kaminskainen kaminskainen
2420
BLOG

Drobne ryby z dziur, szpar, spod kamieni i mułu

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 0

czyli piskorz, śliz i koza - i dodatkowo głowacze

W sumie jest to dalszy ciąg opisów "biżuterii", czyli drobiazgów naszych wód. Są to rybki nie dość, że oryginalne i poniekąd "akwarystyczne", to jeszcze mało komu znane - ale i stąd być może bardziej niezwykłe i "pociągające"?

Poskorz, śliz i koza wymieniane są ciurkiem ze względu na podobieńswo wyglądu: deseniowane bądź plamiaste ciało w barwach zbliżonych do piasku, beżu i oliwki z wyraźnymi, ciemnymi akcentami, do tego walcowate, niemal węgorzykowate. O kozie już pisałem w tekście pt. Biżuteria naszych wód, więc dodam tylko to, co jest do dodania - że to najmniejsza ryba z omawianej gromadki, wielkości palca, no może czasem półtora palca, występująca stadnie, a przestraszona - zagrzebująca się w piasku. Niegdyś była pospolita, w końcu jednak została objęta ochroną gatunkową. Zanikanie kozy jako gatunku sam miałem okazję obserwować w czasach dorastania i łowienia na rzece Płoni w okolicach dawnych zakładów Unikonu i w Jezierzycach. Tam, niegdyś powszechna, zanikła całkowicie... Jest to wdzięczna rybka akwariowa, wymagająca wody chłodnej i natlenionej, żywiąca się drobiazgiem znajdowanym w dnie. Niegdyś dobry żywiec na okonia, dziś nie dość, że chroniona, to jeszcze coraz rzadsza. Co ciekawe, jeśli już dziś widuję liczniejsze kozy to nie w rzekach, tylko w czystych, głębokich jeziorach, przez które jakieś tam rzeczki przepływają. Obok kolczastych wyrostków na skrzelach (można kozę w ręce utrzymać właśnie ściskając z wyczuciem te wyrostki - inaczej wywinie się jak węgorzyk) i pokroju ciała, charakteryzuje ją także szereg ciemnych plam ciągnących się po bokach ciała. To taka trochę miniaturka kiełbia... Występuje także w podgatunkach, jako m.in. koza złotawa (to już prawdziwa rzadkość).

Śliz, wymieniany w tym gronie, aktualnie zaliczany jest do rodziny przylgowatych, a nie piskorzowatych (do których zalicza się kozę). Najpowszechniej znany jest w górach i górskich strumieniach, jako mieszkaniec kamienistego dna i rwących nurtów, gdzie bywa nazywany ślajzurem (tak też nazywa się sztuczne muchy z paska sierści, mające sliza imitować) i stanowi (zwłaszcza wiosną) podstawę diety pstrągów. Walcowate, wydłużone ciało pozwala tej rybce utrzymać się w trudnych warunkach silnego prądu wody - piskorze radzą sobie w ten sposób, że bytują w szczelinach i szparach pośród kamieni. A jednak ślizy to nie tylko góry - rybki te, nieco większe od kozy (do 20 cm), bywają jednymi z nielicznych mieszkańców zmeliorowanych, zapiaszczonych strug takiego choćby Dolnego Śląska. W okolicach Szczecina spotkałem się ze ślizem na jednym z zapomnianych dopływów Regi. W dzieciństwie znałem śliza jako rybkę, którą łapał w rękę czy "bańkę" mój dziadek, gdy był jeszcze smykiem spod Sanoka - nie był więc dla mnie wyłącznie postacią z atlasu ryb, był oswojony. Spotykana jest odmiana barwna, czerwona czy pomarańczowa - ale spotykana jest niezmiernie rzadko i zawsze w pojedynkę.

Piskorz to już na tym tle niemal "poważna ryba", w porywach nawet trzydziestocentymetrowa. W literaturze odnotowano, że bywała poławiana i spożywana przez biedotę. Jest piskorz spośród naszej trójki także najbogatszy w wąsiki - ma ich bodaj dziesięć. Na dodatek potrafi oddychać powietrzem atmosferycznym - musi je w tym celu pierwej połknąć, a gdy to już dojdzie do jelita, zaczyna się oddychanie... Ta umiejętność bywa piskorzowi przydatna, jako że "wijun" ten, w przeciwieństwie do kozy i śliza, zamieszkuje muliste, zastałe wody w rodzaju kanałów, starorzeczy i rowów melioracyjnych. W naturze najprędzej zaobserwuje się je po gwałtownej zmianie ciśnienia, np. przed burzą - wypływają wówczas pod powierzchnię i coś tam harcują w nieznanym chyba dotąd celu (wiemy tylko, że reagują na zmiany ciśnienia) - natomiast po wyjęciu z wody wydają charakterystyczny gwizd "spuszczanego gazu". Ich boki zdobią podłużne desenie czy paski, są też złocistożółte, nawet wpadają w pomarańcz. Dziś częściej niż w naturze widuje się piskorze w sklepach akwarystycznych - ale nie jestem pewien, czy są to nasze piskorze, czy to jednak jakiś inny gatunek z piskorzowatych - oraz niekiedy w kadziach i akwariach z "karpiem żywym", jako niepożądaną domieszkę zamieszkującą stawy chodowlane (w podobnej roli widuje się też sumiki karłowate, karasie, krąpie... - zależy, z jakich stawów pochodzi karp).

Teoretycznie piskorze powinny to być ryby pospolite, żyjące we wszelkich rowach i kaczych dołkach - jednak pamiętam doskonale taką wypowiedź ichtiologa, Tomasza Heese, że piskorz odchodzi w ciszy, umiera niezauważony - nikt nie zorganizuje w jego obronie pikiet czy akcji medialnych, bo rybka to zbyt skromna i nieznana, w dodatku "nieużytkowa". Wymiera i tyle. Dlaczego? Głównie chyba z braku odpowiednich siedlisk. Pamiętam wypowiedź innego ichtiologa, przytaczającego słowa Lecha Wałęsy, który w dzieciństwie najchętniej łowił w śródpolnych minijeziorkach, a główny jego połów stanowiły karasie i okonie. Otóż na skutek przenawożenia pól chemią do tych jeziorek trafia taki nadmiar biogenów, że nie przeżyje tam "nawet piskorz" (a co dopiero okoń!) - zagrzebując się swym zwyczajem w mule po prostu by się poparzył siarkowodorem (który, rozpuszczony w wodzie, jest silnym kwasem).

Na koniec rozważań o piskorzu przytoczę nielada ciekawostkę. Otóż w tychże piskorzowo-kaczych dołkach żyją również, oczywiście, kaczki - i one potrafią piskorza chwycić i połknąć. Jednak na piskorzu nie robi to wielkiego wrażenia - po chwili wydostaje się "drugą stroną". Może i bym nie uwierzył, ale widziałem na filmie przyrodniczym. Otoczenie było tam bardziej leśne, a kaczka wygrzebała piskorze z naprawdę niewielkiego, mulistego rowu... Stojąc nad taką wodą warto przypomnieć sobie piskorza: tak, tu tez mogą być ryby!

A głowacze to już inna bajka, a może i najosobliwsze nasze ryby - niejeden by się zdumiał widząc coś takiego: to takie dziwactwo żyje w Polsce?! A żyje; najbardziej znane są w górach, ale żyją także w wartkich, twardodennych strugach Pomorza czy Mazur. Ryby te niemal nie pływają - głównie siedzą pod kamieniami, a nakryte - to znaczy odkryte - uciekają nerwowymi skokami, bardziej być może przypominając kosmatego owada, niż rybę. Ciało jest spłaszczone w płaszczyźnie poziomej - a to znaczy, że głowacze są jakby "przydeptane" - a głowa jest szczególnie szeroka, stąd i nazwa rybki. Olbrzymie, rozpięte na twardszych promieniach płetwy piersiowe po bokach są jak wachlarze zakrywające znaczną część ciała głowacza. Wielkość - jak poprzednie rybki, 15 cm to już okaz, a 20 cm - potwór; swoją drogą, głowacz faktycznie jest drobnym drapieżnikiem, dla swych ofiar - potworem straszliwym. Kosmatym, cętkowanym i nastroszonym.

Moje pierwsze spotkanie z głowaczem miało mijesce na Drawie - przyniosłem do namiotu taką dziwną rybkę, która z łatwością dała mi się złapać w rękę - a wujek rozpoznał w niej bez trudu głowacza. Później widywałem je w Dunajcu, a w końcu na "moich" pstrągowych rzeczkach - w dopływach Regi czy Iny. Szczególnie charakterystyczne jest jego liczne występowanie na "górskich" w charakterze odcinkach pięknej Krąpieli. Drapieżnik ten, czy raczej drapieżniczek, jest z kolei bardzo chętnie pożerany przez pstrągi (i szczupak nie pogardzi - kolega złowił w Wieprzy szczupaka plującego świeżymi głowaczami). Niezawodną, muszkarską bronia na pstrąga-głowaczożercę jest klastczny i do dziś niezastąpiony wzór Muddler Minnow. Ja go chętnie modyfikuję, bo użycie zimowej sierści sarny to dla mnie kara...

Głowacz występuje u nas w dwóch gatunkach - jako biało- i pręgopłetwy. Przy czym jeden jest pospolity, a drugi rzadki - ale nie pamiętam w tej chwili, który jest który. Są to niuanse, których i tak nikt nie będzie pamiętał - ważne, że swe istnienie zaznaczy głowacz jako taki...

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości