Z bloga MysticMana - z lewej - zdjęcie z 5 kwietnia - z prawej - po katastrofie
Z bloga MysticMana - z lewej - zdjęcie z 5 kwietnia - z prawej - po katastrofie
Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1857
BLOG

Odkrycie prof. Cieszewskiego - co dalej?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 35

Odkrycie prof. Chrisa Cieszewskiego ma dla sprawy smoleńskiego śledztwa bardzo poważne konsekwencje. Runęły ostatnie okopy „Świętej Trójcy”. Bezpośrednia przyczyna katastrofy z oficjalnej wersji została wykluczona.

Jedno zdanie do „siewców zamętu” wbrew oczywistym faktom – prof. Cieszewski nie mógł się pomylić, jak twierdzicie, gdyż porównanie zdjęć ze stycznia i pozostałych wykazuje istotną różnicę – na zdjęciu ze stycznia brzoza rośnie „normalnie”. To dowód na to, że porównywał właściwe obiekty. Nie ma mowy o pomyłce. 5 kwietnia brzoza była powalona – tak jak i 12-tego. Ale w styczniu rosła jeszcze. To jest decydujące. Żaden inny obiekt nie dał by takiego obrazu na zdjęciach. Bo przecież w pobliżu szopy Bodina nie było drugiego, tej wielkości drzewa. A nie mógł być to ciek wodny, cokolwiek innego – gdyż wówczas nie uzyskał by takich zmian – raz rośnie – a dwa razy jest powalone.

              Jak wobec tego odkrycie prof. Cieszewskiego rzutuje na naszą wiedzę o okolicznościach katastrofy smoleńskiej? Bo waga jego ustalenia ma jeszcze inne znaczenie – pozwala w nowym świetle widzieć dotychczas znane fakty.  Drugim ważnym elementem, na który wskazał prof. Cieszewski są widoczne na zdjęciu z 5 kwietnia tzw. „białe plamy”. Otóż stwierdził on, że nie wie, co to może być i nie chciał w ogóle na ten temat spekulować – ale jednego był absolutnie pewien – to nie mogły być obiekty pochodzenia naturalnego. Np. sterty śniegu - jak dotychczas uważano. Zestawmy tą informację z innym, znanym wcześniej faktem. Widocznym na zdjęciach z 5 kwietnia i tych zrobionych bezpośrednio po katastrofie. (zdjęcie powyżej). Otóż gołym okiem widać owe białe plamy - ale i jeszcze inną rzecz – Rosjanie wycięli fragment lasku dokładnie w miejscu, który wskazali później jako miejsce katastrofy. I na tym samym miejscu znalazły się, umieszczone ludzką ręką jakieś „białe obiekty”. Wielu blogerów sugeruje (uważam podobnie), że sa to jakieś białe plandeki, pod którymi coś ukryto. Cóż innego – jak części jakiegoś samolotu by upozorować miejsce rzekomej katastrofy? Rozmiary owych plandek, cokolwiek to było – zdają się na to wskazywać. Z faktów tych wyłania się przerażający obraz – nawet blogerskie czy niezależnych ekspertów dochodzenie – jest w stanie, bez dostępu do wielu dowodów, które są w posiadaniu prokuratury – tą sprawę ujawnić, ustalić.

 Rosjanie przygotowali inscenizację katastrofy smoleńskiej.

Nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Pojawia się pytanie o celowość takich działań. Są na ten temat różne hipotezy – podstawowa to taka, że chciano pokazać taki wygląd rzekomego wrakowiska, który miał sugerować, że nikt nie mógł przeżyć katastrofy. A w rzeczywistości Tupolew miał znaleźć się gdzieś indziej.

Czy byłoby to technicznie możliwe do wykonania? Już od dawna sugerowano, że zapisy rejestratorów pokładowych Tupolewa są sfałszowane. Są wątpliwości – uzasadnione – czy na miejscu rzekomej katastrofy, od razu po jej zaistnieniu - były zwłoki ofiar. Na filmie Wiśniewskiego nie widać żadnych zwłok. Podobnie na filmie „1:24”. Chor. Muś zeznał, że widział zwłoki na miejscu katastrofy (mniej więcej godzinę po jej zaistnieniu) ale tylko jedne całe, ponadto jakieś ręce, nogi – ale całkowicie nagie. To musi zastanawiać – ponadto pojawia się pytanie – teren wrakowiska był zaraz po katastrofie otoczony kordonem funkcjonariuszy. Nikomu nie pozwalano się zbliżyć – jak to możliwe, że akurat ci trzej – Wiśniewski, N.N.(Kola?) i chor. Muś – mogli tam dotrzeć i przekazywać wygodny dla Rosjan obraz katastrofy? Bo przecież nie dostali się tam niepostrzeżenie... wielu Rosjan ich tam widziało ... i nic?

Nie zamierzam przesądzać całej sprawy, w kilku poprzednich notkach omawiałem temat szerzej – wskazując na podejmowaną przez Rosjan osłonę medialną prawdopodobnej inscenizacji. Sprawa „żyzniennych refleksow”, umieszczanie gen. Błasika w kokpicie – to niektóre z takich zabiegów.

 

Reasumując - niezbite fakty udowadniają, że Rosjanie przygotowywali inscenizację miejsca przyszłej "katastrofy" - należy szukać odpowiedzi - dlaczego to robili.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Rozmaitości