Jerry.from.lublin Jerry.from.lublin
893
BLOG

Komedia smoleńska i inne

Jerry.from.lublin Jerry.from.lublin Rozmaitości Obserwuj notkę 33



Śmiech jak wiadomo jest dobry i oczyszczający. Każdy lubi się pośmiać. Ludzie o dużym poczuciu humoru i eleganckim luzie rodem z kawiarni Mediolanu mają w Polsce naprawdę łatwo. Jest cała masa zabawnych tematów i jeszcze zabawniejszych historyjek do opowiadania. Lubię sobie pomyśleć jak nasze elity pijąc mocne espresso z tych zabawnych małych filiżaneczek filuternie mrużą oczy przypominając sobie żarciki i dykteryjki. To określa elitę. Humor i dystans do siebie. Gość który potrafi się zachować w galerii Ufizzich czy na lotnisku w Zurychu i do tego napisał książkę czy wyreżyserował film to naprawdę te górne 1 %, klasa i szarm. Siedzieć z kimś takim na spektaklu w którym występuje Kuba Wojewódzki to nie byle co. Ktoś taki jak ja, kto czuje się zagubiony na dworcu w Kielcach ma dużo gorzej. Mało mnie śmieszy, większości dowcipów nie rozumiem a jak już zrozumiem to tylko przestraszę sąsiada śmiejąc się ni z gruszki ni z pietruszki na schodach wracając do domu. Ostatnie żarty naszych elit i ich niewymuszona elegancja i kultura skłoniła mnie do przypomnienia kilku zabawnych historii. Właśnie dziś gdy wspominamy tę zabawną historię gdy nabzdyczony prezydent gdzieś poleciał. Mam nadzieję że elity mnie dostrzegą, może nie zawsze do mnie dociera ich dowcip ale przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że się nie staram. Ponieważ komedię o Smoleńsku wyreżyseruje wybitny reżyser, ja zajmę się innymi nie mniej zabawnymi tematami.


Pierwsza zabawna historyjka – to naprawdę zabawna historia, profesor G. jechał sobie swoim nowym Mercedesem E Class, świetny wóz i jeszcze lepszy komfort. Po prostu płynie się po drodze. No więc jedzie sobie aż tu nagle widzi zmarzniętą kobietę. A że był człowiekiem eleganckim, znającym języki i zasady dobrego wychowania zatrzymał się.
- Dzień dobry dobra kobieto,
- Dzień dobry,
- Zmarzłaś?
- Zmarzłam.
- Jadę tu sobie takim fajnym samochodem, sam, może podwieźć?
- Ach jaki pan uprzejmy, nie ma już na tym świecie takich dżentelmenów,
- No jak nie ma, ja jestem, a dokąd jedziecie dobra kobieto,
- A przed siebie, gdzie oczy poniosą,
- No to wsiadaj, właśnie tam jadę,
I pojechali. Profesor G. zabawiał swoją towarzyszkę opowieściami o szesnastowiecznej burgundzkiej poezji gdy nagle upadła mu fajka.
- Dobra kobieto, upadła mi fajka, czy mogłabyś po nią sięgnąć,
- Oczywiście, dla dżentelmena wszystko,
No i sięgnęła, ale fajka nadal uparcie leżała.
- No nie mogę, leży i leży,
- Zaraz cofnę fotel pstryczkiem elektryczkiem i dodam gazu w celu wyprostowania kolana, będzie ci łatwiej dobra kobieto,
I tak jechali przez dziesięć kilometrów, kobieta próbowała podnieść fajkę a profesor dodawał gazu,
- Chyba się uda – krzyknęła kobieta,
- Tak, tak – krzyknął profesor i jako badacz średniowiecza dodał – głębiej, głębiej,
- Mam, mam – krzyknęła kobieta,
W tym momencie na drodze Mercedesa E Class znikąd pojawiło się drzewo, drzewa jak wiadomo stanowią w każdej katastrofie punkt zwrotny. Dopóki nie ma drzewa jest ok. Ale jak się pojawi to nie ma zmiłuj się. No i profesor rozmazał się na drzewie, a jego ostatnią myślą (jak przystało na profesora) było „dlaczego mam wrażenie, że brzoza jeszcze się pojawi w historii?”. Kobieta pomyślała „dobrze Witalij mówił – najpierw kasa”.

Druga zabawna historyjka – ta jest naprawdę zabawna, zarąbiecie zabawna, tak zabawna, że chyba tylko wyjątkowy ponurak się nie zaśmieje, miała ta historia miejsce wiele lat temu. Były to czasy ponure i mroczne. Prawdziwi patrioci siedzieli w więzieniach i tam poddani byli nieludzkiemu i barbarzyńskiemu traktowaniu. Zaczęła się od powrotu pewnego wybitnego patrioty z Paryża. Brutalny i demoniczny reżim pozwolił patriocie którego nazwijmy Adamem wyjechać do samego centrum zepsucia i zgnilizny. Był jednak (ten reżim) tak brutalny i demoniczny, że pozwolił mu wrócić by móc go gnębić i szykanować. Adam był jednak wybitną osobowością, patriotą i bojownikiem. To o takich jak on opowiadał w pieśni Cohen, porzucił żonę i dzieci i poszedł w góry walczyć. Adam był taki jak ten partyzant tylko, że kobiety zostawiał więcej niż jeden raz. I nie poszedł w góry. Więc Adam wrócił. Na Okęciu swoimi oczami bojownika dostrzegł funkcjonariuszy reżimu. Byli szarzy i złowrodzy. Jak puchacze. Adam bał się puchaczy. I clownów. Na szczęście nikt o tym nie wiedział. Adam wiedział, że zaraz po wywiadzie dla Le Soir i BBC zostanie brutalnie aresztowany. Był gotowy.
Dwa tygodnie później siedział w swojej mrocznej celi. Zapalił Galuaza bez filtra. Drzwi złowrogo się otworzyły.
- Panie Adamie, przyniosłem ryzę papieru – klawisz szukał miejsca na stole, odsunął butelkę Johnniego i położył papier – Panie Adamie mam prośbę, więźniowie się skarżą, że nie mogą spać przez tę maszynę do pisania,
Adam wbił wzrok w klawisza, ten przełknął ślinę i zaczął niezgrabie cofać się do wyjścia,
- Wy, wy myślicie, że możecie mnie złamać, że że zamkniecie mi usta, niedoczekanie wasze, ja ja pisze listy do Kiszczaka, wy, wy.
- Panie Adamie, ja tylko…,
- Wy, wy tylko, a tu ojczyzna nam umiera, i naoliwcie te wasze wstrętne ne drzwi, skrzypią ą,
Klawisz zniknął. Adam zacisnął wargi. Był zdeterminowany by zniszczyć tą wstrętną komunę.
Generał spojrzał na ekran.
- Towarzyszu pułkowniku on znowu…
- Niestety towarzyszu generale, co pójdzie do kibla…
- Może mu przyprowadzać jakieś kobiety?
- Próbowaliśmy, ale nawet nasze najlepsze funkcjonariuszki mu ulegały, jedna już się zaangażowała w podziemiu, co prawda nadal śle raporty, ale kto by tam wierzył kobiecie,
- To może jakiegoś funkcjonariusza?
- Tez próbowaliśmy, rzucił żonę i wystaje pod Victorią,
- I pomyśleć, że będzie rządził,
- Może towarzysz generał to jeszcze przemyśli,
- Nie, decyzje już zapadły, nie mam wiele do powiedzenia,
- A Turoń?
- Ooo, Turoń, słuchajcie, dajcie go do celi obok, może to jest sposób na Adama, nie wiem jak wy ale ja mam wrażenie, że może kiedyś stworzą jakiś związek, że tak powiem partnerski…


Trzecia zabawna historyjka.
- Herr Doctor, więzień Władek do pana,
- Proszę,
- Guten Tag, Herr Doctor,
- Witaj Władku, z czym przychodzisz,
- Mam problem, koli mnie w boku i pokasłuję, już drugi dzień
- Dobry Boże, pokasłujesz? Natychmiast muszę cię zbadać, zakasłaj,
- Khy, khy,
- Niedobrze, rzeczywiście pokasłujesz, hmm, niewiele mogę zrobić w tych warunkach, wiesz jest wojna, nasza armia prze i prze, są ciągłe kłopoty z zaopatrzeniem, czytałem ostatnio o doktorze Wingercloperze który stosuje w terapiach kasłania pleśnie, ale ja w to nie wierzę, mamy więc kłopot drogi chłopcze, chyba musze cię wypisać z obozu,
- Panie doktorze, ale jest właśnie przed obiadem,
- Dobrze wypiszę cię po obiedzie, tylko zgłoś się do Obersturmfurera Pipke, żeby cię skreślił z listy kolacyjnej, szkoda porcji,
 - Dziękuję panie doktorze, prześlę panu marmoladę mojej babci, z agrestu i jeżyn,
- Uwielbiam agrest Władku, zapytaj Pipkego czy nie ma jakiegoś transportu grzebieni i butów, może byś się zabrał, w twoim stanie, długie spacery są niewskazane.

Mam nadzieję na kolejne zabawne historyjki, takie do śmiechu i zastanowienie, nie jakieś plebejskie zanoszenie się i ryki. Tylko te eleganckie, elitarne żarciki, co to elita sobie opowiada np. o jakimś chuju.






 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości