Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
1250
BLOG

Milcząca minister edukacji

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 30

Mija sto dni od momentu powołania nowo-starego rządu premiera Tuska. Jak na razie rząd ów notuje serię kompromitujących wpadek, a jego szef zaczyna dystansować się od decyzji zarówno własnych, jak też innych członków gabinetu. Równocześnie dokonuje przeglądu pracy poszczególnych ministrów. Oczywiście jest to kolejna próba gry w dobrego cara i złych bojarów. Ma ona ukazać Donalda Tuska jako troskliwego i zaangażowanego "Ojca Narodu", zmuszonego do ciągłego pilnowania swoich podwładnych, gdyż bez takiej stałej kontroli mogliby nie rozumieć światłych pomysłów swojego szefa i wpędzać go w nieustanne kłopoty, podejmowanymi przez siebie decyzjami. Skądinąd tworząc swój drugi gabinet premier nie tyle zwracał uwagę na kompetencje kandydatów na ministrów, ile na ich partyjne umocowanie, stopień lojalności wobec niego oraz pilnował, aby w nowej roli nie mogli zabłysnąć, gdyż gwiazdą tego rządu może być tylko Donald Tusk. W ten sposób powstał najdziwniejszy gabinet po 1989 r. i od razu niektórzy jego członkowie błysnęli swoją niekompetencją. W tej materii póki co zdecydowanie brylują ministrowie transportu i sportu, którzy wręcz idealnie spełniają warunki bycia członkami tego gabinetu.

W cieniu innych ministrów ulokowała się nowa minister edukacji Krystyna Szumilas (również spełniająca warunki premiera Tuska w 100%), w jego poprzednim gabinecie pełniła ona funkcję pierwszego zastępcy minister Hall. Otóż ona z kolei postanowiła nie zabierać głosu publicznie w żadnej istotnej sprawie i unikać kontaktów z obywatelami, którzy mogliby zmusić ją do zajmowania stanowiska w niepokojących ich kwestiach lub oczekiwać odpowiedzi na nurtujące ich pytania. I tak np. przedstawiciele obywatelskiej akcji "Ratuj maluchy" od prawie stu dni bezskutecznie zabiegają o spotkanie z panią minister. Można odnieść wrażenie, iż strach minister edukacji przed zajmowaniem stanowiska w jakiejkolwiek sprawie wynika ze świadomości roli jaką ma ona do wykonania, w tej roli nie przewidziano żadnej samodzielności, wiedząc chyba, że do takowej jest ona po prostu niezdolna.

W ostatnich tygodniach nie tylko kwestie ulokowania w szkołach wszystkich sześciolatków podnoszą temperaturę edukacyjnych sporów, ale nade wszystko przyczyniają się do tego podejmowane przez samorządy działania związane z likwidacjami bądź przekształceniami szkół (placówek oświatowych). Równocześnie powoli do nauczycieli i szerszej publiczności zaczynają docierać w pełni informacje o zmianach, jakie od 01. 09. 2012 r. nastąpią w pracy szkół średnich, powodując dewastację dotychczasowego systemu kształcenia ogólnego, a w konsekwencji praktyczną likwidację istniejącego modelu liceów ogólnokształcących. W żadnej z tych spraw minister Szumilas nie zechciała się publicznie wypowiedzieć. Taka postawa osoby odpowiedzialnej za krajową politykę oświatową stanowi jaskrawe lekceważenie obywateli-podatników, utrzymujących panią minister i jej rozrośniętą ponad wszelkie potrzeby administrację.

Stanowisko MEN-u w sprawie likwidacji szkół jest klasycznym zepchnięciem problemu na lokalne władze, administracja oświatowa uważa, że te kwestie jej nie dotyczą. Warto jednak przypomnieć minister Szumilas i jej urzędnikom, iż odpowiadają za kreowanie krajowej polityki oświatowej, a większość samorządowych decyzji wynika z kłopotów generowanych przez fatalne zasady subwencjonowania oświaty samorządowej. Poza tym, zamiast zajmować się sprawami marginalnym,i ludzie ci powinni wreszcie poważnie podejść do pracy nad zmianami systemu finansowania polskiej oświaty. Na razie czynią to za nich samorządowcy. W tym kontekście szczególnego wymiaru nabiera pomysł utworzenia w ministerstwie edukacji nowego departamentu ds. współpracy z samorządami. Czyżby nowa grupa dobrze opłacanych urzędników miała być lekarstwem na dotychczasową niemoc MEN-u w tej kwestii? To klasyczne biurokratyczne działanie jeszcze bardziej utrudni życie samorządom, gdyż nowy departament wyprodukuje z pewnością nowe arkusze i tabele sprawozdawcze, którymi zasypie lokalne władze. Skądinąd od kilku lat mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem, oto wraz ze zmniejszaniem się kompetencji i zadań administracji oświatowej rosną koszty jej utrzymania. Większość szefów gmin i powiatów nawet nie próbuje  poszukiwać w kuratoriach pomocy w rozwiązywaniu problemów prowadzonej przez samorząd oświaty. Kuratorzy stali się zgodnie z zaleceniami Katarzyny Hall wojskiem ministra, a więc, gdy milczy minister, to i oni nie zabierają głosu w żadnej sprawie.

Od paru lat większość czasu zajmuje kuratorom i ich urzędnikom wdrażanie nowego systemu oceny jakości pracy szkół, będącego jednym z istotnych elementów oświaty wg minister Hall, czyli oświaty o pozornych wymaganiach. Zresztą również ten kuriozalny i drogi system, przygotowany pod bezpośrednim nadzorem ówczesnej wiceminister Szumilas, został wprowadzony praktycznie bez żadnego zainteresowania ze strony polityków opozycji i dziennikarzy. Tymczasem mamy do czynienia z wydawaniem publicznych pieniędzy m.in. na tworzenie raportów o pracy szkół, z których niczego nie można się dowiedzieć o ich rzeczywistych problemach. Pomimo to system się rozkręca, wizytatorzy kuratoryjni szkolą się na potęgę, pieniądze unijne przerabiane są bardzo sprawnie i tylko szkoły oraz ich uczniowie nie odnoszą z tego żadnych korzyści. I tak np. w raportach o pracy szkół podstawowych znajdują się rozważania o przygotowywaniu uczniów do wejścia na rynek pracy, natomiast wcale nie budzi zainteresowania kuratoryjnych wizytatorów radzenie sobie nauczycieli tych szkół z wprowadzaniem maluchów w świat szkolnych obowiązków, czy też przygotowywaniem dzieci do dalszej edukacji. Ktoś złośliwy mógłby po przeczytaniu tych raportów dojść do wniosku, że polskie szkoły podstawowe będą teraz przygotowywać uczniów do pracy. Ale to tylko ktoś złośliwy, gdyż tylko taki człowiek może nie zrozumieć światłych zamierzeń ekipy pań Hall i Szumilas... Bywa również, że czytając raport o pracy technikum można mieć kłopoty ze zorientowaniem się, w jakiej specjalności szkoła ta kształci swoich uczniów. W tym przypadku można podziwiać biurokratów zapisujących trzydzieści kilka stron sprawami dotyczącymi średniej szkoły zawodowej bez zauważenia branży dla której potrzeb ona kształci. Generalnie cały ten kosztujący ok. 80 mln zł system to kwintesencja polityki edukacyjnej tego rządu, czyli wiele szumu, kosztów i ujemne efekty (obniżanie poziomu kształcenia).

Również kwestia nowego systemu pracy szkół średnich, która przemknęła ostatnio przez media, nie skłoniła minister Szumilas do poważnego odniesienia się do sygnalizowanych zagrożeń. Można stwierdzić, iż oświatowi urzędnicy obecnej koalicji uważają, że podejmowanie dyskusji wokół prowadzonych przez nich działań jest niepotrzebne, gdyż przecież wg nich to właśnie oni wiedzą najlepiej, co dla przyszłości młodych Polaków jest najlepsze i na jakiekolwiek dyskusje szkoda im czasu. To, że rodzice domagają się prawa do decydowania o wcześniejszym posyłaniu dziecka do szkoły, jest traktowane przez nich jako swoista rodzicielska fanaberia. Podobnie, jak kwestionowanie ich pomysłów na szkołę bez wymagań. Obserwacja tego, co wyprawiają z naszą oświatą w ostatnich latach urzędnicy i politycy związani z obecnym rządem, skłania do jednej konstatacji: czas na poważną obywatelską akcję jej ratowania, gdyż jeżeli tego nie uczynimy, to za kilkanaście lat już nikt nie będzie w stanie zorientować się, jak marny jest poziom kształcenia w polskich szkołach, a jedynym pragnieniem ich absolwentów będzie przysłowiowe grillowanie i ewentualnie odwiedzenie piłkarskiego stadionu, a ktoś zadający przedstawicielom władzy jakiekolwiek poważne pytania będzie traktowany jak swoisty dziwak. Może dlatego również minister Szumilas woli milczeć.       

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości