Jak przeczytałem w tekście Małgorzata Alicja Dudek "Skubanie banków", niejaki Pietraszkiewicz - prezes (zapewne chodzi o prezesa ZBP) - narzeka że polskie banki i tak mają wielkie obciążenia finansowe, a tu rząd chce jeszcze dowalić ekstra podatek. Autorce zarzucono manipulacje, nie podając jednak uzasadnienia dla takich zarzutów. Odszukałem w sieci tekst zawierający wypowiedź prezesa Pietraszkiewicza. Już samo jego umiejscowienie (GWno) budzi uprzedzenia. Jak się okazuje - słuszne. Sugerowanie (bo wprost tego nie napisano), że rezerwy celowe są obciążeniem jakie na banki nałożono to doprawdy szczyt bezczelności. Ja wiem, że naczelna zasada tak zwanych 'inwestorów' brzmi: sprywatyzować zyski i uspołecznić straty. Ale niekoniecznie muszę się z tą zasadą zgadzać. Jak wskazuje to prezesowskie utyskiwanie - to uspołecznienie nie jest jeszcze pełne i automatyczne. Na szczęście!
Wszystkie te 'obciążenia' o których mowa w obu tekstach to albo zwykłe podatki (takie jak płacą wszyscy), albo koszty działania przy dopuszczalnym poziomie ryzyka szeroko rozumianego systemu bankowego.
Najciekawszym jest argument, który w obu tekstach jest tak użyty, jakby świadczył na korzyść banków. Dotyczy on podatku dochodowego: "W 2008 roku z banków do budżetu wpłynęło z tego tytułu ponad 3,3 mld zł, a w ubiegłym roku ponad 2 mld zł. Dla porównania wpływy z CIT ze wszystkich gałęzi gospodarki wyniosły w 2009 roku 25,4 mld zł".
Pieniądze, którymi obracają banki stanowią niezbędny element współczesnej gospodarki, a równocześnie są traktowane jak towar. Czym się pieniądze różnią na przykład od samochodów? Przede wszystkim tym, że rynek samochodów można od biedy nazwać wolnym, a rynek finansowy nie. Gdyby wprowadzono obowiązek, by nowe samochody były wprowadzane na rynek wyłącznie na zasadzie leasingu, a działalność leasingowa była koncesjonowana, wówczas sytuacja byłaby bardzo podobna. Kolejnym krokiem byłoby wprowadzenie przez państwo obowiązku, by wszystkie samochody w przedsiębiorstwach były kupowane jako nowe (a więc w leasingu). Wówczas analogia byłaby pełna. Oczywiście w takiej sytuacji, zyski firm leasingowych mogłyby wzrosnąć niepomiernie. Podejrzewam, że gdyby przekroczyły 10% zysków wszystkich przedsiębiorstw w gospodarce, ktoś zastanowiłby się czy to aby dobre rozwiązanie. Może już czas przestać traktować bankowców jak święte krowy. Zwłaszcza, że sądząc z używania takich argumentów mamy do czynienia z ludźmi wyjątkowo głupimi, albo mającymi nas za wyjątkowych durni.
Obciążenie ich w tej sytuacji dodatkowym podatkiem to najprostsze rozwiązanie, które w sumie jest jedynie upomnieniem się rządu o swoją działkę z zysku, który pomógł wypracować kosztem reszty gospodarki. Oczywiście nas jako zwykłych obywateli niewiele obchodzi jak się między sobą dzielą nasi ciemiężyciele. Powinniśmy się domagać poszukiwania takich rozwiązań, przy których system finansowy funkcjonowałby jako element wolnego rynku, a nie jak wypasiony na gospodarce pasożyt.
Inne tematy w dziale Gospodarka