Julia M.Jaskólska Julia M.Jaskólska
1358
BLOG

Papuga na ławie oskarżonych

Julia M.Jaskólska Julia M.Jaskólska Polityka Obserwuj notkę 2
Warszawski kataryniarz, Piotr Bot, dostał w kwietniu ub.r. od straży miejskiej mandat za „nielegalny handel”, bo nie tylko grał mazurki Chopina, popularne melodie „Warszawa da się lubić”, czy „Siekiera, motyka”, ale także prowadził małą loterię z fantami. Kataryniarz kary nie przyjął i sprawa trafiła do sądu.
 
Jak powiedział przed sądem strażnik miejski, będący oskarżycielem publicznym, kataryniarz miał prowadzić sprzedaż żołnierzyków, diabełków, piłeczek i pamiątek poza miejscem wyznaczonym do handlu, m.in. na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Kataryniarz twierdzi, że nie były to przedmioty przeznaczone na handel, lecz pamiątki związane z Warszawą, będące fantami w loterii, w której każdy los wygrywa, a więc nie ma też mowy o hazardzie.
 
Trudno przewidzieć komu rację przyzna sąd i czy postępowanie zakończy się na czwartej z kolei rozprawie, która odbędzie się pod koniec marca. Sprawę bowiem dodatkowo komplikuje fakt, że oprócz muzyki kataryniarza atrakcją jest papuga Karlos, która za 2 zł wyciąga chińskie wróżby i horoskopy. Sędzia pytał już na rozprawie w styczniu, czy kataryniarz losy sprzedawał bezpośrednio czy przy pomocy papugi? Sprawa zatem jest rozwojowa i nie wiadomo, czy współudział Karlosa to będzie okoliczność łagodząca dla Piotra Bota czy obciążająca, a jeśli tak, to czy nie skomplikuje to całego postępowania. Bo jeśli w nielegalny proceder byłaby rzeczywiście zamieszana papuga, to czy można ją przesłuchać, czy jest pełnoletnia, co na to obrońcy praw zwierząt itd. No a przede wszystkim czy można papugę skutecznie zdyscyplinować, czyli opodatkować?
 
I tak dochodzimy do sedna, do podatków, bo w całej historii z kataryniarzem o nic innego nie chodzi. Jeśli bowiem zostałby on uznany za winnego, który dopuścił się „nielegalnego handlu”, to i tak całe przewinienie sprowadzałoby się do tego, że nie miał zezwolenia na ów wielki handel losami, a więc to ciągnienie wróżb po 2 złote za sztukę przez papugę nie byłoby opodatkowane raz w formie zezwolenia, a dwa w formie podatku dochodowego. Na tym polegałby cały wielki szwindel warszawskiego kataryniarza działającego ze wspólnikiem o imieniu Karlos.
 
W życiu doczesnym pewne są tylko śmierć i podatki , a w Polsce pewne jest jeszcze kilkukrotne opodatkowanie tego samego. W Poznaniu, czy we Wrocławiu obowiązuje już na przykład podatek od deszczówki, skoro nie cała woda, jak odkryły bystre samorządy, wsiąka w działkę, mimo płacenia podatku od nieruchomości; płacimy tzw. belkowe od oszczędności mimo odprowadzania podatku dochodowego. Możemy się jeszcze spodziewać podatków od jazdy samochodem osobowym, mimo dokładania się już do utrzymania dróg płaceniem wysokiej akcyzy w cenie paliwa, od wypłat z bankomatu (nad ustawą wprowadzającą opłaty pracuje resort finansów), mimo wcześniejszego opodatkowania pieniędzy zdeponowanych na kontach podatkiem dochodowym i tzw. belkowym. Do tego mogą dojść „peronówki” i „bykowe” rodem z PRL, podatek od grzybobrania, od wjazdu do centrum miasta, no i na pewno dojdzie od śmieci, bo klamka zapadła i od lipca w całej Polsce będzie obowiązywać opłata śmieciowa.
 
I co, nadgorliwość strażnika miejskiego, który chciał wlepić kataryniarzowi mandat za „nielegalny handel” i pytanie sędziego o udział papugi w procederze może nie wpisują się w ten klimat? Barei tylko brak, bo tyle byłoby przynajmniej nasze, co byśmy się pośmiali.
 
tekst opublikowany na portalu stefczyk.info

Zapraszam na moją stronę autorską jakuccy.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka