Jan Kalemba Jan Kalemba
429
BLOG

Wojna domowa to dla nas zagłada

Jan Kalemba Jan Kalemba Polityka Obserwuj notkę 7

 

Pan Piotr Lisiewicz z Gazety Polskiej coraz częściej daje się prowokować do retoryki wojennej w sporze politycznym, a przecież zbrojne konflikty wewnętrzne są straszliwie wyniszczające. Przypomnijmy niektóre wojny domowe z ostatnich niewiele ponad 200 lat.
 
Francuska prowincja Wandea w 1793 r. podjęła walkę w obronie monarchii i kościoła katolickiego, a rewolucyjny Komitet Ocalenia Publicznego nakazał bezwzględną pacyfikację i wymordowanie wszystkich mieszkańców departamentu. Wielu historyków uważa, iż miało tam miejsce pierwsze ludobójstwo współczesności.
 
Bitwy wojny secesyjnej w USA lat 1861-65 przypominały wzajemne wyżynanie się w pień, a obozy jenieckie były w istocie sadystycznymi mordowniami. W rezultacie około trzy czwarte miliona żołnierzy amerykańskich poniosło śmierć, a kolejne ćwierć miliona zostało kalekami. Dla porównania – w drugą wojnę światową poległo niecałe 300 tys. żołnierzy USA.
 
Specjalnością wojny domowej w Hiszpanii w latach 1936-39 były masowe rozstrzeliwania. Jeńców nie brały obie strony i zabijano natychmiast schwytanych przeciwników. Poza tym, wkraczając na zdobyty teren, rozstrzeliwali z definicji – republikanie księży, zakonników i zakonnice, a rojaliści wszystkich podejrzewanych o poglądy lewicowe.
 
W latach 90. na terenie rozpadającej się Jugosławii wynaleziono w istocie trójstronną wojnę domowa. Biły się pomiędzy sobą odłamy plemienia serbskiego, które historia podzieliła religijnie na prawosławnych, katolików i muzułmanów. Antagonizmy rozkładały się równo, tłukli przeto z równym zapałem – katolicy muzułmanów i prawosławnych; muzułmanie katolików i prawosławnych; prawosławni katolików i muzułmanów. Natomiast główną rozrywką trzech stron konfliktu było strzelanie do cywilów z karabinów snajperskich lub moździerzy.
 
Dla dzisiejszej Polski taki konflikt byłby zabójczy, a bez tego jesteśmy w stanie katastrofy demograficznej oraz na skraju gospodarczej. Na razie wojna toczy się tylko na słowa, a w sferze moralnej już poczyniła takie spustoszenia, że jedna strona akceptuje zaniedbania w ochronie Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej – co wystawiło go na śmierć – bo był przeciwnikiem politycznym. Seanse nienawiści na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, po pół roku zaowocowały natomiast mordem politycznym w Łodzi...
 
Wiem, że zablokowane zostały kanały dialogu społecznego. Wychodzą co prawda gazety różnych opcji, ale czyta je kilkaset tysięcy, z pewnością mniej niż milion osób. Podobnie rzecz ma się z portalami internetowymi. W Polsce żyje natomiast ok. 30 mln. dorosłych obywateli i prawie wszyscy oni oglądają telewizję. Tu zaś ogólnie dostępne kanały opanowane są przez opcję wrogą nurtowi konserwatywno-patriotycznemu.
 
Wydaje się, że położenie polityczne Polski jest bez wyjścia. Impas ten – jak uważam – musi być przełamany. Jedną z metod jest dotarcie do ludzi obojętnych oraz „młodych wykształconych”. W pierwszej kolejności powinno się skończyć z szokowaniem ich naszą odmiennością zewnętrzną. Wszystkie osoby, nurtu konserwatywno-patriotycznego, występujący publicznie powinny przeto popracować nad swoim emploi.
 
Polityka wymaga wyrzeczeń i poświęceń. Warto więc chyba zatrudnić konsultantów od mody, wizerunku oraz wymowy. Niełatwo zdobyć powszechną sympatię osobom nadmiernie egzaltowanym – może to być pomylone z tzw. „nawiedzonym maniactwem”. Podobnie jest z hipisowskim zamiłowaniem niektórych facetów do niedbałego wyglądu, szczególnie długich włosów. Natomiast dżentelmen pod 40-tkę – na przykład pan poseł Wipler – nie może szczebiotać głosikiem prymuska z liceum – trzeba iść do logopedy i nauczyć się wymowy dorosłego chłopa...
 
Czy warto kpić ze „światowych” gadżetów tak ulubionych przez „młodych i wykształconych”? Pamiętam jak mnie denerwowały kpiny z moich dżinsów Levi’s, z tak wielkim trudem zdobytych, a na przełomie lat 50. i 60. nie było to proste. A jak pokolenie naszych rodziców kpiło z ukochanego przez nas Elvisa Presleya. Pamiętam też, jakie idiotyzmy potrafiłem wyczyniać jeszcze w wieku 30 lat...
 
Pod koniec ubiegłego roku zamieszkałem pomiędzy „młodymi wykształconymi” na warszawskiej Białołęce. Biedne zagubione stworzenia tyrające po 12 godzin dziennie i trzęsące się ze strachu przed managementem, kursem franka, przed wszystkim, a najbardziej przed jakąkolwiek zmianą rzeczywistości...
 
Nie ustawajmy w próbach dotarcia do nich!
Jan Kalemba
O mnie Jan Kalemba

NARÓD TO CI KTÓRZY BYLI, SĄ I BĘDĄ

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka