Fajne to było, ale do tego raczej nie powinno być powrotu

Ładnych kilka lat temu świat został oczarowany grą ‘’Medal of Honor: Allied Assault’’. Głównie jak na owe czasy powalała scena lądowania Sprzymierzonych na plaży Omaha w Normandii.

Jakiś czas później część zespołu odpowiedzialnego za MoH, opuściła firmę i założyła własne studio. Stworzyła potem doskonałe ‘’Call of Duty’’, również traktujące o II wojnie światowej, z zniewalającym przeprawianiem się przez Wołgę pod Stalingradem. Natomiast gra różniła się tym od wymienionego wcześniej tytułu, że gracz nie był jednoosobowym oddziałem, a zawsze towarzyszyli mu inni kompanii.

Wydaje mi się, że inni poszli w ślady za tym rozwiązaniem – ‘’Brothers in Arms’’ także oferował udział w walce na czele małej formacji, także ‘’MoH:Pacific Assault’’ itp.

Myślę, że po pojawieniu się CoD, nie ma już miejsca na gry wojenne, gdzie jest się samotnym żołnierzem (no może za wyjątkiem składanek). A dlaczego? Bo walka w większej ilości sprawia większą frajdę, potęguje rozmach starć na ekranie, sprawia, że cała gra nabiera realności. Słowem, niemal pod każdym względem to rozwiązanie jest lepsze, aniżeli pojedynczy heros kontra armia wroga. Zatem raczej nie ma powrotu do tej formuły, bo jest już ona przeżytkiem, nie odzwierciedla całokształtu bitew, nie potęguje tak nastroju, i sugestywności tego, że jest się trybikiem w całej tej machinie wojennej.

Samo Allied Assault poza plażą Omaha było fajne, ale już chyba nie dałbym radę wrócić do formuły pojedynczego żołnierza przeciwko całej reszcie. To było fajne, lecz sądzę, że nie ma do tego powrotu. Ta formuła jest teraz zbyt archaiczna, i jakby nadmiernie upraszcza obraz całych teatrów walk. Czyli było miło, ale czas tego typu rozwiązań dobiegł końca.