Dziś, gdy udowodniono fałszywość miejsca katastrofy w okolicach lotniska Siewiernyj – zupełnie inaczej, z tej perspektywy, wygląda większość znanych faktów.
Skoro wiadomo, że Tupolew tam nie spadł – to trzeba zacząć próbować szukać na nowo elementów tej łamigłówki, które mają znaczenie.
Dziś kilka uwag na temat możliwych przyczyn podawania pierwotnie fałszywego czasu katastrofy. Owego – 8:56.
Początkowo wielu blogerów uważało, że Rosjanie zrobili to, ponieważ nie byli pewni szczelności blokady połączeń telefonicznych. Kierowano nawet naszą uwagę w tą stronę – podając informacje, ile to osób miało włączone telefony tuż przed rzekomą „katastrofą”. I dopiero później, jak upewniono się, że wszystko gra – ujawniono czas prawdziwy. Sam w to wierzyłem. I wskazywałem w notkach na taką ewentualność.
Dziś wiadomo, że to była fałszywa interpretacja. Dlaczego to więc zrobiono? Z prostego powodu – musiano mieć czas, by odpowiednio zmanipulować dane z rejestratorów samolotu. Zapewnić jakąś kompatybilność ich zapisów, niezbędną synchronizację. Potrzebny do tego był czas. Tutaj jedna uwaga – w nocnym (z 10 na 11 kwietnia) porozumieniu naszej prokuratury wojskowej z prokuraturą FR – wymieniono czas inny – 8:41. Tyle, że to porozumienie zrazu było niejawne. A nasza prokuratura, nasz rząd – choć zdawali sobie sprawę z różnego czasu zdarzenia – czyli tego z dokumentu a tego – co publicznie twierdzono w mediach– nie reagowali na ten fakt.
Myślę, że ten czas 8:56 był podawany na wypadek, gdyby synchronizacja zapisów na tą godzinę (8:41) z jakichś przyczyn była niemożliwa. To wówczas podano by post factum jakikolwiek inny czas. Są przykłady, że nie takie sprawy nasza prokuratura milcząco akceptowała. Jak choćby unieważnienie zeznań kontrolerów lotu – i wymianę ich na inne, w dużej części zmienione. Unieważniono zeznania – a przecież nasze prawo nie przewiduje takiej możliwości. I prokuratura wojskowa „kupiła” całą sprawę.
Jaki jeszcze znany wcześniej fakt może mieć dla sprawy znaczenie? Myślę, że rozmowa z „gorącej linii” ambasadora Jerzego Bahra – z Centrum Operacyjnym MSZ. Odbyła się ona niewiele minut po katastrofie (9:07) i nie była poddana żadnej „obróbce”, zmian obrazu zdarzeń w wyniku jakichś przemyśleń, refleksji. Oto cytat:
…”Myśmy słyszeli tylko jak przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku.. „
Otóż jeżeli samolot przeleciał nad lotniskiem – to w żadnym razie nie mógł się rozbić nie doleciawszy do niego. Ale to oznacza, że najprawdopodobniej Tupolew w okolicach lotniska się znalazł. Potwierdza to też wymiana korespondencji radiowej z załogą Jaka. W takim razie jego rejestratory przynajmniej w części zawierały prawdziwe dane. I mogły stanowić podstawę, materiał do wersji zmanipulowanej.
Proszę nigdy nie tracić z pola uwagi jednego – że te wszystkie nowe analizy nie były by możliwe – gdyby nie odkrycia prof. Cieszewskiego. To tylko dzięki niemu, iż wykazał on inscenizację miejsca katastrofy, jej fikcyjność w pokazywanym miejscu – możemy powoli rozróżniać – co jest fałszem a co prawdą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości