Niezależnie od intencji polskich prawodawców należy stwierdzić, że ustanowione przez nich prawo jest w bardzo dużym stopniu zgodne z zasadami etyki chrześcijańskiej. Jeśli do tego dodamy fakt, że przygniatającą większość obywateli jest wedle swych deklaracji chrześcijanami, to chyba wystarczy by uznać iż Polska jest krajem chrześcijańskim?
Wedle mojego chrześcijańskiego rozeznania - jest to całkowicie błędna opinia.
Praworządność warunkuje ocenę etyczną
Nawet najlepsze prawo nie jest wiele warte, jeśli nie jest przestrzegane. W Polsce lekceważenie prawa jest powszechne. Co gorsze - pogardę dla prawa przejawiają najwyższe władze. Nawet w Konstytucji tkwią zapisy będące w istocie kpiną z praworządności. Na przykład sens istnienia Trybunału Stanu wydaje się zamykać w unikaniu przez rządzących odpowiedzialności przed sądem. Z kolei Trybunał Konstytucyjny to jaskrawy przykład władzy uzupatorskiej (stanowienia prawa w sposób pozaparlamentarny). W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że w społeczeństwie istnieje wielka nieufność wobec systemu prawnego, potęgowana absurdalnymi wyrokami sądów - formułowanymi z pogwałceniem elementarnej logiki.
Prawo nie jest ostoją ładu
Obywatel mający poczucie krzywdy nie może odwołać się do powszechnie obowiązujących zasad. Nadal więc - jak za komuny - funkcjonuje podział: my i oni. A prawo to tylko oręż w rękach "onych". Widać było to doskonale przy okazji konfliktu wokół krzyża. Nikt się nie zastanawiał w czyjej gestii leży decyzja. Jeśli krzyż stał na chodniku (a tak wygląda to na zdjęciach), to administrator posesji mógł go "sprzątnąć" jedynie wówczas, gdyby go potraktować jak śmieci. Prawie nikogo nie zdumiała formalna zgoda administracji na demonstrację zakłócającą ciszę nocną. Za normalne przyjęto opluwanie i kopanie staruszek. Nie słychać o żadnych konsekwencjach prawnych wybryków młodej wykształconej dziczy z wielkiego miasta. Sądzę że nawet siłowe rozwiązanie konfliktu byłoby mniejszym złem - gdyby zostało zrealizowane przynajmniej zgodnie z literą prawa. A tak - przyszli "oni" i zabrali krzyż. Jakim prawem? Nie wiadomo.
Skutki niszczenia demokracji
W czasach komuny, gdy prawo było nierzadko stanowione przeciw społeczeństwu - totalitarna władza musiała liczyć się z możliwością pozaprawnych działań społeczeństwa. Teraz jest inaczej. Polska nie jest państwem religijnym, gdyż nie każda zasada etyki stanowi normę prawną. Ale z podanych na wstępie powodów - prawie zawsze wykroczenie przeciw prawu jest równocześnie grzechem. Jeśli więc nie funkcjonują mechanizmy demokratyczne, które pozwoliłyby zmienić opresyjną władzę ('oni') - nie sposób się jej przeciwstawić. W sytuacji konfliktu sumienia: gdy skuteczna próba zmiany sytuacji musiałaby wiązać się z działaniami grzesznymi, chrześcijanin nie ma wyboru. Chrystus mówi: "Jeśli zatem twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją ...". Nie sposób tego nie ekstrapolować na: 'jeśli twoja Polska jest dla ciebie powodem do grzechu, porzuć ją'.
W ten sposób doszliśmy do paradoksu: państwo z prawodawstwem zgodnym z chrześcijańską etyką nie może być przez chrześcijan zaakceptowane. Określenie 'Polak - katolik' może pozostać w mocy w odniesieniu do mitycznej polskości (narodowości). Ale nie może wiązać się z akceptacją realnej polskiej państwowości w obecnym kształcie.
Błędne działania motywowane złym rozeznaniem sytuacji
Konflikt o metodę in-vitro w tej sytuacji jawi się jako coś całkowicie absurdalnego. Dopóki nie zostanie przywrócony elementarny ład społeczny - polityczne zaangażowanie hierarchów Kościoła może sprawić ich całkowite rozminięcie się z powierzonymi ich pieczy 'owieczkami'.
Inne tematy w dziale Rozmaitości