jurekw jurekw
158
BLOG

Bajka o uratowaniu stoczni przez księgową z GS-u

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 13

 

W pewnym GS-ie jeden ze sklepów był nierentowny. Na dodatek wskutek problemów z płynnością pracownicy nie dostawali pełnych wynagrodzeń i narastał z tego tytułu dług. Prezes chciałby ten sklep zlikwidować. Ale księgowa Jadzia mówi tak:

- Sklep jest na osiedlu, więc na pewno ma zbyt. Czemu nie ma dochodu? Może dlatego że towar nie ten, albo godziny otwarcia niedogodne. Dajmy ekspedientkom sklep w ajencję a towarem uregulujmy zaległe pobory. Starty na pewno nie będziemy mieli - a od nich będzie zależało czy wyjdą na swoje.

Zrealizowano ten plan z dużym sukcesem i wszyscy byli zadowoleni.

Prezes dumny z siebie popija kawkę i czyta gazetę. I dowiaduje się, że oto chcą zlikwidować stocznie, bo państwo im udzieliło jakiegoś wsparcia, a teraz UE każe to zwrócić. Rząd jest gotów nawet za złotówkę stocznie oddać, byle się kłopotu pozbyć. Największym paradoksem zaś jest to, że stocznie mają pełno zamówień, bo chętnych na statki nie brakuje. Prezes myśli - toż to całkiem jak z naszym sklepem. Woła panią Jadzię i pyta:

- Co by pani zrobiła z tymi stoczniami?

- Panie prezesie! - przecież to proste - rząd ma w przyszłości płacić stoczniowcom emerytury. To niech im te pieniądze da teraz. Oni kupią za nie akcje stoczni, a stocznia zwróci pieniądze do budżetu. Z akcji zaś utworzy się fundusz emerytalny.

Prezes zaraz napisał maila do premiera, a premier na drugi dzień wystąpił w telewizji chwaląc się genialnym planem jaki w nocy wymyślił. Jakież to szczęście - myśli prezes - że moja księgowa jest z zabitej dechami wsi. Teraz nie każdego stać na te uznane ekonomiczne szkoły, które robią z człowieka idiotę.

Ale to niestety tylko taka sobie bajka. W realnym świecie nawet dziecko wie, że stocznia jest warta tylko tyle ile ktoś chce za ną dać. Czyli w tym wypadku nic.

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Gospodarka