu francuskiego, czyli trzonu wojsk koalicyjnych, który lądował na Krymie rok wcześniej w sile około 32 tysięcy żołnierzy. Biorąc powyższe pod uwagę trzeba stwierdzić, że wkład włoski był niebagatelny, a sam niewielki Piemont poniósł wręcz nieproporcjonalnie większe koszty udziału w wojnie niż jego wielcy koalicjanci Francja i Anglia. Wiktor Emanuel udowodnił tym samym, że jest i może być partnerem liczącym się w budowie europejskiego ładu i ład ten pozwolono mu w przyszłości zbudować na jego własnym włoskim podwórku, a wsparcie które uzyskał od Francji w przyszłej wojnie z Austrią (tylko pod Solferino w 1859 r., 100 tysięcy Francuzów) znacznie przewyższał nakłady na korpus krymski.
Oczywiście Polska dziś jest w innej sytuacji niż Piemont. Przede wszystkim my możemy nie mieć wyboru i jako kraj przyfrontowy możemy zostać do udziału w wojnie zmuszeni, czy to przez agresora czy też przez układy sojusznicze. Niemniej trzy piemonckie lekcje należy pamiętać. Udział w wojnie z własnej inicjatywą dopiero jak będziemy pewni, że sojusznicy nie zawiodą, a najlepiej, żeby sami byli już w stanie wojny. Po drugie pewność, że Rosja już tej wojny nie wygra. Po trzecie należy pokazać, że nasz wkład jest realny, nasz potencjał istotny i że nie jesteśmy malowanym sojusznikiem.
Przyjęcie uchodźców, ustawa o siłach zbrojnych, zakup sprzętu to wszystko dobrze wróży. Także trzeźwe zachowanie w sprawie Mig-ów (tu szczególny szacun za propozycję oddania własnych samolotów za darmo, a pozyskanie F-16 za kasę – to jest ten wkład, o którym mowa), napawa optymizmem. Niestety przy okazji Mig-ów jak i przy innych potwierdza się, że w przeciwieństwie do króla Piemontu, nie mamy komfortu jednorodnego stanowiska, nie tylko w koalicji antyrosyjskiej, ale wewnątrz kraju. Wiktor Emanuel nie musiał się zmagać z, nazwijmy to "stronnictwem innej polityki", które nasi decydenci muszą brać pod uwagę.
Jeśli jednak sprawy potoczą się dobrze, a nasz wkład będzie istotny, to być może pozwolą nam po wojnie zorganizować ład we własnym otoczeniu. Nie mówię, że będzie to od razu międzymorze ale jak pozwolą najpierw na własnym podwórku, to już będzie nieźle.
Jakub Bogdan
Inne tematy w dziale Polityka