W ostatnim programie TKK „Zbliżenia” poseł Sebastian Karpiuk wezwał opozycję i dziennikarzy do krytyki. Zrobił to z rozbrajającym uśmiechem, ponieważ wiedział dokładnie, że nikt z dziennikarzy przytomnie na to wezwanie nie zareaguje. By uzasadnić tę myśl, trzeba zacząć od pobieżnej analizy lokalnego rynku medialnego. Piszę pobieżnej i na takiej poprzestanę, bo szczegółowe zaglądanie do działu reklam pozostawiam Szanownym Czytelnikom, Słuchaczom i Widzom. Nie trzeba być zbytnim bystrzakiem, by wydedukować, kto komu w jakim medium zleca reklamę, ile taki wysiłek kosztuje i dlaczego pewne regiony władzy, dopóki biegnie umowa reklamowa, krytyki będą pozbawione. Nie trzeba do tego zbytniej inteligencji – powiadam, ale trzeba odrobiny niezależności, by o tym rozmawiać. Nie brnąc dalej, przypominam swoją niezbyt odkrywczą tezę, ale jakoś dziwnie ze spokojem przez Kołobrzeg akceptowaną, że wraz z rozgromieniem opozycji, obóz rządzący traci na jakości zarządzania. Pisałem już o tym, jakiś czas temu, wzywałem do gromienia prezydenta, nakłaniałem do szukania dziury w całym, podżegałem do wykrywania spisku – i co? I nic. Jedyne czego doczekałem, to że lider partii rządzącej w mieście, powiecie, województwie i kraju powtarza to wezwanie publicznie w wywiadzie dla lokalnej telewizji.
Jest zatem tak dobrze, że aż niedobrze? /Mamo, niedobrze mi!/ No niestety, takich czasów dożylim, Bracia i Siostry. Ekipa rządząca, takoż sprawnie rozprawiła się z opozycją w Kołobrzegu, że teraz sama musi prosić się ustami lidera o krytykę. Kto pamięta teksty Gombrowicza, ten wie czym zakończyło się wzywanie parobka by spoliczkował panicza. Oczywiście, nasza kołobrzeska opozycja to poselskie wezwanie zbojkotuje, nie doceni i wzgardzi. Opozycja nasza resztkowa, zbierze się nocą w piwnicy albo w altanie na działce i przy zgaszonych latarkach uchwali, że wezwaniu posła Sebastiana do prowadzenia krytyki z całą opozycyjną mocą mówi odważne NIE! Może nawet opozycjoniści, odurzeni zapachem czeremchy pójdą dalej i zadecydują o rozpoczęciu kampanii odwrotnej do krytyki, czyli na złość Karpiniukowi, będą od dzisiaj prezydenta Gromka sławić z całą swą opozycyjną żarliwością.
Cóż, zatem na to dictum pocznie obóz rządzący, kiedy usłyszy, że naczelny gospodarz miasta, krynica prawdomówności, światło inicjatyw, mistrz ciętych ripost i empatycznych refleksji, wzruszający i dowcipny Janusz Gromek, otrzymuje zapewnienie i wiernopoddańczą deklarację, opozycyjnych niedobitków, że będzie ich kandydatem na prezydenta miasta? I co zrobią rządne walki „młodzi wilcy” z PO, kogo będą ripostować, stawiać do pionu, przywoływać i pouczać? Uniżonych staruszków, zgodnie wręczających Gromkowi podpisane krwią zapewnienie o lojalności?
Takich oto czasów doczekalim Bracia i Siostry, że dla higieny demokracji trzeba prosić opozycję o krytykę. Tak, odpowiadają buńczucznie opozycjoniści, czemu nie, możemy krytykować, jak tylko naszym młodym siepaczom i nam samym oddacie stanowiska w spółkach, komisjach, radach nadzorczych etc. Jak tylko przywrócicie nas do pracy, natychmiast rozpoczniemy krytykowanie prezydenta i obozu rządzącego. Ale do tej pory, będziemy was boleśnie zachwalać, najgłośniej bić brawo i popierać na przyszłą kadencję. Nie ma litości dla Karpiniuka, skoro on sam chce krytyki, nigdy jej nie dostanie. Musimy walczyć o swoje stanowiska, nawet za cenę krzywego lustra demokracji. Nie ma lekko.
Teraz w Kołobrzegu nie jest wyczynem za namową posła Karpiniuka spuszczać bańki rządzącym, teraz w Kołobrzegu aktem heroizmu jest samorząd zachwalać, wysławiać prezydenta, czy też w końcu umyć samochody zastępcom. To jest teraz trendy wyczyn. A wszystkim którzy usłużnie na zawołanie posła, dopuszczą się krytyki – krzyczymy: na pohybel krytykantom.
Jarosław Banaś, dziennikarz radiowy, autor słuchowisk, nowel, opowiadań, librett, felietonów, podcastów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka