Dobrze byśmy nie przenosili naszych dzisiejszych sporów o współczesną politykę na dyskusję o tym, komu należy stawiać pomnik za walkę o wolną Polskę. Dzisiaj w Loży Prasowej siedziałem z Ewą Milewicz z „Gazety Wyborczej” , która jest jedną z tych osób, która dzielnie walczyła o naszą wolność. Pamiętajmy o tym. Ewa zapytała mnie, czy tak samo szanuję Michnika? Za to co robił przed 1989 jak najbardziej tak – odpowiedziałem. To co później, to inna historia. Wczoraj pod domem Jaruzelskiego słuchałem Kornela Morawieckiego, któremu tym bardziej hołd się należy. Oni wszyscy walczyli. O tym warto pamiętać 13 grudnia.
Ponieważ publikuję w tych dniach fragmenty mojej książki "PO-PISowa kronika upadku" o ostatnich czterech latach (przypominam o konkursie – ciągle trwa!) – to dziś fragment tekstu, który jakieś półtora roku temu napisałem dla „Rzepy” o tym, komu należy się miejsce na cokole. Było to po kłótni o konferencje na temat Wolnych Związków Zawodowych.
Fragmenty:
„Warszawscy inteligenci nie powinni oburzać się, że Gwiazda, Walentynowicz i Wyszkowski organizują konferencję o Wolnych Związkach Zawodowych. To ich święte prawo.
Rozmowy o najnowszej historii Polski doszły do absurdalnego punktu. Bohaterowie naszej wolności ze spiżowych postaci zamienili się w śmiesznych ludków, które nawzajem wciągają się i spychają z cokołów. A przecież wszystkim im jesteśmy winni wielki szacunek.
Sierpień nie tylko Wałęsy. Z jednej strony mamy byłego przywódcę „Solidarności” i byłego prezydenta Lecha Wałęsę, który odmawia uczestnictwa w obchodach rocznicy Sierpnia ’80, bo na uroczystościach miał być Lech Kaczyński – obecny prezydent, wieloletni działacz opozycji demokratycznej, doradca sierpniowego komitetu strajkowego.
Wałęsa mówi, że nie będzie występował „ze złodziejami, którzy chcą przywłaszczyć sobie historię «Solidarności»”.
Co za absurd! Po pierwsze, Sierpień nie jest własnością Lecha Wałęsy, tylko – jeśli w ogóle jest czyjąś własnością – wszystkich tych, którzy wówczas strajkowali. Po drugie, Lech Kaczyński był wtedy w stoczni i też odgrywał niemałą rolę w tamtejszych wydarzeniach. Po trzecie, niemal nikt nie zaprzecza roli, jaką Wałęsa odegrał w Sierpniu.
Wałęsie nie przeszkadzają dziś dawni wrogowie z PZPR-u, ale sam chce wyrzucić z historii Lecha Kaczyńskiego. A część mediów, które tyle ostatnio oburzają się na „pisanie historii na nowo”, milczy, gdy Wałęsa mówi takie rzeczy. Nie oburza ich i nie przeszkadza, że były prezydent sam chce zmonopolizować historię i wyrzucić z niej niewygodnych sobie ludzi.
Wojna o zajęcie miejsca na cokole trwa na wielu frontach. Z jednej strony słusznie na ten cokół wracają tacy ludzie, jak Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Krzysztof Wyszkowski, Andrzej Kołodziej czy inni. Podobnie jak Lechowi Wałęsie, Bronisławowi Geremkowi, Tadeuszowi Mazowieckiemu, również wymienionym powyżej działaczom trzeba złożyć hołd. Za to, co robili wówczas, niezależnie od tego, po której stronie politycznego sporu w demokratycznym kraju stanęli później. Niezależnie od tego, czy byli doradcami, pisali programy, czy organizowali strajk.
Wszystkim im się to należy. Smutne jest, kiedy warszawscy inteligenci oburzają się na to, że Gwiazda, Walentynowicz i Wyszkowski mają czelność organizować w Sejmie własną konferencję na temat historii powstania Wolnych Związków Zawodowych. To ich święte prawo. To oni zakładali WZZ, a nie potępiający ich dziś mentorzy.
Ale trudno też akceptować to, co działo się na konferencji. Nie można milczeć, kiedy Andrzej Gwiazda czy Anna Walentynowicz odmawiają historycznych zasług tak istotnej postaci jak Bogdan Borusewicz. Kiedy miejsce Borusewicza, który WZZ tworzył, zajmują Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, którzy tej organizacji nie tworzyli. Antoni Macierewicz ma równie piękną kartę z tego czasu, ale akurat był wtedy gdzie indziej. Jemu też należy się szacunek za to, co robił w opozycji w latach 70. Ale dlaczego chce sam wskoczyć na ten cokół i koniecznie zepchnąć zeń Borusewicza? Oni wszyscy są bohaterami naszej wolności.
Warto w tym kontekście docenić zachowanie Lecha Kaczyńskiego, który stara się honorować wszystkich (poza Wałęsą) bohaterów tamtych czasów. Umiał jako głowa państwa docenić bohaterów tamtych dni, będących dziś po różnych stronach barykady. Przyznał ordery Gwieździe i Walentynowicz, ale i stanął w obronie wygwizdanego Borusewicza. To godna postawa prezydenta państwa.
Jednak większość polityków, w tym tych bardzo bliskich prezydentowi, ogarnął jakiś amok i w tę pomnikową wojnę dają się wciągać kolejne kręgi. Warto ostudzić trochę nastroje po obu stronach. I przypominać po prostu fakty. Skład założycieli WZZ nie zmienił się. Nie pojawiły się jakieś nowe znaczące informacje, które by dezawuowały ten fragment działalności wspominanych tutaj jego założycieli.
WZZ pozostanie na zawsze w historii demokratycznej polskiej opozycji lat 70. Tak jak pozostał KOR, ROPCiO czy Ruch. A Sierpień ’80 był wielkim triumfem setek tysięcy strajkujących robotników i wspierających ich inteligentów. Lech Wałęsa to przywódca strajku i jego wielki symbol, ale niejedyny depozytariusz bohaterstwa tamtych dni.
Prawda, jakie banalne stwierdzenia? W życiu nie wpadłbym na to, że kiedyś będą one brzmiały tak niecodziennie.
Dla mnie – i mam nadzieję, moich dzieci – bohaterami odzyskiwanej polskiej wolności będą i Anna Walentynowicz, i Bogdan Borusewicz. I Andrzej Gwiazda, i Bronisław Geremek. I Lech Wałęsa, i Lech Kaczyński. I Krzysztof Wyszkowski. I wielu innych.
Z wszystkimi ich zakrętami życiowymi, jasnymi i ciemnymi stronami.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka