Vitus Vitus
746
BLOG

Dzień bez Starego

Vitus Vitus Rozmaitości Obserwuj notkę 16

 

Stary ma na wszystko opinię. Na śniadanie robi wykład na temat ekonomii, przy obiedzie urąga na mafię pedałującą na rowerach, a podczas kolacji czyta fragmenty własnej rozprawy filozoficznej o wyższości mydła nad śmietaną w kształtowaniu prawdziwych autorytetów moralnych. Rankiem zajmuje miejsce za sterami nieszczęsnej Tutki, a wieczorem staje się specjalistą od ekshumacji. W niedzielne południe, jak ksiądz na ambonę, wchodzi na skrzynkę w centralnym punkcie SG i wygłasza homilię wytykając wielodzietnym, samotnym matkom brak poczucia wstydu, bo śmią prosić rząd o pomoc, choć poprzedniej nocy był na balandze u celebrytów. Jednym słowem wszędzie i zawsze, z jednym przesłaniem, bo jaki by nie był to temat - chociażby cycki księżniczki Kate, to zawsze w kontekście pojawia się opozycyjny PiS jako przyczyna zła wszelkiego...
 
W ostatnim blogowym przedstawieniu - Wodogłowie, Stary zdołał przepedałować w kłębach spalin samochodowych, przez grzech seksu i antykoncepcji przyrównując prokreację do ciemiężenia wyzwolonych feministek, by na koniec dotrzeć do wielowiekowych zdobyczy i postępu cywilizacji zagrożonych... jazdą na rowerze. Tu równie dobrze można byłoby wstawić zamiast „roweru” słowo „PiS”, bo na jedno by wyszło. W potoku słów, czytelnik z wodogłowiem daje się wodzić za nos i łyka końcowy przekaz – nie pedałować, bo to podobnie jak PiS,  objaw zacofania i ciemnogrodu...
 
Tak się zdarzyło, że w ubiegłym tygodniu – zapewne nieświadomi przemyśleń Starego – w centrum Europy, na styku granic trzech krajów o bogatej historii i prosperujących gospodarek (co prawda padają na mordę według artmetyki Ro$tkowskiego), odbyła się przedziwna impreza. Na wielu drogach, głównie w centrach przygranicznych miast, wstrzymano ruch samochodów, autobusów i tramwajów. Zamiast nich pojawiły się tłumy na deskorolkach, rowerach i w trampkach... Na 60-cio kilometrowej trasie wzdłuż Renu, w towarzystwie ponad pół miliona zaprzańców, trzeba było przekroczyć pięć punktów granicznych i przeprawić się przez siedem rzek, by zamknąć pętlę biegnącą poprzez Szwajcarię, Niemcy i Francję. Oczywiście były też punkty odnowy biologicznej, czyli gorące kiełbaski, piwo i wino... A gdzie tu się było śpieszyć, skoro hasło imprezy to „SlowUp Basel-Dreiland”.
 
W czasie przejażdżki nie natrafiłem na starszą osobę prowadzącą samochód, z wbitymi w kierownicę paznokciami i dyszycą z bólu na widok rozbawionych ciemnogrodzian. Na pociechę dla Starego wyznam, że w niedzielę w katolickiej Szwajcari sklepy są zamknięte... Co innego w Polsce. Teraz zrozumiałem i poczułem ten ból. Stary śpieszył się do Carrfour, by uprzedzić nadchodzące tsunami katolików wylewające się z kościołów po niedzielnej mszy...
 
Na pocieszenie. W Szwajcari ciągle można palić do bulu raka płuc. Konserwatyści jednak...
 
 
http://www.swissinfo.ch/eng/Home/Archive/Day_of_rest_for_Basel_cars.html?cid=1007990
Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości