Akredytowany przy Komisji MAK nasz przedstawiciel płk. Edmund Klich w listopadzie 2010r. sporządził raport ze swoich ustaleń. Pięćdziesięciostronicowy dokument zawierający owe ustalenia przekazał swoim zwierzchnikom. Jeszcze przed zakończeniem prac komisji min. Millera.
Dziś treść owego raportu jest szeroko komentowana. Także tutaj, na S24 – głównie za sprawą notki Martynki.
Syntetycznie ujmowana wymowa raportu Klicha jest jasna: to strona rosyjska jest głównie odpowiedzialna za zaistnienie katastrofy smoleńskiej. Nie będę tego teraz szczegółowo omawiał. Dość powiedzieć, że Edmund Klich uważał, iż praprzyczyną katastrofy była niezrozumiała i niedopuszczalna, w świetle okoliczności, decyzja Rosjan zezwalająca na wykonanie próbnego podejścia do lądowania przez załogę Tupolewa. Wszystko to, co później nastąpiło – było konsekwencją tej decyzji. Szczegóły znaleźć można na stronie Zespołu Parlamentarnego.
Raport Edmunda Klicha został ukryty przed opinią publiczną. Nie wzięła go też w ogóle pod uwagę komisja Millera konstruując własną wersję przebiegu katastrofy. To oburzające. Istny skandal. Oto powołano naszego przedstawiciela-akredytowanego przy rosyjskiej komisji. Jedyną osobę w kraju, która miała w związku z tym najpełniejszą wiedzę o niuansach tego postępowania. I zignorowano jego ustalenia i wnioski? Ba, ukryto je przed opinią publiczną? To sprawa dla prokuratury. A może także dla Trybunału Stanu. Tego nie można odpuścić, dać zamieść pod dywan.
Ale sprawa ta ma także drugie dno. Jak to się stało, że po tak długim czasie schowany pod korcem raport nagle znajduje się w posiadaniu największej gazety opozycyjnej? Czy stoi za tym Edmund Klich (miałby do tego formalne prawo)? A jeżeli nie on – to kto?
Słabnąca pozycja Donalda Tuska i PO wskazuje na możliwość przedterminowych wyborów. I utraty władzy przez tychże. Co nakazuje wszystkim osobom związanym ze smoleńskim śledztwem na nowo przewartościować swoją rolę w całej sprawie. Ocenić ją także pod kątem ewentualnej przyszłej odpowiedzialności – politycznej, moralnej – ale i karnej.
Kto wie, może wyciek raportu Klicha to początek ujawniania i innych ukrywanych faktów/dokumentów?
Na koniec o roli Edmunda Klicha w całej sprawie. Okoliczności jego powołania na akredytowanego przy komisji MAK musiały budzić wątpliwości. Także późniejsze działania nie budziły sympatii (delikatnie rzecz ujmując). Ale wszystko ma swoje tło, punkt odniesienia. Postawię retoryczne pytanie – czy w sytuacji, gdy nie miał żadnego wsparcia ze strony naszego rządu – mógł osiągnąć więcej? Myślę, że nie miał żadnych złudzeń czego od niego oczekiwano. A porównajmy jego wnioski z tezami raportu Millera….
Pewnie mógł, ale też miał świadomość czym to się dla niego może skończyć. Prosty przykład – Rosjanie nie dopuścili go do udziału w oblocie technicznym po katastrofie. Zwracał na to uwagę – zero wsparcia. Głuche milczenie naszych władz. A przecież to była skandaliczna decyzja Rosjan. Już samo to ujawniało symulowanie przez nich rzetelnego śledztwa. Myślę, że dla Klicha od początku jasne było co tam wydarzyło się naprawdę. I wiedział, że ujawnienie tego nie leży z jakiegoś powodu w interesie naszych władz. Sam nie miał szans by to zmienić. Meteorologa, który miał odwagę napisać prawdę o znaczeniu nie zamknięcia lotniska Siewiernyj przez Rosjan – niezwłocznie odwołano. Klich pewnie mógł zrobić więcej. Ale zrobił jedno – nie zgodził się na kłamliwą wersję raportu MAK, jak zrobił to Miller ze swoją komisją. Co później bez żadnej dyskusji przyjął rząd. Klich zrobił to, co było dla niego w tamtej sytuacji osiągalne – wskazał na rosyjską odpowiedzialność. Na dziwne działania nieupoważnionych osób na stanowisku kierowania lotem - pozostawiając taką możliwość interpretacji tych działań, iż były to działania celowe. Wyraźnie wskazał na Rosjan jako głównych sprawców katastrofy smoleńskiej i to rzeczowo uzasadnił. I trzeba mu oddać za to sprawiedliwość.
Inne tematy w dziale Rozmaitości