Dziennikarze jednej z lokalnych gazet założyli własny komitet wyborczy pod nazwą "Rzeszów lepszy o 100procent". Kiedy pierwszy raz napotkałem tą informację, przyjąłem ją bardzo krytycznie. Moim zdaniem nie można pogodzić bycia aktywnym dziennikarzem i politykiem. A przynajmniej nie jest to uczciwe.
Jednak po zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że nie mam racji. Takie postępowanie jest bardziej uczciwe od tego co robią media centralne.
Stado niezależnych umysłów, czy perfidna manipulacja?
Kiedyś - gdy narastała w mediach nagonka na PiS, profesor Legutko określił nasze elity mianem "stada niezależnych umysłów". Określenie "stado" idealnie pasuje zwłaszcza do naszych "niezależnych" mediów. Zadziwiająca zgodność - nie tylko w odniesieniu do tematyki, ale nawet używanego języka. Zwrócił mi na to uwagę mój krewny mieszkający za oceanem. Gdy przyjeżdża do kraju co kilka lat - to zauważa że ludzie mówią zupełnie innym językiem niż poprzednio. Inne słowa są modne (kiedy o tym rozmawialiśmy, to nie było publicystyki bez słowa "konsensus"). I inna konwencja dominuje. Jednak najgorszym w stadzie nie jest ta wymuszona zgodność. Stado ma skłonność do rozdeptywania wszystkiego co napotka na swej drodze.
Przykłady
Nie będę babrał się w GWnie, ani opisywał telewizji (oglądam ją głównie dla rozrywki). Świetnie to robi Witold Gadowski. Podam przykład z gazety którą czytuję i szanuję (mimo wszystko). Krytyka którą zawarłem w tekście "Rzeczpospolita współczesną Trybuną Ludu?" została napisana przy założeniu iż mamy do czynienia ze "stadem niezależnych umysłów". Wspomniany wyżej artykuł W. Gadowskiego nasunął mi jednak myśl, że nie można w tym wypadku wykluczyć inspirowanych manipulacji (zob. "Jak działają opiniotwórcze media?"). W opisywanym przypadku - agitacji za wprowadzeniem euro - zadziwiało mnie całkowite ignorowanie argumentów "przeciw". Nie zwróciłem uwagi na argument "za", który nie został użyty. Po wejściu do strefy "euro", nasze rezerwy walutowe przestaną być potrzebne. Część z nich będziemy musieli przekazać do EBC. Pozostanie kilkadziesiąt miliardów dolarów (!). Mając takie zaskórniaki rząd PO mógłby rządzić jeszcze baaardzo długo (osobiście uważam, że te rezerwy można by użyć do spłaty zadłużenia zagranicznego - ale to temat na inną dyskusję). Tymczasem "debata" na temat wprowadzenia euro przypominała targowanie si o działkę na której potencjalny kupiec odkrył jakiś skarb, ale nie wspomina o tym - bo a nóż sprzedający o tym nie wie....
Postawione na wstępie pytanie pozwala także dostrzec proste wyjaśnienie politycznego zaangażowania mediów. Partia Jarosława Kaczyńskiego wydawała się stosunkowo odporna na ciągłe ataki mediów. Jednak rozpędzone stado nadciągające ze zupełnie nieoczekiwanej strony wyrządziło w tej partii wielkie szkody. Tak mi się przynajmniej wydaje. To "rozdeptywanie" opisał w swoim komentarzu Jerzy.63. Ale przecież w tym stadzie są jednostki wystarczająco inteligentne, by móc rozważyć także inne wyjaśnienia. Czy to aby nie jest przemyślana strategia osłabiania jednej z dwóch dominujących sił politycznych, by zrobić miejsce dla tej trzeciej - która by dorastała do oczekiwań przedstawicieli IV władzy?
I czy w dalszej perspektywie nie należy oczekiwać jeszcze silniejszego zbratania się tej czwartej władzy z pierwszą? Słowem: czy mediokracja zatriumfuje?
Inne tematy w dziale Rozmaitości