kaminskainen kaminskainen
669
BLOG

Jak nie złowiłem morskiego pstrąga (kwiecień 2011)

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 1

W Niechorzu woda morska żurowata jak się patrzy - znaczy, że zmącona. Fala wygląda całkiem poczciwie, więc montuję muchówkę i włażę do wody. Jednak tej fali nie doceniałem - na płytkiej wodzie ona się łamie i piętrzy, waląc we mnie z impetem. Po chwili mam zupełnie mokre rękawy od tych bryzgów, coraz więcej wody w śpiochach (neoprenach do brodzenia). Ta ostatnia niedogodność wynika z dwóch czynników: 1) pan Andrzej Błauciak, przerabiając moje "kaloszowe" neopreny na śpiochy, nieco je przy tym skrócił (skarpeta neoprenowa jego autorstwa jest nieco krótsza od zniszczonych kaloszy, które uprzednio odciął); fali teraz o wiele łatwiej się przelać "przez burtę"... 2) nie zabrałem z domu kurtki do brodzenia, która nie dość, że działałaby jak falochron, znacznie ograniczając penetrację wody w śpiochach, to jeszcze ochroniłaby górne partie mej odzieży przed zalaniem... Mając dobrą kurtkę do brodzenia, można brodzić i łowić na muchę i przy metrowej fali, przelewającej się momentami przez głowę wędkarza - choć jest to łowienie dla twardzieli, i też cały dzień się tak nie wytrzyma.
Ja bez kurtki wytrzymałem ze dwie godziny, więcej się nie dało. Ani brania oczywiście.

Następnego dnia byłem w Dziwnówku, znane dobre miejsce, woda też żurowata. Tym razem łowiłem na spinning licząc na to, że mniej mnie pozalewa, bo mniej skupienia i wysiłku wymaga samo łowienie na spina, co pozwala bardziej pounikać zalewania przez fale. Było lepiej, ale i tak na mokro - zwłaszcza te rękawy... Okropność.
Wytrzymałem tym razem ze trzy godziny. Z dobrą kurtką do brodzenia mógłbym łowić (z przerwami) i przez cały dzień. Oczywiście nie miałem ani pół brania. Aż się po takim czymś wierzyć nie chce, że łowi się niekiedy w takich okolicznościach ładne ryby (trocie, inaczej morskie pstrągi), że nawet zdarzają się dni gdy ma się kilka brań. Nasze wybrzerze uchodziło długo za nieciekawe i jałowe, ale powoli dojrzewamy do wiedzy, że wcale nie jest u nas trudniej złowic ładną troć, niż w Szwecji czy Danii. Ba - ŁADNĄ troć złowić łatiwej - bo tradycyjnie największe są trocie parsęckie. Może nieco trudniej złowić troć w ogóle - ale dużą łatwiej. Przyjemniej się na tych naszych piaskach z nielicznymi kamieniami łowi na spinning, niż na muchę - nawalanie muchami w dal i jednostajne ich ściąganie jest na dłuższą metę dosyć depresyjne. Do muchowania idealny jest brzeg morski urozmaicony, z licznymi kępami roślinności i głazami wystającymi z wody - rzuca się muchy w określone miejsce, obławia się morszczyny i kamieniska... To jest zabawa. Niestety i nas takich miejsc jak na lekarstwo, najlepszy jest terez parku na Wolinie - łowic można, ale po uiszczeniu dodatkowej opłaty, czego można dokonać wyłącznie we wtorki od godz. 10 do 14...
Jednak jeden argument przemawia za łowieniem na muchę także z naszego wybrzeża: ze spina większość troci spada, jest to powszechne doświadczenie, niezależnie od tego czy ktoś ma wędkę dość finezyjną (ja taką łowię) czy pałowatą, żyłke czy plecionkę - wyciąga się jedna na pięć ryb. Mucha trzyma je o wiele lepiej. Nie widzę też powodów, by na muchówkę było u nas mniej brań, niż na spina. I ostatnia uwaga - warto mieć grubszy przypon łowiąc na muchę belony - powiedzmy, że 0,22 mm. "Osiemnastkę" trocie bez trudu zrywają, o czym przekonało się parę osób w zeszłym roku w połowie maja. Również belonie ząbki potrafią jej dać radę...

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości