Jerzy Korytko Jerzy Korytko
3390
BLOG

Niepodważalność ustaleń prof. Chrisa Cieszewskiego.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 103

 Wiem, że żadne przedstawione tu argumenty nie przekonają„zdalnie zadaniowanych” czy też blogerów, których określiłem kiedyś jako „ghost writerów”. Tych nikt nie przekona, nawet ktoś o nicku tak wdzięcznym jak Jerzy Korytko. Bo przecież pracują w pocie czoła na miskę zupy i muszą wykonywać swoją coraz trudniejszą pracę siania celowego zamętu i fałszywych wątpliwości. Tekst ten kieruję przede wszystkim do czytelników, którzy jeszcze nie wyrobili sobie zdania na ten temat.

Jak wyglądała metoda ustalania położenia szukanej brzozy na zdjęciach satelitarnych? Prof. Cieszewski miał do dyspozycji trzy zdjęcia – ze stycznia 2010 roku, z 5 kwietnia i 12 kwietnia. Rozdzielczość zdjęć była następująca = 1 piksel – odpowiadał obiektowi o rozmiarach 0,5metra x 0,5metra. Zapamiętajmy to. Zdjęcia musiały pochodzić z legalnego źróła, prof. Cieszewski je zakupił, a nie szukał gdzieś, choćby lepszej jakości - w Internecie. Tego wymagała rzetelność badań.  Zwróćmy także uwagę na fakt, że nie szukał na zdjęciach jednego piksela - lecz grupy wielu pikseli – wszak brzoza miała wysokość kilkunastu metrów a szopa Bodina to na zdjęciu grupa jeszcze większej ilości pikseli. O unikalnym, w odróżnieniu od drzewa, kształcie. Czyli - rozdzielczość zdjęć była wystarczająca.

Do rozpoczęcia analiz prof. Cieszewski wykorzystał film paralotniarza z materiału Anity Gargas. Potrzebny mu on był do prostej rzeczy – do znalezienia na zdjęciach satelitarnych szopy położonej na działce Bodina, większych przecież rozmiarów, którą w związku z tym, szczególnie znając jej położenie względem jeszcze większych obiektów – łatwiej było zlokalizować. Co więcej – na zdjęciu z 12 kwietnia obok musiała znajdować się powalona brzoza. Czyli – zaczynając poszukiwania od zdjęcia z 12 kwietnia – prof. Cieszewski poszukiwał w istocie grupy dwóch obiektów = szopa + brzoza, o dużej ilości pikseli przecież, i o mniej więcej znanym w terenie położeniu, konfiguracji względem siebie. (umożliwił to film paralotniarza).

Pytanie – czy dzisiejsze techniki obróbki zdjęć satelitarnych umożliwiają odnalezienie obiektów takich rozmiarów na zdjęciach o takiej rozdzielczości? Odpowiedź musi być twierdząca. Dla prof. Cieszewskiego to rutyna, tym się bowiem na co dzień zajmuje w swojej pracy zawodowej. I tak się stało, profesor Cieszewski odnalazł szopę a obok powalone drzewo. Czy mogła być przy tym popełniona jakakolwiek pomyłka? Wykluczone. Nie było bowiem na badanych zdjęciach dwóch identycznych obiektów jak szopa Bodina.

Kolejnym etapem było naniesienie siatki na wszystkie zdjęcia uwzględniając odnalezione obiekty. A następnie porównanie:

Zdjęcia z 12 kwietnia – z tym ze stycznia. Wynik? 12 kwietnia brzoza jest obalona – a w styczniu jeszcze rośnie normalnie. Widać istotną różnicę między zdjęciami – dodajmy oczekiwaną różnicę, ponieważ brzoza miała być złamana dopiero 10 kwietnia. Ale porównanie tych zdjęć, zaobserwowane różnice dostarczają dowodu na to, że porównujemy właściwe obiekty!!!! To bardzo ważne!!!Czyli zastosowana metoda sprawdziła się, siatka naniesiona na zdjęcia została sporządzona właściwie. Nie ma mowy by było inaczej - gdy taki rezultat przynosi porównanie zdjęć ze stycznia i 12 kwietnia.

W końcu dochodzimy do finału  - prof. Cieszewski porównał zdjęcie z 12 kwietnia ze zdjęciem z 5 kwietnia. Różnic praktycznie nie ma. Dla badanej grupy obiektów. Wniosek? Brzoza na zdjęciu z 5 kwietnia była już powalona, złamana i zdjęcie w tym obszarze wygląda tak samo, jak na zdjęciu z 12 kwietnia. A podobnie różni się od zdjęcia ze stycznia. Wyniki tych badań były wielokrotnie sprawdzane przez innych wybitnych specjalistów z profesorskimi tytułami. Nie ma mowy o pomyłce. Jej praktyczne prawdopodobieństwo zaistnienia jest zerowe. Czy wymowę tego faktu mają przesłonić jakieś brednie amatorów-blogerów nie wiadomo czym motywowanych?

Ostateczny wniosek? Rosjanie celowo fałszowali dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej. Bowiem nie mogła to być po prostu „prosta pomyłka”. Nie - bowiem w pień brzozy ktoś wbił jakieś metalowe części, by uprawdopodobnić jej kontakt ze skrzydłem Tupolewa. Za sprawą analizy zdjęć satelitarnych wiemy, że brzoza była już złamana w dniu 5 kwietnia lub wcześniej – w żadnym razie nie mogła być powalona kontaktem z naszym samolotem. Czyli jest twardy dowód na celowe fałszerstwa.

Dokąd to nas prowadzi? Ta sprawa nie jest jednoznacznie dziś wyjaśniona, analizowałem ją w kilku poprzednich notkach -  niekoniecznie trzeba się z moimi hipotezami zgadzać – ale jedno jest pewne – tej sprawy nie wolno ignorować. Obala ona bowiem ostatecznie wersję przebiegu katastrofy sformułowanej w raportach MAK/Millera. Trolle czepiają się dokładności pomiaru:

Nie ma ona większego znaczenia. Dlaczego? Ponieważ na działce Bodina była tylko jedna brzoza tej wielkości i w dodatku złamana. Nawet w promieniu 100 metrów nie było innej podobnej. Ponadto - jeżeli nawet prof. Cieszewski popełnił by jakąś niewielką niedokładność - to przeciez identycznie odwzorował ją na pozostałych zdjęciach. Ważne jest, by porównywał dokładnie te same fragmenty zdjęć.
I tak właśnie zrobił

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (103)

Inne tematy w dziale Rozmaitości