Historia elit naszego kraju jest bardzo skomplikowana. Tak jak skomplikowana jest różnorodność etniczna naszego społeczeństwa. Za czasów PRLu wiadomym było, że aby zostać zaliczonym do coś znaczących elit ówczesnej epoki trzeba było iść na studia lekarskie lub prawnicze... Wiadomym było również, że ludzie nie z tego właściwego towarzystwa mieli nikłe szanse posłać swoje dzieci na takie właśnie elitarne kierunki nauczania tzw. wyższego.
Tyle tytułem wstępu.
Nagle rozpoczął sie ten dziwny i wyjątkowy rok 2020 i przyniósł nam światową epidemię chińskiego wirusa...
Wirusa o tyle interesującego w naszej polskiej skali, że nie pozwalającego normalnie pracować tylko lekarzom i prawnikom właśnie. Dziwnym trafem to ludzie z zawodów tworzących peerelowskie elity dziś najzwyczajniej w świecie boją się normalnie pracować.
Nadal mamy praktycznie zamknięte sądy i przychodnie a kontakt z pacjentem czy petentem w tych instytucjach jest ograniczony do "niezbędnego minimum".
Wszyscy normalni szarzy Polacy, wykonujący normalne szare zawody muszą pracować ale nie ludzie tworzący elity byłych czasów naszego rodzimego PRLu. Wychodzi na to, że lekarze i prawnicy to jacyś nadludzie, którzy nie muszą pracować jak tulko poczują, że ich jakże cenne zdrowie i życie może być chociaż troszeczkę zagrożone...
Kimże oni są, że mają aż tak specjalne prawa?
