Nie piszę o tym mieście. Opisywana sytuacja przydarzyła się gdzie indziej. Opowiedział mi ją wędrowiec a może mi się przyśniło. Nie o to chodzi. Zaznaczam jedynie, żeby się na mnie nie skarżyć. Zaznaczam jedynie, by nie skarżyła się na mnie władza. Choć skarga władzy dla felietonisty, ważna niczym blizna dla wojownika. Ale zaznaczam, żeby mnie kundlami nie szczuto, bo laskę mam tęgą i się obronię. Szkoda kundli. Ale, jako się rzekło, nie pisze o tym mieście. Jak komu nożyce brzęczą w szufladzie po uderzeniach w stół, przepraszam – tak już to bywa, nic na to nie poradzę.
A więc zdarzyło się tak, że nie w tym mieście, przybywało niezadowolonych z urzędników. Ludziom żyło się coraz ciężej. Burczeli oni i szemrali po kątach, ale publicznie nie mówili, bo albo się bali albo nie było komu się skarżyć. Zdarzyło się więc, że dwóch chojraków, spotkało się na rozstajach, jeden zmęczony burczeniem i drugi zniechęcony szeptaniem po kątach. Pojedli sera, popili piwa ciemnego, pogadali. Podparli się na swych laskach, gładkich i mocnych ścisnęli je dziarsko w dłoniach i poszli do miasta głosić ludziom dobrą nowinę.
- Ej, ludzie, wy wójta się nie bójta, mamy demokrację! Jak się władza nie poprawi to wybierzemy nową! I pisali na murach słynne zawołanie z krain gdzie korzystano z demokracji garściami: Wake up! Bo władza w nie w tym mieście, języków obcych nie znała to i nie wiedziała o co chodzi. Słuchało ich i czytało coraz więcej, ale byli i tacy, którzy możnym się wysługiwali i podszeptywali że to wichrzyciele i w ogóle nic dobrego.
Wzięli wtedy rządzący wynajęli takiego, który zręcznie grał na flecie, by omotał muzyką niezadowolonych w mieście i wyprowadził ich za mury. Słyszeli o takich przypadkach w dalekich krainach. Dali grajkowi sute wynagrodzenie i poszli spać. Obudzili się późno, bo ani zegar nie bił na wieży ani hejnalista nie zgrał rankiem na trąbce. Miasto stało puste i ciche. Został w nim tylko burmistrz i 2/3 radnych z rady miasta. Wszyscy mieszkańcy poszli w nocy za flecistą. Za lasem wybudowali nowy gród. W herbie jego postawili dwie białe laski, na niebieskim tle morza i nieba, i żyli długo i szczęśliwie. A miasto z którego wyszli zasypał morski piasek i porosły sosny. Nocą spacerując po wydmach, można usłyszeć jak burmistrz z radnymi szlochają za utraconymi mieszkańcami.
Morał Siostry i Bracia napiszcie sobie sami i wyślijcie do ratusza, może jest jeszcze czas by miasto nie opustoszało. Wake up!
Jarosław Banaś
Jarosław Banaś, dziennikarz radiowy, autor słuchowisk, nowel, opowiadań, librett, felietonów, podcastów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka