Lotnictwo i żegluga – niby nic ich nie łączy, są to dziedziny absolutnie skrajne, pozbawione spajających je cech. Praktyka ma na to inne zdanie.
Gdy awiacja raczkowała, to jej korzenie nieraz wyrastały z transportu wodnego – tak było choćby z RAF-em, który wyłonił się z lotnictwa morskiego.
Założyciel i szef linii Pan Am Juan Trippe do pokonywania ogromnych tras oceanicznych wykorzystywał łodzie latające zwane Clipperami, na cześć najszybszych żaglowców. Piloci przejęli też mundury i stopnie z marynarki, co praktykowane jest po dziś dzień.
Swoją drogą w międzywojniu właśnie łodzie latające łączyły Europę z Ameryką, była to forma transportu bardzo komfortowa dla pasażerów, a i piloci wspominali je po latach z łezką w oku. Dopiero po II wojnie światowej odcięto się od nich, i postawiono na samoloty startujące z lotnisk ‘’naziemnych’’.
Również w Polsce żywioły wody i powietrza szły ze sobą w parze – najsłynniejszy rodzimy konstruktor samolotów Tadeusz Sołtyk poza nimi projektował również statki, a o swojej podwójnej miłości pisał w książce ‘’Dwa żywioły, dwie pasje’’. Z kolei Sebastian Kawa – najbardziej utytułowany pilot szybowcowy w historii – swoją przygodę ze sportem rozpoczynał od żeglarstwa, święcąc w nim spore triumfy.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości