jan0403 jan0403
502
BLOG

Trylogia europejska

jan0403 jan0403 Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 2


Pisząc o monumentalnym dziele Zofii Kossak, na które składają się trzy powieści: Krzyżowcy, Król trędowaty oraz Bez oręża, nie noszę się z zamiarem napisania recenzji, historycznego komentarza, a tym bardziej interpretacji tych utworów. Moja notka będzie jedynie próbą odnalezienia drogi, próbą odtworzenia wizji pisarki, ale z perspektywy współczesnej, a także bardzo subiektywnej, osobistej, zgodnie zresztą z tytułem mojego bloga. Trylogia Zofii Kossak jest bowiem dziełem genialnym, wyrastającym ponad czas, zarówno czas przedstawiony, jak i czas powstania powieści.


Kiedy w obszarze literatury polskiej mówimy „trylogia”, mamy na myśli tę najsłynniejszą, Sienkiewiczowską. I myślę, że jest to dobry punkt odniesienia, dobry materiał do porównania. Jeśli powieści Sienkiewicza są kwintesencją polskości, samą Polską odwzorowaną przez geniusz pisarza, przez jego niezwykle wrażliwe spojrzenie, to trylogia Zofii Kossak jest obrazem Europy, mimo że większość jej akcji toczy się poza naszym kontynentem, jest odbiciem prawdziwej europejskości, odbiciem w geniuszu dziedziczki z Górek Wielkich, geniuszu jakby mniej docenianym niż ten Sienkiewiczowski.


A Europa i jej świadomość odbija się… w Jerozolimie, bo tam ostatecznie zakończył się proces budowania jej fundamentów, proces rozpoczęty i kontynuowany w starożytnej Grecji i starożytnym Rzymie. Losy Grobu Świętego stają się wskaźnikiem stanu cywilizacji europejskiej. I co ciekawe, tak jak u Sienkiewicza, również u Zofii Kossak, obraz mimo wyraźnej perspektywy szlacheckiej i chrześcijańskiej, mimo wyraźnie nakreślonego, katolickiego programu ideowego, nie jest jednostronny. Ambiwalencja obrazu świata nie ma jednak nic wspólnego z manichejskim dualizmem, a wynika z chrześcijańskiego realizmu, biorącego pod uwagę fakt skażenia świata grzechem pierworodnym.


Ów realizm widać już w pierwszej powieści cyklu, w Krzyżowcach. Oto jest Europa z potencjalnie najlepszym systemem, z chrześcijańską monarchią, ale jednocześnie Europa pełna walk, swarów, nieokiełznanych ambicji, niezdrowej rywalizacji. I oto zwołany przez papieża Urbana II sobór w Clermont. Oto ruszająca pod hasłem „Bóg tak chce” pierwsza wyprawa krzyżowa. I mamy nieodparte wrażenie, że Bóg rzeczywiście tak chce, skoro krucjata w cudowny niejednokrotnie sposób pokonuje przestrzeń, głód, pragnienie, pustynię i góry. Nie bez ofiar, rzecz jasna, ale cel zostaje osiągnięty, Ziemia, po której stąpał Zbawiciel, znowu w rękach chrześcijańskich. I to jest pierwszy element obrazu. Piękno. Piękno Europy, piękno mające tylko jedno źródło, samego Chrystusa. W to piękno wpisują się wspaniałe postacie Godfryda, biskupa Ademara i wielu innych. W to piękno wpisują się honor, zaangażowanie, rycerskie umiejętności, a przede wszystkim wiara.


Jest też jednak drugi element obrazu: grzech i słabość. Pisałem już o rywalizacji wypływającej z pychy. Do tego dodać trzeba chciwość i żądzę władzy, jak chociażby Boemunda, sięgającego po władzę nad Antiochią. To jednak nie koniec. Zdarzają się i szaleństwo, i zabobon, i erotyczna rozwiązłość. Nie są to wprawdzie motywy dominujące i decydujące, ale widoczne. Warto wspomnieć jeszcze jedno. Autorkę bardzo zajmuje sytuacja kobiet, które licznie wraz z mężczyznami ruszyły do Jerozolimy, wszak często tu w Europie wyprzedawano majątki, aby osiedlić się w Ziemi Świętej. Czasem też bywało i tak, że kobiety szły, bo krucjata miała być powszechną. Los tych kobiet, zarówno żon rycerskich, jak i prostych niewiast zazwyczaj był ciężki, ale jedna sytuacja budzi szczególne emocje. To bitwa pod Doryleą, a właściwie sąd nad niektórymi kobietami po bitwie. To scena niezwykle okrutna, pokazująca upokorzenie tych, które swoją nagością chciały przygotować się na niewolę, kiedy zdawało się, że bitwa zakończy się klęską. Po prostu nade wszystko pragnęły żyć, bały się śmierci, bały bólu. Gdy losy bitwy pomyślnie się odwróciły, miały zostać okrutnie ukarane. Wprawdzie skończyło się inaczej, ale hańba pozostała. Bywało więc i tak, bo obraz kreślony przez autorkę nie jest jednostronny.


Do czego prowadzi zło, do czego prowadzi grzech, do czego prowadzą ludzkie słabości, zobaczyć można także w kolejnych powieściach. Król trędowaty to historia króla jerozolimskiego, dotkniętego straszną chorobą, ale przede wszystkim to obraz upadku, utraty Jerozolimy, zaprzepaszczenia tego wszystkiego, co udało się osiągnąć. A u źródeł znowu pycha, głupota, żądza władzy, bezmyślne okrucieństwo, a nawet możliwa zdrada. Tak to widzi autorka. Z kolei w ostatniej powieści cyklu Bez oręża obserwujemy, jak te same przywary doprowadzają do zniweczenia początkowych wielkich sukcesów ataku na Egipt podczas piątej już krucjaty.


Trudno w jednej notce poruszyć wszystkie problemy, wszystkie motywy i tematy pomieszczone w tak obszernym materiale literackim, ale o jednym chciałbym jeszcze krótko napisać, a mianowicie o stosunku krzyżowców, ale przede wszystkim samej autorki do islamu. Można to bowiem opisać za pomocą słowa, którego zdeformowaną, pokraczną wersję wyniesiono dziś na pomniki. Chodzi o tolerancję. A tolerować to wcale nie oznacza akceptować, to wcale nie oznacza zrównywać fałszu z prawdą. Czytając trylogię, nie mamy wątpliwości, że Prawda jest jedna, a jest nią Jezus Chrystus, nie mamy wątpliwości, że każda inna niż chrześcijaństwo religia przynajmniej częściowo opiera się na zafałszowaniu obrazu świata. Nie przeszkadza to jednak autorce widzieć w wyznawcach islamu ludzi, nie przeszkadza dostrzegać honoru, tam, gdzie się pojawia, odwagi czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Tak jak złożony jest obraz krzyżowców, tak złożony jest również obraz wyznawców Mahometa. Tyle tylko, że Prawda jest wyłącznie po jednej stronie.


Ciekawa rzecz, w cyklu powieściowym Zofii Kossak, mimo że jego akcja toczy się w wiekach XI, XII i XIII, odbija się nasz wiek XXI. Widzimy wszakże tę samą wciąż Europę, zmienioną technologicznie, zmienioną kulturowo, ale tę samą, bo od korzeni nie sposób się oderwać. Mimo wielu różnic jest przecież istotne podobieństwo. Tak jak wówczas sytuacja Pańskiego Grobu była miernikiem kondycji europejskiej cywilizacji, tak i teraz takim miernikiem jest nasz stosunek do Pańskiego Krzyża. Jeśli się od Niego odwrócimy, Europa zniknie. Jeśli wartości chrześcijańskich nie postawimy na szczycie naszej hierarchii, to pozostanie nam wąski pasek wybrzeża Królestwa Jerozolimskiego bez samej Jerozolimy, zostanie hańba krucjaty dziecięcej.


Zofia Kossak daje jednak nadzieję, bo przecież chrześcijaństwo na Nadziei jest wsparte. Centralną postacią ostatniej powieści cyklu, Bez oręża, jest święty Franciszek z Asyżu. Nie taki to święty, jakiego się nam dziś przedstawia, święty od ptaszków i kwiatków, ale święty radykał. Jego radykalizm to wierne podążanie za Ewangelią, to bezkompromisowość w naśladowaniu Chrystusa, w podążaniu za Jego nauką. Jego radykalizm to najgłębsza pokora, taka pokora, która człowieka stawia w obliczu prawdy o sobie samym. Taki radykalizm doprowadził go do samej Jerozolimy, bo taki radykalizm jest i dzisiaj jedyną naszą drogą. I nie jest to radykalizm niszczenia, nie jest to radykalizm tępienia, a radykalizm budowania wartości opartych na jedynej Prawdzie. To jest droga dla Europy. Każda inna wiedzie donikąd.


jan0403
O mnie jan0403

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura