Jerzy Korytko Jerzy Korytko
525
BLOG

Casus mec. Rogalskiego.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 Zanim napiszę cokolwiek innego krótko skomentuję schodzący już z pierwszego planu temat:casus mec. Rogalskiego.

Największym zagrożeniem dla  systemów demokratycznych jest ich wewnętrzna słabość. Zaprogramowana otwartość. Na idee, na ludzi. Nie będę tego rozwijał, wiadomo o co chodzi. Potężne mocarstwa zdolne do pokonania każdego zewnętrznego wroga – są bezradne – za sprawą zapisów konstytucyjnych  - wobec wrogów wewnętrznych. By to lepiej zrozumieć, dla młodszych czytelników przytoczę taki epizod z czasów Pierwszej „Solidarności”.

Gdy zapytano jednego z działaczy „S” z niedużego zakładu pracy – dlaczego oszukał swój MKZ i fałszywie podawał informację o udziale załogi w ogólnopolskim strajku – ten odpowiedział: „ a co miałem robić? Przecież te wściekłe psy powiedziały ze mi ukręcą głowę jak ogłoszę strajk–a wy, co mi zrobicie? Przecież jesteście demokraci”.

Historia autentyczna. Myślę, że to wystarczająco dokładnie przedstawia istotę problemu. Polityczni bandyci tak jak i ci „zwykli” nie przestrzegają żadnych reguł. Jak przed nimi mają bronić się demokratyczne systemy? To kwadratura koła. Wystarczy zapoznać się z zarzutami pod adresem CIA (czytaj USA). Są okresy, kiedy gołym okiem widać, że metody jakie stosuje ta służba amerykańska mają niewielki związek z praworządnością.
 Jakie to ma odniesienie do sprawy mec. Rogalskiego? Może ma a może nie ma.

Ale chciałbym Państwu zwrócić uwagę na jeden fakt. Dotyczący funkcjonowania Jarosława Kaczyńskiego w polityce. A szczególną uwagę poświęcić okresowi po 10 kwietnia 2010r. Ilu najbliższych pracowników opuściło Kaczyńskiego w pewien, dodajmy – niezwykle specyficzny sposób? Jak gdyby za sprawą ich odejścia chciano osłabić jego polityczną pozycję? Doprowadzić do rozbicia PiS? A przecież byli to najbliżsi współpracownicy szefa. Co do których miał całkowite zaufanie. Tak duże, że powierzał im np. kierowanie swoją kampanią wyborczą. Spójrzmy wstecz, by zobaczyć jak wielu to było współpracowników. Oczywiście ich powody odejścia były różne. Nie można stosować żadnej „urawniłowki”. Ale nie można też wykluczyć jednego powodu – że do któregoś z tych „dezerterów” przeszedł kiedyś pan o smutnym wyglądzie (by trzymać się stereotypów) i, ujmijmy to tak, „poprosił o to”. Bo wiecie, wasze dziecko to chodzi do przedszkola tutaj, a 15 lat temu przeszliście ulicę nie po pasach …chmmm ….i co tam mamy jeszcze…

Na każdego coś mają. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości