Natura nie znosi próżni. Nie inaczej wygląda to w sprawie „smoleńskiego śledztwa”. Od dawna wiadomo, że „pancerna brzoza” jako bezpośrednia przyczyna katastrofy nie istnieje. Wskazują na to niezbite dowody. Przede wszystkim analiza zdjęć satelitarnych dokonana przez prof. Cieszewskiego. Ale też inne fakty. Np. taki film:
Widać na nim ową „brzozę” jeszcze bez metalowych odłamków w nią wbitych. Czyli - te wbito w nią później. Celowo fałszowano dowody.
Wielu blogerów zajmujących się sprawą katastrofy smoleńskiej dostrzegło znaczenie tych faktów. Przestało analizować rosyjskie fałszywki. I powstała rzeczywiście pewna próżnia medialna w tym zakresie. Ostatnio widać, że podejmowane są wysiłki, by ponownie skierować uwagę internautów we „właściwym” kierunku. Nie można przecież spraw pozostawić przypadkowi… Ponownie analizowane są jakieś kopie z kopii rosyjskich fałszywek ścieżki dźwiękowej rejestratora MARS, pojawiły się też ponownie notki wałkujące sprawę „półbeczki” i, ostatnio, analizujace ten złom, jakieś jego części, zwany "wrakiem Tupolewa". Wiadomo od dawna kto za tymi „ustawkami” stoi. Stare-nowe nicki. Takie "ustawki" robiono przecież od zawsze. Jednakże sprawa dość groźnie musiała się dla pewnych kręgów przedstawiać, skoro zapowiedziano ostatnio konfrontację ekspertów Macierewicza z ekspertami Laska! Wreszcie! A wszystko po to by utrwalać kłamliwą wersję przebiegu katastrofy wyprowadzoną na podstawie rosyjskich sfałszowanych tzw. „dowodów”. Bo różnicy między wersjami Macierewicza i oficjalną narracją w zasadzie nie ma. Obie te wersje zakładają przecież, że katastrofa wydarzyła się na Siewiernym. A tam żadnej katastrofy nie było. Pisałem na ten temat wielokrotnie – np. w notce link. Także wielu innych tekstach.
Dziś chcę zwrócić ponownie uwagę na jedną sprawę. Obecność zwłok ofiar na miejscu katastrofy. Jeżeli moje przypuszczenia są słuszne i w okolicy lotniska Siewiernyj była tylko inscenizacja katastrofy – to nasuwa się automatycznie pytanie. Co ze zwłokami ofiar? Przecież ich tam nie mogło być - przynajmniej od razu. Przyjrzyjmy się, jak ta sprawa wyglądała. Najpierw w oficjalnych raportach – MAK i komisji Millera. I co? Okazuje się, że sprawa akcji ratowniczej, położenia zwłok na miejscu rzekomej katastrofy – w ogóle nie została w nich poruszona! To absolutnie niebywałe. Samo to wystarcza, by dojść do wniosku, że to jakaś horrendalna manipulacja. Jak można tak ważne dochodzenie, w sprawie tak ważnego, tragicznego wydarzenia – przeprowadzić nie mówiąc ani słowa o pasażerach samolotu? Czasie i przyczynach ich ewentualnej śmierci? Akcji ratowniczej? Ani jednego słowa? Sytuację rozjaśniają nieco uwagi polskiej strony do raportu MAK (zawarte w załącznikach do raportu Millera):
Cóż więc mamy? Okazuje się, że Rosjanie nic nie przekazali naszej stronie. Żadnej dokumentacji z miejsca zdarzenia w tym zakresie. A ponieważ nasi przedstawiciele nie uczestniczyli w pierwszych czynnościach na miejscu rzekomej katastrofy (pisałem o tym wielokrotnie – praktycznie do 15.04 nie mieli dostępu do wrakowiska) wobec tego komisja Millera sama niczego nie mogła ustalić. A opinię publiczną okłamywano podrzucając fałszywe informacje a to o przekopywaniu terenu na 1 metr w głąb, a to o żyznienyich refleksach u trzech ofiar katastrofy… Teraz przyjrzyjmy się innym znanym okolicznościom. Zwłok ofiar na miejscu katastrofy praktycznie nikt z polskiej strony nie widział. Wyjaśniałem to w innych notkach szczegółowo. Tutaj wspomnę, że wg Wikipedii pierwsze zwłoki „odnaleziono” po mniej więcej 4 godzinach. To jakiś żart? Na filmie 1:24 po ekranie snują się jakieś postacie, słychać jakieś polskie głosy rzekomo – a tutaj – przez 4 godziny nikogo nie odnaleziono? Samolot w „drebiezgi” dziesiątki tysięcy części (przecież wybuchy, pamiętaj…) a gdzie ciała ofiar? Parę metrów kwadratowych do przeszukania – i 4 godziny nikogo nie odnaleziono? Prof. Trznadel, praktycznie zaraz po katastrofie, dostrzegł tą sprzeczność. Przy takim rozpadzie samolotu przestrzeń wokół niego musiała by być usłana ciałami ofiar, ich rzeczami osobistymi, elementami wyposażenia. A tego w ogóle nie było! Jest jeszcze inna sprawa. Na ostatniej konferencji smoleńskiej S. Zagrodzki przedstawił mapę (widocznie dokument ten Rosjanie przesłali już po publikacji raportu Millera) rozmieszczenia zwłok na miejscu katastrofy. I co z tego wynika? Ano to, że znaczna część tego obszaru była sfilmowana przez Sławomira Wiśniewskiego. A na jego filmie – sporządzonym zaraz po katastrofie, przed odnalezieniem jakichkolwiek zwłok – żadnych zwłok widać nie było. A musiało by, wg mapy – ok. 10-15 być widocznych.
Wszystkie te sprawy są znane zarówno prokuraturze jak i zespołowi Macierewicza. Celowo ukrywa się prawdę przed społeczeństwem. I to nie tylko milcząc. Ale aktywnie kierując uwagę na fałszywe okoliczności. Prokuratura wie, że wrak leżący na Siewiernym to nie wrak naszego Tupolewa. Dlatego sabotuje wyniki jego badań. Czy był wysmarowany TNT czy dżemem truskawkowym - w tej sytuacji nie ma żadnego znaczenia. W sumie to nawet zrozumiałe. Ale jednocześnie dąży się do zamknięcia śledztwa z fałszywymi konkluzjami. Pytanie jest dziś – nie – czy nasze władze ukrywają prawdę. To rzecz absolutnie pewna. Pytanie jedynie - dlaczego to robią.
Inne tematy w dziale Rozmaitości