Zdjęcie z bloga MysticMana. Po lewej - z dnia 5 kwietnia, po prawej - po katastrofie.
Zdjęcie z bloga MysticMana. Po lewej - z dnia 5 kwietnia, po prawej - po katastrofie.
Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1006
BLOG

Czy profesor Cieszewski mógł się pomylić?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 24

 Jakiś czas temu pojawiły się informacje, że rząd spore kwoty łoży na zapewnienie sobie przyjaznego wizerunku medialnego poprzez wynajmowanie jakichś agencji od public relations. Oznacza to, że nawet portale społecznościowe nawiedzają ghost writerzy, którzy, wbrew oczywistym faktom, będą bronić i chronić rządowych racji. Jakie by one nie były. Wbrew faktom, nawet najbardziej oczywistym, stosując nawet tak krętackie metody: gdyby na ten przykład ktoś twierdził, że 2 razy dwa jest 4 – to oni napiszą coś takiego –„no tak, ale autor nie wziął pod uwagę ciśnienia barycznego (nie radiowego) i w ogóle kąta padania promieni słonecznych. A wtedy – to może będzie 4,0001?”  Tak to się jawi.

Co to ma do wyniku ekspertyzy prof. Cieszewskiego? Pan profesor wyraźnie i dokładnie zaprezentował swoją drogę dochodzenia do wyniku badań. Film „lotniarza” wzięty z materiału Anity Gargas potrzebny mu był tylko do jednej rzeczy – do wykazania, że poszukiwana brzoza rosła w okolicach działki Bodina, konkretnie szopki na tej działce. Który to obiekt było łatwiej odnaleźć na zdjęciach satelitarnych. Z dokładnością dowolną. Może być nawet 50 metrów. Bowiem żadnej innej tak dużej brzozy (podkreślmy to – brzozy) w takim promieniu od szopki Bodina nie było.Na pewno nie było takiej, która byłaby złamana po katastrofie!!!

Co to oznacza? Że cała sprawa sprowadza się właściwie do odpowiedzi na jedno pytanie. Czy dzisiejsza technika badawcza zdjęć satelitarnych pozwala na odnalezienie na zdjęciu obiektu rozmiarów „pancernej brzozy”. Tak lub nie. I sprawa zamknięta. Prof. Cieszewski w swojej pracy zawodowej rutynowo właśnie takimi metodami się posługuje. Wyniki swoich badań wielokrotnie, by ustrzec się przed kompromitacją w wypadku pomyłki, weryfikował. Weryfikacji tych wyników dokonywali inni profesorzy z jego zespołu a także z innych uczelni/instytucji. Nie ma mowy o pomyłce.

Istnieje jak zawsze w badaniach empirycznych jakiś margines błędu. Ale w tym wypadku jest on bliski zeru. Bowiem kto uwierzy w to, że brzozę w dniu 5 kwietnia ktoś zasłonił ogromną płachtą, na której narysowano ją powaloną – gdy ona w rzeczywistości jeszcze stała. Albo to, że firma, która sprzedała zdjęcia celowo je akurat w tym zakresie zmanipulowała. Nierealne, niemożliwe.

Udowodnienie tych wyników oznacza jedno – Rosjanie celowo fałszowali dowody w sprawie katastrofy preparując  „pancerną brzozę”. Wbijając w nią metalowe elementy. To jest poza dyskusją. W oczywisty sposób udowodnione.

Teraz trzeba się odnieść do innych zarzutów. Równie często przywoływanych. Skąd Rosjanie mogli wiedzieć, że Tupolew właśnie w tym miejscu będzie przelatywał? Przecież tego nawet jasnowidz i telepata nie był w stanie przewidzieć.

Na takie pytanie jest bardzo proste wyjaśnienie, bardzo proste:

·       Po pierwsze– ścieżka podejścia do lądowania na lotnisko Siewiernyj była jedna, a przynajmniej to Rosjanie ją określili. To po tej ścieżce Tupolew miał być sprowadzany przez rosyjskich kontrolerów lotu komendami „na kursie i na ścieżce” z dokładnością do kilku metrów. Zważywszy na fakt, że trajektorie lotu rozrysowane po fakcie przez raporty Mak vs komisji Millera różnią się – pewna granica błędu nie ma znaczenia.

·       Po drugie– ważniejsze. Pierwsza okoliczność ma, moim zdaniem, tylko teoretyczne znaczenie. Istnieją bowiem przesłanki, że Tupolew w ogóle nad brzozą nie przelatywał, a cały przekaz na ten temat to fałszerstwo. W takim wypadku pytanie na które odpowiadam traci w ogóle znaczenie. Po prostu brzoza była elementem szerszej mistyfikacji.

Już słyszę te głosy że autora, czyli mnie, dotyka jakiś ciężki przypadek choroby umysłowej. O umownej nazwie „mandżurska choroba”. Niech i tak będzie – ale proszę wobec tego wyjaśnić dlaczego:

·       Rosjanie fałszowali elementy rzekomej katastrofy poprzez preparowanie brzozy? I wbijali w jej pień jakieś elementy samolotu, pozorując jej ścięcie w wyniku kontaktu z naszym Tupolewem?

·       Dlaczego po 5 kwietnia – a przed czasem rzekomej katastrofy wycięli istotną część lasku, dokładnie w miejscu, które wskazali jako rejon upadku Tupolewa? (zdjęcie powyżej)

·       Jak wyjaśnić fakt odkrycia przez prof. Cieszewskiego na tym rejonie (ze zdjęcia z dnia 5 kwietnia) występowanie szeregu białych obiektów, które wg profesora nie mogły być pochodzenia naturalnego np. stertami śniegu? Dokładnie w miejscu rzekomej katastrofy?

Ponadto ta cała rozpętana po katastrofie kampania dezinformacji – zapoczątkowana fałszywym czasem katastrofy, „żyzniennymi reflaksami” – dokąd to nas prowadzi? (więcej szczegółów w moich poprzednich notkach).

Oczywiście pojawi się też pytanie – po co Rosjanom byłyby  takie chwyty, co chcieli by osiągnąć przy ich pomocy. Co ukryć. Otóż sprawa nie jest tak zawiła. Samolot nie mógł, z przyczyn „naturalnych” – tak to ujmę, bez jakiejś przyczyny zewnętrznej ulec awarii wysoko nad ziemią. Miał się rozbić przy podchodzeniu do lądowania. Nie można było przewidzieć do końca, jak to będzie wyglądało. Gdyby samolot rozpadł się w niewielkim stopniu to pojawiło by się oczywiste pytanie – dlaczego nikt nie przeżył? A miało wyglądać tak, jak to pokazano…. I „wsie pagibli”…

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Rozmaitości