Prezes Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla PIS.ORG.PL zaatakował swojego akolitę., redaktora naczelnego prawicowej "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego . Panu Redaktorowi udało się w ostatnim czasie dwukrotnie skrytykować Prezesa Kaczyńskiego; raz za nadanie konfrontacyjnego charakteru jego powyborczej linii politycznej - redaktor Lisicki wolał PIS o twarzy Poncyliusza i dobrotliwego Kaczyńskiego. Po drugie redaktor obciążył marginalnie Prezesa o zaognienie konfliktu o Krzyż wskazując , że takie irracjonalne-emocjonalne sceny mogą paradoksalnie prowadzić do wzmocnienia lewicy i pojawienia sie polskiej odmiany zapateryzmu , taniego klerykalizmu i wojny z Kościołem. Podobne głosy pojawiaja się od jakiegoś czasu wśród rozsądnych sympatyków PIS-u. Np Jadwiga Staniszkis uważa,że "byłoby wspaniale, gdyby to właśnieJarosław Kaczyński wyszedł do obrońców krzyża i poprosił, żeby rozeszli się w pokoju".
Jak więc wypowiada się Jarosław Kaczynski o swoim wiernym sympatyku, człowieku który centrowo-liberalną "Rzeczpospolita" przestawił na prawicowe tory, człowieku którego artykuły poparcia dla PIS-u i jego prezesa , nie raz doprowadzały do mdłości i skrętu kiszek ? "Dla mnie najbardziej interesujące jest pytanie , dlaczego pan Lisicki tego rodzaju bzdury, i to bzdury wierutne , odrażające , pisze. Sądzę, że wynika to z niesłychanie groźnego zjawiska, jakim jest hiperoportunizm, który opanawał jakąś część ludzi pióra. [ samotnie wręcz wspierający PIS Lisicki hiperoportunistą sic!] Pan Lisicki, chciał coś napisać o Komorowskim, ale musiał się jakoś zabezpieczyć, a ponieważ wiadomo, że mnie, nas, PIS wolno atakować , że za to nie ponosi się konsekwencji, wobec tego wymyślił sobie konstrukcję, że głównie winien jest Kaczyński, a Komorowski też, ale tylko troszkę. [nie tylko hiperoportunista ale i tchórz] Nie mogę przystać na to, że mnie się dokopuje tylko dlatego, żeby się ochronić przed zarzutem, że się ośmiela podnosić rękę na Komorowskiego."
Cała ta wypowiedź pomija fakt wieloletniego medialnego wsparcia udzielanego przez Lisickiego PISowi, a kontekst wypowiedzi redaktora wskazuje jego autentyczne zatroskanie o przyszłość polityczną Pis-u i lęk przed zwycięstwem lewicy i lewactwa oraz chęc doradzenia ulubinej partii . Nic z tych rzeczy. Prezes potraktował redaktora jak jakiegoś dziennikarza z TVN lub GW . Doradcy jak widać nie są Prezesowi potrzebni, bo sam on wie co robić, pewnie potrzebuje jedynie potakiwaczy i wykonawców twardej linii. Zresztą czemu się dziwić jesli przypomni sobie sprawę Ludwika Dorna , przyjaciela i wieloletniego współpracownika z zakonu PC, którego Prezes najpierw dość haniebnie skonfrontował z kimś takim jak prokurator Kaczmarek, a potem wyrzucił z partii pomimo, że ten na kolanach zapewniał ,że jest i do końca życia pozostanie 200% pisowcem. Jakoś to bardzo podobne do opowieści o innym wielkim aktualnym obecnej sceny politycznej, który praktycznie realizuje myśl, że w polityce nie ma się przyjaciół.
Można więc tylko żałować , że Jarosław Kaczyński nie został jednak Prezydentem RP. Byłoby zdecydowanie bardziej ciekawie ; tak ciekawie, że konfrontacja przed pałacem prezydenckim z 3 sierpnia byłaby dziecinną igraszką. No i nie byłoby podwyżki VAT . I nie groziłoby nam kilkadziesiąt ustaw przygotowywanych przez rząd Tuska na jesień , których głównym skutkiem będzie jeszcze większe zamieszanie. Szkoda.