Jacek K. Sokołowski Jacek K. Sokołowski
684
BLOG

Po co ta wojna?

Jacek K. Sokołowski Jacek K. Sokołowski Polityka Obserwuj notkę 3

Kolejne działania decydentów PiS układają się w serię komunikatów pod adresem polskiego wymiaru sprawiedliwości:

- objęcie Ministerstwa Sprawiedliwości przez Zbigniewa Ziobrę;

- odmowa przyjęcia ślubowania sędziów TK wybranych przez poprzedni Sejm dzięki „skokowi” na ustawę o TK;

- ułaskawienie Mariusza Kamińskiego.

Nie jestem pewny, jaka była intencja prezesa Kaczyńskiego i prezydenta Dudy (gdyż to oni dwaj stoją za tymi decyzjami), ale nie mam wątpliwości, jaki będzie – jak to się w teorii komunikacji ładnie nazywa – received message. Otóż sędziowie i duża część szeroko rozumianego środowiska prawniczego odbiorą to jako otwarte wypowiedzenie politycznej wojny.

Pytania nasuwają się dwa: czy ta wojna ma sens i dlaczego właśnie, ze wszystkich możliwych frontów, ten został otwarty tak szybko i zdecydowanie.

Polski wymiar sprawiedliwości ma wiele wad i z pewnością wymaga nawet nie tyle reformy, co wielu reform. Ale żeby przeprowadzać reformy w obrębie dość hermetycznych grup zawodowych, połączonych silną więzią środowiskową, trzeba mieć w ich obrębie sojuszników. Środowisko prawnicze – jak każde – nie jest jednolite. Ścierają się w nim różne grupy interesu, przy czym linie podziałów przebiegają nie tylko pomiędzy poszczególnymi zawodami ale również w ich obrębie. Nie brakuje wśród sędziów, adwokatów i prokuratorów osób, które dostrzegają dysfunkcjonalność struktur, w których wykonują zawód i które gotowe byłyby poprzeć postulaty zmian. Pod pewnymi wszakże warunkami, z których najważniejsze to stopniowy charakter tych zmian i ich dokładne przygotowanie merytoryczne. Wszyscy mają już dość „genialnych” projektów, które pod szczytnymi hasłami zamiast usprawnić cokolwiek, wprowadzały tylko dodatkowe obciążenia, nie przekładające się na wzrost jakości orzekania. Albo wprowadzały rozwiązania po prostu bezsensowne (pierwsze z brzegu przykłady: „darmowa” pomoc prawna, elektroniczne protokoły w sądach). Większość tych projektów wprowadzona została za czasów PO, stąd korekta części rozwiązań narzuconych wymiarowi sprawiedliwości przez poprzednie rządy mogłaby prowadzić do zyskania przychylności dużej części aparatu sędziowskiego.

Podjęcie zamiast tego działań, odbieranych jako prowokacja sprawi, że podziały o których piszę staną się mniej istotne, gdyż mechanizm lojalności środowiskowej prowadzić będzie do „zwarcia szyków”. Moim zdaniem konsekwencją będzie niepowodzenie wszelkich prób reformy – obojętne, sensownych czy nie – gdyż będą one odrzucane en tout. Co prowadzi do wniosku, że wojna nie ma sensu. Ktokolwiek chce zmienić polski wymiar sprawiedliwości, musi robić to małymi kroczkami i musi wejść w sojusz z jakąś częścią środowiska. W przeciwnym razie nie osiągnie nic, poniesie natomiast wysoki koszt polityczny.

Dlaczego kierownictwo PiS wybrało taką właśnie strategię? Mogę tylko zgadywać, ale wydaje mi się, że bierze się ona ze zdemonizowanego obrazu wymiaru sprawiedliwości, jaki dominuje w tej partii. Sądownictwo i prokuratura postrzegane są w PiS w bardzo czarnych barwach, jako skorumpowane i nieudolne. Środowisko sędziowskie zaś uważane jest za jeden z systemowych „hamulców” wszelkiej zmiany instytucjonalnej. Moim zdaniem ta diagnoza jest błędna. Owszem, są obszary na których szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości działa bardzo nieudolnie (za taki uważam prokuraturę). Są jednak takie, gdzie potrzebna jest korekta, a nie rewolucja (np. sądy cywilne).

Mam też jeszcze jedno, niewesołe, przypuszczenie. Błędna diagnoza i demonizowanie środowisk prawniczych wiąże się z niewielką znajomością funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i jego problemów. Podejrzewam, że programu reform potrzebnych polskiemu sądownictwu Prawo i Sprawiedliwość po prostu nie ma. I stąd – zamiast ogłosić „mapę drogową” dla programu naprawczego, a następnie szukać dla niej sojuszników – wybrało konfrontację o charakterze personalnym. Tylko że to do żadnych zmian na lepsze nie prowadzi.

Lubię prawo ale - wbrew znanemu zaleceniu Bismarcka - zawsze pragnąłem wiedzieć jak ono powstaje. Dość szybko (czyli mniej więcej w okresie doktoratu) przesunęło to punkt ciężkości moich zainteresowań z rozumianej dogmatycznie nauki prawa na studia nad polityką - bo to ona przede wszystkim wpływa na kształt norm prawnych. W ten sposób zacząłem "podwójne życie" - jako radca prawny zmagam się z praktycznym stosowaniem przepisów, a jako akademik staram się ustalić co wpływa na decyzje polityczne, których efektem te przepisy są. Od 2012 roku kieruję interdyscyplinarną jednostką badawczą - Centrum Badań Ilościowych nad Polityką Uniwersytetu Jagiellońskiego (http://www.cbip.uj.edu.pl/)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka