Igor Janke Igor Janke
160
BLOG

Utwory Passenta, Palikota i Girzyńskiego

Igor Janke Igor Janke Polityka Obserwuj notkę 65
Trzy różne wpisy z trzech różnych blogów przejrzałem niedzielnego poranka. Passenta, Palikota i Girzynskiego. Co jeden to lepszy.  No to po kolei.
Ciekawe jest jak bardzo w Polsce zanika umiejętność czytania ze zrozumieniem. A jednocześnie króluje głębokie przekonanie, ze jeśli dziennikarz coś analizuje, stara się opisać, czy pokazać mechanizmy, robi to po to, by opowiedzieć się za jednymi przeciw drugim. Że kogoś zwalcza. Niektórym trudno jest zrozumieć, że dziennikarze mogą coś analizować bezinteresownie.
 
Natknąłem się dwa wpisy dotyczące moich artykułów opublikowanych w „Rzeczpospolitej”. Pierwszy dotyczy tekstu o tym, że Lech Kaczyński zmienia swój wizerunek i zaczyna pościg za Donaldem Tuskiem (wtedy jeszcze Tusk miał kandydować). Daniel Passent, sumienie polskiego niezależnego dziennikarstwa, sugeruje jasno, że ja i „Rzeczpospolita” dokonaliśmy wyboru, że Lech Kaczyński jest już prezydentem „Rzeczpospolitej” a ja już „pobiegłem do urny”. Wcześniej w innym poście  pisze o mnie:” Igor Janke -  jeden z największych w mediach sympatyków PiS, na łamach najbardziej propisowskiej „Rzeczpospolitej”.
 
Ten sam Passent nie zauważył kiedy kilka miesięcy temu ogłaszałem podobną analizę, z której wynikało wówczas, że Lecha Kaczyński szans na wybór nie ma. Tak to jest – kilka miesięcy temu sytuacja była inna, dziś jest inna. Jako dziennikarz starający się, może nieudolnie, być rzetelnym, napisałem dygi tekst, o tym, ze szanse Kaczyńskiego rosną. Kiedy analizuje się, a nie gra w czyjejś drużynie politycznej, warto zauważać co się zmienia w polityce a nie tylko nawoływać, że ktoś wygrać musi. Nie przypominam sobie, by „Rzepa” opublikowała tekst pt „Kaczyński musisz!”
 
Passent lubi kopać po kostkach, lubi to robić nie fair. Ale skoro tak, musi się liczyć, że drugiej kostki mu nie wystawię. Passent nie rozumie zapewne, ze można nie grac w czyjejś drużynie. Kiedy całe życie gra się w jakiejś drużynie politycznej, niełatwo zrozumieć, że można inaczej. Trudno pojąć, że dziennikarz niekoniecznie musi służyć tej czy innej władzy. Rozumiem, Pana, Panie Danielu to trudne. Ale jest Pan człowiekiem niezwykle inteligentnym i może Pan się przecież zdobyć na to, by nie wszystkich swoja miarą i miara własnych doświadczeń traktować.
 
W podobne tony uderzył Janusz Palikot na swoim blogu – tym w Onet.pl, w którym raczył zasugerować, ze jako publicysta wspieram Lecha Kaczyńskiego, czy PiS, a dowodem tego jest mój sobotni tekst w „Rzeczpospolitej” o Donaldzie Tusku. Janusz Palikot albo tego tekstu nie przeczytał albo nie zrozumiał. Bo ten tekst dokładnie pokazuje polityczną potęgę Tuska. Palikota rozumiem jednak bardziej niż Passenta, bo on po prostu jest politykiem i działa na rzecz swojej partii, a partia musi mieć wrogów – nawet tych wyimaginowanych. Poza tym takie uwagi mieszczą się w prymitywnym i nieuczciwym sposobie uprawiania polityki przez byłego intelektualistę z Biłgoraja.  
 
I jeszcze jeden wypis z blogu, który trudno mi zaakceptować, tym razem nie dotyczący mnie i tym razem z Salonu24. Poseł PiS Zbigniew Girzyński, pisze o upamiętnianiu ofiar okrętu „Gustloff”. Zgadzam się z autorem, kiedy twierdzi, że nie umiemy dbać o własną historię, i że toczy się cały czas bitwa o pamięć. W sprawie Gustloffa mam opinię bardziej zniuansowaną, niż Girzyński ale jego argumentacja jest dopuszczalna. Za wyjątkiem jednego, fatalnego fragmentu. Girzyński napisał: „Tymczasem Niemcy, których historia to tak naprawdę, jedne wielkie dzieje narodu zbrodniarzy i bandytów, robią co mogą, aby wykrzesać z kart swojej historii jakieś pozytywne przesłanie i wykazać, że w zasadzie są ofiarami ogólnoświatowego dramatu, a nie siewcami wojen i tragedii innych”. Otóż gdyby takie zdanie napisał zwykły obywatel, bloger będący prywatna osobą, mógłbym skomentować to słowami, że mocno przesadził i że to nie fair.
 
Ale polityk, którego partia do niedawno była u władzy, którego szef partii spotykał się z kanclerzem Niemiec a prezydent wywodzący się z tej partii spotyka wielokrotnie i darzy sympatią prezydenta Niemiec, że polityk, który działa w kraju współpracującym z Niemcami w wielu sprawach, jest członkiem dwóch sojuszy międzynarodowych, pisze o całej historii naszego sąsiada, że to „jedne wielkie dzieje narodu zbrodniarzy i bandytów” kompromituje nie tylko siebie i utrudnia prowadzenie jakiejkolwiek polityki wobec Niemiec przez polskie państwo. Używanie wobec naszych sąsiadów określenia „naród zbrodniarzy i bandytów” powoduje, że cała dyskusja  o przeszłości jest na nic. To walenie po mordzie. Takimi argumentami poseł PiS niszczy polską polityką historyczną. I nie tylko historyczną. 
 
 
 
Igor Janke
O mnie Igor Janke

Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Polityka