Pod krzyżem w Warszawie od wielu dni modlą się ludzie, którym trzeba jakoś pomóc. I nie chodzi mi tu nawet o wsparcie, o troskę, o pomoc organizacyjną. Chodzi o pomoc w honorowym zakończeniu konfliktu. Może byłoby sensowne zaproponowanie pośrednictwa między biskupem Nyczem a nimi (skoro arcypasterz nie widzi możności pochylenia się nad owieczkami). W obecnej sytuacji utworzenie komitetu dbającego o godne upamiętnienie tragedii smoleńskiej oraz zorganizowanie uroczystości religijnych kończących akcję obrony krzyża byłoby najlepszym rozwiązaniem. Proponuję formułę: przyjmujemy do wiadomości, że władze odmawiają postawienia w tym miejscu pomnika, dlatego utworzymy własny – żywy pomnik. Regularne składanie kwiatów i palenie zniczy oraz modlitwy – nawet pod tablicą - może być nawet lepszym wyrazem pamięci niż marmury. A jeśli przy tym powstanie problem z tym kawałkiem chodnika koło tablicy – to może władze zrozumieją iż jej wmurowanie było błędem.
Apel ten opublikowałem też na stronach fronda.pl
Inne tematy w dziale Rozmaitości