Jerzy K. Roch Jerzy K. Roch
193
BLOG

Onet: zły Hitler nabrał dobrego Stalina

Jerzy K. Roch Jerzy K. Roch Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Autor cytowanego niżej tekstu mieni się być absolwentem historii wojskowości na skądinąd dobrej niegdyś uczelni. Ba, możemy przeczytać, że aktualnie nie tylko jest doktorantem (w domyśle – na Wydziale Historycznym), ale i nauczycielem historii. Popatrzmy więc, jak wyglądały jego zdaniem naszej dzieje.

Oto odkrycie na miarę naszej epoki. Autor polskojęzycznego portalu pisze:

Chociaż pokrętna logika najbliższych doradców Stalina próbowała uwiarygodnić tezę, że jedynym i ostatecznym celem Hitlera w Europie po zdobyciu Francji będzie Wielka Brytania, już w sierpniu 1939 r. przywódca ZSRR przy okazji podpisywania układu Ribbentrop-Mołotow miał zwrócić się do ministra Rzeszy ze słowami: "Oczywiście nie zapominamy, że waszym ostatecznym celem jest zaatakowanie nas".

Nie wiem, czy pamiętacie, drodzy Czytelnicy, mapę Europy z 1938 roku?

Jakby nie patrzeć Związek Sowiecki odgrodzony jest od Niemiec szeregiem państw, z których największa jest Polska. Nie istnieje zatem możliwość ataku lądowego. O morskim natomiast ze względu na praktyczny brak floty nawodnej (pokłosie przegranej I wojny światowej) nie było nawet co marzyć.

I co robi racjonalny rząd sowiecki, w którym Mołotow oficjalnie był najważniejszy? Ano dąży do likwidacji Państwa Polskiego tak, aby w niedalekiej przyszłości umożliwić zaatakowanie swojego terytorium przez Niemców. Ba, i to nawet z zaskoczenia.

Co więcej, w następnym roku pochłania Państwa Bałtyckie pewnie po to, by jednostki Wehrmachtu podczas ewentualnej napaści mogły spokojnie najkrótszą drogą podążać na Leningrad (obecnie Petersburg).

To tak, jakbym z obawy przed złodziejami nie zamykał drzwi wejściowych do mieszkania, a pieniądze zamiast w sejmie trzymał na stole kuchennym.

Onetowy autor ma jednak wytłumaczenie takiego zachowania. Otóż Stalin padł ofiarą uroku osobistego Adolfa Hitlera. Kto wie, może następnym krokiem będzie już oficjalne uznanie Stalina za geja, który padł ofiarą umizgiwań cynicznego transgenderowego kanclerza III Rzeszy?

Na razie jednak czytamy oględnie:

Przywódca ZSRR był jednak na tyle zaślepiony lub oczarowany swoim niemieckim sojusznikiem, że bez reakcji przyjął informację o uchwalonym przez Hitlera Planie Zbrojeniowym B, który w obliczu klęski Niemiec w bitwie o Anglię mógł w zasadzie zostać skierowany wyłącznie w jedną stronę – na Moskwę.

A niby czym miał się przejmować? Przecież od wprowadzenia 1 września 1939 roku powszechnego obowiązku obrony w ZSRS udało mu się powiększyć armię z 1,5 mln (koniec 1938) do 5,5 mln 21 czerwca 1941 roku. Ba, sama liczebność to nie wszystko – czołgi, jakie posiadała Armia Czerwona nie miały równych nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Poza tym liczebność. Tylko najlżejszych, pływających (żadna inna armia nie posiadała podobnych jednostek) miała więcej, niż wszystkich niemieckich (oraz ich sojuszników) zebranych 22 czerwca 1941 roku na froncie wschodnim. Samoloty z reguły wyposażano już w niekierowane rakiety, pierwowzór późniejszych „katiusz”. I jeśli nawet część z nich ustępowała pod względem osiągów najnowszym niemieckim, to przecież podobna sytuacja występowała i po drugiej stronie.

W skład Luftwaffe wchodziły bowiem płatowce przestarzałe już w 1939 roku nawet. Tymczasem dwa lata później taki np. Ju-87 Stuka stanowił podstawowy bombowiec nurkujący. Nie tylko on. Aż do 1944 roku użytkowany był dwupłatowiec Gotha o oszałamiającej nośności 200 kg!

Przykładów można by mnożyć. Najważniejsze z punktu widzenia Stalina i jego sztabu było co innego – oto Wehrmacht zupełnie nie posiadał smarów pozwalających na uruchamianie silników spalinowych w temperaturach zimowych. Nie było też odpowiednich środków smarnych do broni strzeleckiej, co praktycznie nie pozwalało na prowadzenie kampanii w Rosji.

A już brak paliwa, o czym Stalin wiedział doskonale (ropa z Rosji pozwoliła na ataki na Anglię czy też rejs Bismarcka), praktycznie powinien unieruchomić niemieckie wojska w połowie drogi do Moskwy. Faktycznie, było się czego obawiać… ;)

Popatrzmy lepiej na dalsze przekłamania zawarte w cytowanym tekście.


Generał z niemalże stoickim spokojem miał odpowiedzieć agentowi, że dopiero co Japończycy zapewnili radzieckie władze, iż Niemcy nie planują wojny z ZSRR. Jakby tego było mało, tego samego dnia [21 czerwca 1941 r. - HD] do ryskiego Politbiura zgłosiło się trzech niemieckich dezerterów informujących, że następnego dnia o świcie nastąpi przełamanie granicy i rozpocznie się operacja przeciwko Rosji. Stalin zareagował błyskawicznie: dwóch dezerterów kazał aresztować, a trzeciego, Alfreda Liskowa, rozstrzelać.


Prawda jest zgoła inna. Aż do połowy 1942 roku Liskow był wykorzystywany przez sowiecką propagandę. Nie wiadomo, czy zginął. W każdym bądź razie do dzisiaj w Rosji jest uważany za bohatera.

https://miastokolobrzeg.pl/historia/21374-jak-stolarz-spod-kolobrzegu-obnaza-manipulacje-putina.html


Autor notki w swojej usilnej pogoni za pokazaniem przeważającej siły Wehrmachtu podaje nawet liczbę czołgów, jaką dysponował Hitler, z zadziwiająco dużym naddatkiem.

Przy granicy z ZSRR znajdowało się już wojsko niemieckie skoncentrowane w sile 4,6 mln żołnierzy wszystkich formacji, 4 tys. czołgów i dział pancernych, 3,9 tys. samolotów, wspierane dodatkowo przez 40 dywizji sojuszniczych (rumuńskich, węgierskich, fińskich i słowackich). Trudno powiedzieć, czy Stalin wciąż jeszcze wierzył, że całe to wojsko odbywa jedynie manewry przed planowaną na lato inwazją na Wielką Brytanię. Liczby te z pewnością mogłyby podobać się wspomnianemu na wstępie Cesarzowi Francuzów, który z równie imponującą (jak na swoje czasy) wyprawiał się za Berezynę.

Liczba czołgów (w tym będące raczej tankietkami wozy PzKpfW I) po stronie niemieckiej wynosiła 3612, zaś liczba żołnierzy – ciut więcej, bo 4 733 990. Natomiast liczba samolotów zawyżona jest aż o 1000!

Po co?

Jednocześnie onetowy historyk zapomina podać, że w ciągu pierwszego miesiąca walk sowieci stracili blisko… 7 mln żołnierzy – rannych, zabitych, zaginionych i wziętych do niewoli. Praktycznie pozbawiony rezerw Wehrmacht dzięki zaskakującemu atakowi przejął nagromadzone zapasy broni, amunicji, paliwa. Ba, nawet wagony kolejowe, węgiel i… szyny kolejowe. Doskonale sprawdzająca się w roli armaty przeciwpancernej sowiecka 3-calowa armata polowa uratowała oddziały niemieckie przed niepokonanymi sowieckimi czołgami.

Gdyby historyk Mateusz Raszyński chciał rzetelnie opisać zdarzenia 22 czerwca 1941 roku musiałby wyjaśnić, skąd nad samą granicą znalazło się tyle wojska. I dlaczego budowano lotniska nad samą granicą (bywało, że i 2 km od niej!).

Nawet zupełnie nie mając pojęcia o krążących w Armii Czerwonej rozkazach, nie mając pojęcia o założeniach strategicznych Sowietów czy też nie mając pojęcia o tym, kim był Lenin, widać wyraźnie, że wojska sowieckie nie szykowały się do obrony, ale do ataku.

Czy wg Raszyńskiego Stalin  wysłał te niewidziane do tej pory masy wojska na grzyby w nagrodę za dobre zachowanie?



Jeszcze dalej brnie w szaleństwo stary komuszy „pijarowiec”, ongiś z-ca rednacza Trybuny Robotniczej, potem zaś współpracownik lewackich pisemek typu NIE, „Fakty i Mity” itp. Jarosław Augustyniak.

Publikując na ruskim portalu (dez)informacyjnym SPUTNIK najwyraźniej przypomniał sobie własne teksty z okresu stanu wojennego. Wali bowiem równo:


Gdyby Hitler nie napadł na ZSRR i skupił się na Wielkiej Brytanii, można spodziewać się, że po jakimś czasie byłby nawet możliwy pokój w Europie, którą Hitler budowałby według swych pomysłów. Podbita czy nie, Anglia byłaby na marginesie tworzonej przez Hitlera Europy. Europy bez Żydów i z ograniczoną liczbą Słowian. Kto, by mu zagroził? Wielka Brytania nie była zdolna do żadnych działań wojennych na kontynencie. USA jeszcze do wojny nie przystąpiły. Oczywiście, że ZSRR miał inne niż Niemcy interesy. Szczególnie na Bałkanach. Uwidoczniło się to zwłaszcza po napaści Niemiec na Jugosławię. Związek Radziecki przerwał wtedy dostawy ropy do Niemiec. Stalin, odsuwając od siebie wojnę już paktem Ribbentrop-Mołotow, gdyby Hitler go nie zaatakował, też by najprawdopodobniej tego nie zrobił.

My jednak, przez czystą prawicową złośliwość, ciągle jakoś nie potrafimy zapomnieć tych oto słów Lenina:


Należy wykorzystywać przeciwieństwa i sprzeczności między dwoma imperializmami, między dwiema grupami państw kapitalistycznych, podjudzając jedne przeciwko drugim.

(Lenin, Dzieła, t. 42, str. 53, Warszawa 1983-90)

Co więcej, wrodzona czarnosecinność każe pamiętać i te:


Socjalizm, który zwyciężył w jednym kraju, bynajmniej nie wyklucza od razu wszystkich wojen w ogóle. Przeciwnie, zakłada je.

(op. cit., t. 13, str. 29)

Przebiegli antykomuniści są aż tak zajadli, że potrafią nawet sięgnąć do samych źródeł, jakim były ówczesne wydawnictwa sowieckie. Oto jak w istocie wyglądała doktryna wojenna miłującej pokój ojczyzny światowego proletariatu pokazuje nam Sebastian Chojnacki (w: Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej, Tom XLIX, zeszyt 2). W artykule Sowiecka sztuka operacyjna w latach 1940-1941 pisze:


Od drugiej połowy roku 1940 Związek Sowiecki planował agresję na swojego zachodniego sąsiada. Nie był to atak skierowany tylko na III Rzeszę, ale również na Finlandię. W dostępnych obecnie dokumentach brak jest planów ataku na Rumunię. Brak agresywnych zamiarów Armii Czerwonej względem tego państwa w tym okresie potwierdza bierność Frontu Południowego w pierwszych dniach po 22 czerwca 1941 roku. Pierwszym dokumentem świadczącym o tym jest raport ludowego komisarza obrony ZSRS i szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej do KC WKP(b) na ręce Józefa Stalina i Wiaczesława Mołotowa, „O zasadach strategicznego rozwinięcia Sił Zbrojnych ZSRS na Zachodzie i na Wschodzie”, podpisanego najpóźniej 19 sierpnia 1940 roku. Dowództwo Armii Czerwonej zamierzało główne uderzenie wyprowadzić na Zachód: „Podstawowym zadaniem naszych wojsk jest doprowadzić do klęski sił niemieckich koncentrujących się w Prusach Wschodnich i w rejonie Warszawy; uderzeniem wspierającym zadać klęskę zgrupowaniu nieprzyjaciela Iwango-rod [Dęblin] Lublin, Hrubieszów, Tomaszów, Sandomierz”. W kwestii Finlandii warte odnotowania jest zdanie: „Przystąpienie do wojny samej Finlandii jest mało prawdopodobne”.18 września tego samego roku ukazały się dwa dokumenty podpisane przez Siemiona Timoszenkę i Kiriłł Mierieckowa (wykonawca: Aleksander Wasilewski). Pierwszy z nich to raport numer 103202/ow ludowego komisarza obrony ZSRS i szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej dla KC WKP(b) do J. Stalina i W. Mołotowa „O zasadach rozwinięcia strategicznego sił zbrojnych ZSRS na Zachodzie i na Wschodzie”. Zarówno pod względem nazwy, jak i treści, dokument jest powtórzeniem planu z 19 sierpnia. Kierunek fiński pozostawał drugorzędny.

Tymczasem słynna dyrektywa nr 21, zatwierdzająca plan ataku na ZSRS, była opóźniona o jakieś pół roku w stosunku do sowieckich przygotowań.

Pośpiech, świadomość, że lada moment można spodziewać się druzgocącego ciosu ze Wschodu, zaważyły na improwizowaniu wojny przez Niemców.

III Rzesza z całą pewnością nie była przygotowane do wojny z ZSRS. Jednocześnie nie miała innego wyjścia, jak tylko uderzyć.

Dzisiaj możemy na szczęście otwarcie dyskutować, czy wielka klęska sowiecka poniesiona na samym początku wojny (ponad 3 miliony jeńców, co najmniej drugie tyle zabitych, rannych i zaginionych) była spowodowana masowymi dezercjami sowieckich żołnierzy (tak: Marek Sołonin*), czy też była wynikiem tego, że żołnierze byli pozbawieni a to broni, a to amunicji, a to dowództwa. Wszystko bowiem dopiero jechało nad granicę.

Jedno jest tylko pewne – 22 czerwca 1941 r. Stalin przegrał wojnę o panowanie nad światem.


Cytaty: https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/operacja-barbarossa-80-rocznica/qcwyk11,79cfc278

https://pl.sputniknews.com/20210622/co-by-bylo-gdyby-niemcy-nie-napadly-na-zsrr-sputnik-15246079.html

                                                                                                                                                                                                            23.06 2021

____________________________________________________
*
„Niestety, obalając stare mity, Suworow pospieszył się i zastąpił je nowymi. Okazuje się, że Armia Czerwona była wielka i potężna – ale tylko do godziny trzeciej rano 22 czerwca 1941 roku. Następnego dnia była ona już wykrwawiona i rozbrojona na skutek niespodziewanej napaści hitlerowców. Z trylogii Suworowa płynie pieśń Pierwszego Obezwładniającego Uderzenia: «W czasie niespodziewanego uderzenia radzieckich czołgistów wystrzelano jeszcze przed tym, zanim dobiegli oni do swoich czołgów, a czołgi spłonęły lub zostały zdobyte bez załóg (...) Niespodziewane uderzenie na lotniska oślepiło dywizje pancerne (...) Radzieckie samoloty rozpoznawcze nie mogą podnieść się w niebo (...) Naszemu cyklopowi wybito oko. Nasz cyklop jest ślepy. Macha on gołymi pięściami i miota się w bezsilnej złości.» I tak dalej. (…)

Przy całkowitej zewnętrznej sprzeczności i wersja Suworowa, i wersja Stalina-Chruszczowa zgodne są w jednym: przyczyny katastrofy wojennej upatrują one w liczebności i jakości czołgów i samolotów, starannie unikając wszystkiego co jest związane z działaniem (lub brakiem działań) czołgistów, artylerzystów, lotników, obsługi karabinów maszynowych i ich dowódców.

Trudno powiedzieć, czy fałszywy trop, na który Wiktor Suworow skierował rzesze swych zwolenników, był rezultatem mijania się z prawdą w dobrej wierze, czy też mamy do czynienia z zamierzoną literacką mistyfikacją. Jakkolwiek było, w ostatnich latach w literaturze historycznej dużą popularność zdobyły obie suworowowskie legendy: i ta o «pierwszym obezwładniającym uderzeniu Wehrmachtu», i ta, że klęska Armii Czerwonej spowodowana była tym, że wojska, które szkolono, wyposażono i przygotowano do prowadzenia operacji zaczepnych, zostały 22 czerwca 1941 roku zmuszone do przejścia do obrony.”


Mark Sołonin: 22 czerwca 1941, czyli jak zaczęła się Wielka Wojna Ojczyźniana. (tłum.) Tomasz Lisiecki. Poznań: Rebis, 2008, s. 20, 23. ISBN 978-83-7510-130-0.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura