Ogórek uniewinniony, fasola się broni, Pomidor ma alibi.
Teraz tropy wiodą w strone wielkoprzemysłowych tuczarni, gdzie faszeruje sie zwierzęta antybiotykami.
1. Sprawca jest znany – bakteria coli EHEC. Nie wiadomo tylko, przy czyjej pomocy przedostała się na miejsce zbrodni i spowodowała śmierc kilkudziesięciu ludzi i chorobę kilku tysięcy.
Ogórek okazał się niewinny, fasola się broni, pomidor ma alibi. Instytucje sanitarne io placówki naukowe wciąż bezskutecznie poszukują sprawcy zarazy, która wybuchła w północnych Niemczech i zagraża rozlaniem się na Europę.
2. Niewinność ogórka nie na wiele mu się zdała. I tak ludzie w Europie przestali go kupować, podobnie jak parę innych warzyw. Gospodarstwa ogrodnicze w całóej Europie ponoszą ogeromne straty. Na dodatek jeszcze Rosja wprowadziaą embargo na import warzyw z Unii. Jednym słowem katastrofa.
3. Na naszych oczach pryska mit supersprawnej niemieckiej administracji. Nie okazuje się ona sprawna ani w prewencji, ani w poszukiwaniu źródeł śmiertelnego zagrożenia. Najpierw nie przekazywała informacji o chorobie, potem puściła w świat pomówienie wobec nieszczęsnego ogórka – same błędy.
I to nie pierwsze takie błędy niemieckich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo zywności. Niedawno była przeciez afera dioksynowa.
Dlatego w Parlamencie Europejskim Niemcy zbierali ciegi jak nigdy, a hiszpanmski europoseł Sosa Wagner wygrażał im nawet ogórkiem. I słusznie, bo władze niemieckie chyba chcą wykręcić od odpowiedzialności za straty, spowodowane zniesłąwieniem niewinnego warzywa – a nie wolno im na to pozwolić. Ja też mówiłem o tym we wtorkowej debacie – kto narobił zamieszania, ten niech płaci.
4. Nieoczekiwanie pojawił się nowy problem dla polskiej prezydencji. To na nią spadnie robota związana z wyjaśnianiem źródeł i przyczyn epidemii, a także kwestia rekompensowania strat, wyrządzonych fałszywymi niemieckimi komunikatami. To Polska powinna teraz zaproponiwać rozwiązania, które powinny zapobiec powstawaniu takich epidemii, stanowiących śmiertelne zagrozenie dla ludzi i powodujących wielkie straty gospodarcze.
Mamy w Unii wspólny rynek, ale nie ma praktycznie żadnej koordynacji działań zapewniających bezpieczeństwo produktów na tym wspólnym rynku wystepujacych, służby sanitarne krajów członkowskich działają w rozproszeniu i każda sobie rzepke skrobie. Jest wielkim zadaniem stworzenie systemu koordynacji ich działań, a to w praktyce oznacza koniecznośc powołania nowej unijnej instytucji koordynującej.
5. Po uniewinnieniu warzyw tropy zdają się prowadzić w stronę wielkich przemysłowych tuczarni zwierząt. Tam może się znajdować i źródło i przyczyna choroby, bo tam na masową skalę stosuje się zapobiegawczo antybiotyki. W ogromnych chlewniach, oborach czy kurnikach faszeruje suie zwierzęta antybiotykami, żeby nie padały masowo w tym zgotowanym dla nich piekle i aby szybciej w nim rosły.
Nadużywanie antybiotyków może powodować mutowanie bakterii i uodpornianie się ich na wszelkie leczenie.
Można by więc na kanwie tej groźnej, tragicznej wręcz sytuacji, zrobić porządek z tymi wielkimi fermami. Przypomnę, że kilka miesięcy temu współorganizowałem w Parlamencie Europejskim wielką konferencję na temat zagrożeń związanych z wielkoprzemysłowym tuczem świń. Obecnie przygotowujemy projekt deklaracji Parlamentu Europejskiego w tej sprawie. Chodzi o to, by wielkie kotuczarnie przemysłowe nie były subsydiowane środkami europejskimi, a takze by zabronić prewencyjnego faszerowania zwierzat antybiotykami.
Może w obecnej sytuacji taki pomysł zyska w Parlamencie większość.
6. Wściekłę krowy, ptasia grypa, dioksyny, teraz tajemnicza bakteria - zbyt dużo tego i zbyt czesto stajemy w obliczu wielkich zdrowotnych zagrożen. Wszystkie one wiąża się w jakis sposób z przemysłowym modelem rolnictwa, który stwarza problemy zdrowotne w takiej skali, ze trudno nad nimi zapanować. Wytruje nas w końcu ta gospodarka prowadzona wbrew zasadom natury.
Czas powrócic do rolnictwa zwyczajnego, opartego na niewielkich gospodarstwach i naturalnych metodach produkcji. Coraz więcej ludzi w Europie zaczyna to rozumieć. nawet w Parlamencie Europejskim rosnie liczba zwolenników idei oparcia przyszłej Wspólnej Polityki Rolnej na niewielkich gospodarstwach rodzinnych. W czasie polskiej prezydencji można by ruszyc reformy WPR w tym właśnie kierunku.
Problem w tym, że obecny polski rząd takich reform nie chce, bliżej mu bowiem do wielkich farmerów niż do zwykłych rolników.
Inne tematy w dziale Polityka