Abp Nycz powiedział, że krzyż ma prawo do obecności w przestrzeni publicznej, ale nie tak, by budzić zgorszenia, jak miało to niedawno miejsce.
Jakie zgorszenie ma Arcybiskup na myśli? Chyba nie chce on powiedzieć, że chrześcijanie mają chować krzyże w obawie przed pijaną hołotą. Albo że jeśli tej hołocie będziemy ustępować, to przestaną siać zgorszenie?
O krzyżu jako źródle zgorszenia czytamy u św. Pawła (Ilist do Koryntian): "Głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, (...) mocą Bożą i mądrością Bożą" (23-24). Czy to nie jest wezwanie do postawy heroicznej? Ludzie modlący sie pod krzyżem może i błądzą. Ale ich postawa jest heroiczna.....
A jeśli już jesteśmy przy zgorszeniu......
Pamiętam z Ewangelii: "Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy".Nie ma tam zalecenia:zwołaj konferencję prasową.... (więcej: Sztuka napominania ). Zapewne krótka, szczera rozmowa z tymi umęczonymi ludźmi pod krzyżem załatwiłaby sprawę. Gdy ludzie ze sobą rozmawiają, pojawia się miejsce na miłość. Gdy komunikują się za pośrednictwem mediów, zatraca się relacje międzyosobowe. Pojawia się miejsce na nienawiść. Zwłaszcza gdy traktuje się drugiego człowieka przedmiotowo. "Obrońcy krzyża" są od wielu dni przedmiotem nienawiści. Arcybiskup głosząc że im chodzi tylko o politykę zachował się tak samo. Potraktował ich jak bezwolną masę. Skąd wiadomo, jakie są motywacje poszczególnych osób. Zapakowanie wszystkich do jednego wora z napisem PiS bardzo ułatwia sprawę. Można problem łatwiej usunąć nie patrząc na czyjąś krzywdę.
Przeczytałem dziś w jednym z komentarzy na salon24.pl: "Teraz spadówa panowie i panie spod krzyża.". A potem usłyszałem jak hierarchowie, mówią iż"to" nie powinno być tematem zastępczym. Bo mamy kryzys i inne ważniejsze rzeczy. Czy dla chrześcijanina rzeczywiście są ważniejsze rzeczy niż"to"?
Na koniec pozwolę sobie na cytat z blogu kjmana:
"Stłoczona grupka przerażonych ludzi chroni się w słabo oświetlonym zaułku ulicy. Dokoła hordy rozbestwionych, pijanych wyrostków rzucają kamienie w kierunku chroniących się. Padają obraźliwe wyzwiska, przekleństwa. Bandyci podbiegają co chwilę do grupki i plują w twarz zaszczutym ludziom i biją ich po twarzy. W odległości kilkudziesięciu metrów stoi oddział policji ale żaden z policjantów nie interweniuje. Niektórzy z nich nawet uśmiechają się, co jeszcze bardziej zachęca młodocianych gangsterów. Narodowosocjalistyczna młodzież dawała w ten sposób upust swojej radości po objęciu przez NSDAP wszystkich organów władzy w Niemczech…
Ta przerażająca scena powtarza się prawie 80 lat później na Krakowskim Przedmieściu, przed Pałacem Prezydenckim."
Czy te sceny sprzed lat były także 'gorszące'? Może po latach znów bedziemy otwierać archiwa i dowodzić że jednak biskupi pomagali po cichu prześladowanym ludziom?
Inne tematy w dziale Rozmaitości