W trakcie procesu kanonizacyjnego Tomasza z Akwinu pod koniec XIII wieku wynikł pewien problem. Otóż zazwyczaj święty różnił się między innymi tym od zwykłego śmiertelnika, że w jego otoczeniu działy się przeróżne cuda. Niestety w życiu osoby, które rozpatrywała ta komisja, trudno było znaleźć takie zdarzenie, te nieliczne zaś, o których mówiono, budziły spore wątpliwości. Badacze zwrócili się, więc do papieża, Jana XXII, który orzekł, że „Tomasz zdziałał w swoim życiu tyle cudów, ile rozwiązał kwestii teologicznych i filozoficznych”.[1] Istotnie, tak szybkie przyjęcie przez ówczesnych teologów nowatorskich prac paryskiego doktora, graniczyło z cudem. Św. Tomasz, bowiem oparł swą twórczość na filozofii Arystotelesa, a nie jak jego chrześcijańscy poprzednicy na twierdzeniach platońskich. Jednym z wielu zagadnień, które rozpatrywał ów zakonnik, było określenie, czym jest ostateczna szczęśliwość człowieka. I właśnie rozmyślania genialnego dominikanina nad tym tematem chciałbym pokrótce w tym referacie przedstawić.
Św. Tomasz z Akwinu urodził się przypuszczalnie na początku 1225 roku w zamku Roccasecca niedaleko Neapolu. Był siódmym synem Teodory i Landulfa (bądź Landorfa), hrabiego Akwinu. Kiedy miał pięć lat ojciec wysłał go na nauki do benedyktyńskiego klasztoru w Monte Cassino. Później pobierał nauki humanistyczne (logikę, retorykę, arytmetykę, geometrię, gramatykę, muzykę i astronomię) na uniwersytecie neapolitańskim pod okiem wybitnego logika tamtych czasów Piotra Irlandczyka. Gdy ukończył dziewiętnaście lat wstąpił do zakonu dominikanów, czym rozzłościł swych braci, którzy go porwali, gdy podróżował do Paryża. Rodzina chciała, aby został benedyktynem i więziła go przez rok, aby wymóc na nim zmianę decyzji. Widząc jednak, że go nie złamią puścili wolno. Do Paryża dotarł w 1252 roku, gdzie na tamtejszej uczelni wygłosił serię wykładów. W wieku trzydziestu lat został profesorem Sorbony. W roku 1259 powrócił do Włoch wezwany przez papieża Urbana IV, gdzie nauczał w różnych placówkach i służył biskupom Stolicy Apostolskiej w Orvieto, Viterbo i Rzymie. Gdy powrócił do Paryża w 1269 roku, nie nauczał przez cztery lata z powodów zdrowotnych. Św. Tomasz jak współcześni mu bracia zakonni żył bardzo skromnie i surowo, wszystkie swe podróże odbywał pieszo. Będąc częstym gościem na różnych dworach znał wiele ówczesnych wybitnych osobistości. Jego przyjaciółmi byli między innymi jego uczeń i sekretarz Reginald Piperino, jego nauczyciel Albert Wielki oraz kolega ze studiów w Paryżu św. Bonawentura. Z tamtego okresu również pochodził jego przydomek „milczący wół”, gdyż był podobno ogromnej postury, a do tego niezwykle wyciszony. Zmarł 7 marca 1274 roku w klasztorze Cystersów pod Fassa Nuovą, nie odzyskawszy zdrowia po urazie głowy, którego doznał kilka tygodni wcześniej podczas podróży do Lyonu. Pozostawił po sobie liczne prace, oprócz wielu komentarzy biblijnych i dzieł Arystotelesa, dwie największe Summa contra gentiles(Suma przeciw poganom) zwana też Sumą filozoficzną oraz Summa Theologiae(Suma Teologii). Również słynne jest jego „pięć dróg” (quinque viae) prowadzących do uznania istnienia Boga: (1) z ruchu, (2) z istnienia skutków i przyczyn, (3) z istnienia rzeczy niekoniecznych, (4) z istnienia z jakościowych stopni, (5) z istnienia porządku i celowości w świecie.
Czym jest więc szczęśliwość? Trzeba jednak tutaj rozróżnić znaczenia szczęśliwości i szczęścia. Dzisiaj słowo szczęście jest często używane jako synonim słowa sukces lub odwrotnie. Mówimy, że ktoś jest szczęśliwy, gdy ma dobrą pracę, ładną żonę. I często szczęśliwość i szczęście jest uważane za to samo. Nic bardziej mylnego. Otóż tematem rozważań filozofów było coś innego. Według nich jedynie posiadanie dobra najwyższego, nad które już żadnego innego pragnąć nie sposób, zasługuje na miano szczęścia. Oczywiście każdy miał swój pogląd na to, co tym najwyższym dobrem jest. Subtelna różnica polega na tym, że szczęśliwość to owo filozoficzne samo najwyższe dobro, a szczęście to rzecz, która uszczęśliwia człowieka. Dlatego starożytni Grecy mieli na to najwyższe szczęście osobne określenie – eudaimonia, jak i również Rzymianie łacińskie beatitudo. Języki nowożytne odróżniają te dwa pojęcia, w tym polski – szczęście i szczęśliwość, a także np. francuski – bonheuri béatitude, lub angielski – happinessi beatitude. Jednak św. Tomasz posługuje się jednym łacińskim wyrazem beatitudo na określenie tych dwóch pojęć, co nastręcza pewnych trudności w tłumaczeniu.
Św. Tomasza uważa za św. Augustynem, że człowiek jest istotą pośrednią pomiędzy aniołami (istotami wyższymi) oraz zwierzętami i roślinami (istotami niższymi). Tym różni się od zwierząt, że jest panem swego działania i tylko te działania, nad którymi w pełni panuje są ściśle ludzkimi. Inne czyny można nazwać, że wykonuje je człowiek, tak samo jak zwierze wykonuje pewne czynności kierowane instynktem, lecz nie stanowią one o jego człowieczeństwie. Jest zatem najniższą istotą duchową, czyli rozumną. „Człowiek, jak mówi św. Jan Damasceński, został stworzony na obraz Boży, a to znaczy, że ma umysł, wolną wolę oraz przysługującą mu z natury zdolność panowania.”.[2] Jak twierdzi Arystoteles, na którym, jak już wspomniałem, św. Tomasz się wzorował, cel jest zasadą wszystkich czynów człowieka, a więc skoro celem ostatecznym człowieka jest dobro doskonałe, czymkolwiek by ono nie miało być, każde jego działanie ma do niego prowadzić. Oczywiście nie każdy dąży bezpośrednio do dobra doskonałego, ale poprzez pragnienie tego czegoś dąży do tego dobra, bo wszystkie pragnienia są częściami składowymi celu ostatecznego, tak samo jak wtórne przyczyny ruchu są konsekwencjami ruchu pierwotnego, mówi św. Tomasz. Cel ostateczny według tego trzynastowiecznego filozofa można pojmować dwojako: „...mówiąc o celu ostatecznym można brać pod uwagę już to jego istotę, już to rzecz, w której ten cel się znajduje.”[3] Mówiąc prościej, ową istotą jest doskonałość, którą chcą osiągnąć wszyscy ludzie. Jednakże nie wszyscy są zgodni, co do tego, w czym mają tą doskonałość osiągnąć. Jedni pragną nieskończonej ilości pieniędzy, drudzy pożądają nieograniczonej rozkoszy, inni zaś jeszcze czegoś innego. Św. Tomasz porównuje tą rozbieżność do słodyczy, która dla każdego jest przyjemna, ale ktoś woli słodycz owoców, a ktoś słodycz miodu. Ta słodycz jest jednak najprzyjemniejsza, która sprawią największą satysfakcję temu, który ma najlepszy smak, a więc te dobro jest najlepsze, którego pragnie człowiek o największej wrażliwości duszy. A według św. Augustyna, któremu wtóruje św. Tomasz, owym dobrem najwyższym, czyli celem ostatecznym, jest szczęśliwość. Dominikanin wskazał jeszcze jeden sposób rozważania celu ostatecznego, o którym mówił już Arystoteles, otóż można pojmować go jako rzecz, która jest istotą owego dobra doskonałego, albo jako posiadanie i używanie tego dobra. Idąc dalej św. Tomasz mówi, że skoro cel ostateczny pojmujemy jako samą rzecz, czyli tutaj ma na myśli Boga, to razem z nim schodzą się wszystkie byty stworzone, jeżeli zaś rozumiemy jako osiągnięcie tej rzeczy, to wtedy nie uczestniczą w tym celu istoty niższe od człowieka. „Człowiek bowiem oraz inne stworzenia rozumne osiągają swój ostateczny cel przez poznanie i ukochanie Boga, a to nie przysługuje innym stworzeniom, które osiągają ostateczny cel o tyle o ile mają udział w pewnym podobieństwie do Boga dlatego, że istnieją, że żyją, a nawet poznają.”[4] Dodać trzeba o tym, że jako pierwszy św. Augustyn uznał zwierzęta za bezrozumne, czyli pozbawione nieśmiertelnej duszy, a co za tym idzie za niezdolne do bycia szczęśliwym.
W dalszej części swych rozważań nad szczęśliwością człowieka św. Tomasz postawił osiem pytań, które, poprzez udzielenie na nie odpowiedzi w osobnych artykułach, miały powiedzieć, co może w pełni uszczęśliwić człowieka. Artykuły te brzmiały tak: „1. Czy szczęście polega na bogactwach?; 2. Czy polega na zaszczytach?; 3. Czy może na rozgłosie lub sławie?; 4. Czy na władzy?; 5. Czy na jakimś dobru ciała?; 6. Czy na rozkoszy?; 7. Czy na jakimś dobru duszy?; 8. Czy na jakimś dobru stworzonym?”[5]
Uzasadniając zaprzeczenie pierwszego pytania św. Tomasz przytacza cytat z pisma świętego: „Poddałeś wszystko pod nogi jego”.[6] Twierdzi on na jego podstawie, że żadne bogactwo, ani naturalne, ani sztuczne nie może w pełni uszczęśliwić człowieka, gdyż te rzeczy są niżej od niego i zostały mu poddane jak mówi ów cytat z Biblii. Powiedzieć tutaj trzeba, że podział na bogactwa sztuczne i naturalne zakonnik zapożyczył od Arystotelesa. Wyjaśniając, bogactwa naturalne to te, które pomagają człowiekowi przezwyciężyć jego słabość, wynikające z tego, że jest istotą złożoną również z materii (np. hot-dog, mercedes, willa z basenem), natomiast sztucznymi są te, które człowiek wynalazł, aby ułatwiły wymianę bogactw naturalnych będąc ich miarą (np. złoty, euro, dolar). Toteż bogactwa naturalne są jakby wyższe od sztucznych, gdyż te drugie nie mają sensu bez tych pierwszych (inflacja). Mówiąc, krótko pieniądze to nie wszystko.
Doznawanie czci według św. Tomasza również nie prowadzi do pełni szczęścia, doznawanie czci jest konsekwencją tego, że człowiek jest szczęśliwy, poprzez to, że posiada coś, za co go czczą, a więc nie może samo w sobie czynić go szczęśliwym.
Na podobnej zasadzie można odrzucić kandydaturę sławy i chwały. Ponieważ sława polega na tym, że jest się jednocześnie znanym i podziwianym, ale jednak inna jest znajomość rzeczy przez Boga, a inna przez człowieka. Człowiek bowiem w swym poznawaniu ograniczony jest zmysłami i poznaje tylko to, co poznawalne, natomiast Bóg sam stwarza rzeczy i te poznawalne, jak i te poza naszym postrzeganiem. Człowiek, więc nie może być szczęśliwy od ludzkiej chwały, ponieważ od chwały boskiej zależy to, czy osiągnie on zbawienie. Oprócz tego wywodu św. Tomasz mówi jeszcze, że ludzka chwała może być fałszywa, gdyż ludzka znajomość czynów jest zawodna, natomiast boska jest prawdziwa, bo Bóg nie błądzi.
Władza również nie może w pełni uszczęśliwić według św. Tomasza z Akwinu (wystarczy spojrzeć na Panią Premier). Jednak filozof podaje inne przyczyny tego twierdzenia. Po pierwsze, władza nie jest czymś ostatecznym, a taka miała być szczęśliwość, lecz prowadzi dopiero do wielu innych rzeczy, które człowiek wymyśli. Po drugie, władza jest używana do różnych celów, i jak to nie raz dobrze widać również w czasach dzisiejszych nie zawsze służą one godziwej sprawie. W takim razie tylko doskonale dobre i sprawiedliwe sprawowanie władzy może uszczęśliwić człowieka, a do tego jest zdolny tylko Bóg.
Uzasadniając jeszcze na końcu odrzucenie tych wszystkich wymienionych wyżej dóbr, św. Tomasz mówi, że wszystkie one mogą być używane również do rzeczy niedobrych. Po drugie, nie zaspakajają one w pełni pragnień człowieka, gdyż może on posiadać jedno z nich lub więcej, a dobro doskonałe zaspokaja człowieka w stu procentach i nie potrzebuje on już niczego więcej. Po trzecie, mogą one wyrządzić zło samemu ich posiadaczowi. I wreszcie, wszystkie te dobra są zależne od czynników zewnętrznych, czyli mówiąc prościej od przypadku.
Dobra ciała też nie są w stanie w pełni uszczęśliwić człowieka. Św. Tomasz podaje tutaj dwie przyczyny. Po pierwsze, nie może być celem ostatecznym coś, co ma służyć w osiągnięciu tego celu. Na przykład celem załogi statku kosmicznego Apollo 11 nie była rakieta Saturn V, która wyniosła ich na orbitę i potem spłonęła w atmosferze, lecz Księżyc. Tak samo ciało nie może być dobrem doskonałym, ale ma umożliwić człowiekowi te upragnione dobro osiągnąć. Po drugie, człowiek nie składa się tylko z ciała, ale i z duszy, a przy tym istnienie ciała zależy od duszy. W takim razie, nie może coś, które od czegoś jest zależne, być dobrem doskonałym. Na marginesie trzeba dodać, że św. Tomasz uważał, że ciało i dusza są ze sobą ściśle związane i oba te składniki tworzą człowieka, ale żaden z nich samodzielnie: „to nie dusza myśli, a ciało trawi, to człowiek myśli i człowiek trawi”.[7]
Rozkosz oczywiście też nie może dać człowiekowi pełnię szczęścia, a to dlatego, że przyjemności cielesne są właściwościami wtórnymi pewnego dobra uszczęśliwiającego. Weźmy na przykład pewną osobę, która została zaproszona na przyjęcie. Owa persona bardzo lubi takie imprezy, zwłaszcza z tego powodu, iż wie, że gospodarz często mocno zakrapla ją napojami wyskokowymi. Otóż zaproszony, kiedy został wezwany na owe przyjęcie, odczuł przyjemność już w tym momencie, tak samo będzie ją odczuwał w trakcie i potem wspominając to wydarzenie, oczywiście jeśli będzie udana zabawa. Przyjemność jaką odczuwał nie jest samym dobrem uszczęśliwiającym, lecz biorącą się z niego jego wtórną właściwością. Jeśli więc dobro jest dobrem doskonałym to uszczęśliwia w pełni człowieka, a jeśli nie, co ma raczej miejsce w podanym przykładzie, to wtedy w sposób niewystarczający go uszczęśliwia, uczestnicząc tylko pośrednio w tym procesie, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Natomiast przyjemność wynikająca nawet z dobra doskonałego nie jest istotnie związana z tym dobrem, a tylko wtórnie. Oprócz tego rozkosz wynika ze zmysłów i jest przyjemnością ciała, a nie duszy, a przyjemności duszy są o wiele wyższe od rozkoszy ciała. Wynika to z tego, że zmysły są w stanie poznać tylko świat materialny i tym samym ograniczają poznanie całości. Zatem zmysłowo jesteśmy w stanie ogarnąć rzeczy jednostkowe i związane z materią, natomiast umysłem, który należy do duszy, dopiero możemy poznać, poprzez abstrakcje, pojęcia ogólne i złożone z nieskończenie wielu rzeczy jednostkowych. Dlatego dobra cielesne mają się nijak do dóbr duchowych. Na uzasadnienie swego wywodu św. Tomasz podaje o to taki cytat z Pisma: „Wszystko złoto, do mądrości przyrównane, jest odrobiną piasku”.[8]
Dobro duszy, jeżeli rozpatrujemy je samo, nie może uszczęśliwić człowieka. Dusza jako część składowa człowieka, nie może być dla niego samą w sobie celem ostatecznym. Przeto jest to prawdą, gdy rozpatrujemy cel ostateczny jako rzecz (jak wspomniałem wyżej Arystoteles dopuszczał rozpatrywanie celu ostatecznego w dwojaki sposób), a ta rzecz nie może pochodzić od człowieka tylko od Boga. Istotą bowiem duszy ludzkiej nie jest doskonałość, lecz dopiero do niej dąży. Człowiek przechodzi w swojej duszy różne stany pośrednie pomiędzy tym, co niedoskonałe, a tym, co tą doskonałością jest. Najpierw musi być głupim, aby poprzez zdobywanie wiedzy móc stać się mądrzejszym. „Skoro zaś możność jest dla rzeczywistości (aktu) jako swojego uzupełnienia, to co samo w sobie istnieje w możności nie może być celem ostatecznym. A więc dusza nie może być celem ostatecznym dla samej siebie.”[9] Kiedy jednak mamy na myśli nie rzecz, a jej posiadanie i korzystanie z jej błogosławieństw, wówczas tak rozumiany cel ostateczny człowieka jest niejako związany z duszą, gdyż poprzez nią uszczęśliwia go. Szczęśliwość, czyli posiadanie dobra doskonałego, przynależy więc do duszy, ale samo dobro istnieje poza nią.
Ósma kwestia była pytaniem, czy jakiekolwiek dobro stworzone może uszczęśliwić w pełnym zakresie istotę ludzką? Św. Tomasz twierdzi, że nie, a uzasadnia to tak, że tylko dobro ogólne i nieskończone może w pełni uszczęśliwić człowieka. Te dobro nie może być stworzone, gdyż każde dobro stworzone jest jedynie dobrem uczestniczącym w dobru ogólnym. To tak jak z pustą szklanką, jedna kropla nie jest w stanie wypełnić całej szklanki, dopiero bardzo wielka liczba kropel jest wstanie tą szklankę wypełnić. Dobro doskonałe istnieje tylko w Bogu, a więc on jest tylko w stanie w pełni swe stworzenie uszczęśliwić. „On wypełnia dobrami pragnienie twoje.”[10]
W dalszych swych rozmyślaniach św. Tomasz z Akwinu zastanawia się, czym jest szczęśliwość. „1. Czy szczęśliwość jest czymś niestworzonym?; 2. Jeśli szczęśliwość jest czymś stworzonym, czy jest działaniem?; 3. Czy jest działaniem zmysłowym, czy umysłowym?; 4. Jeśli jest działaniem umysłowym, czy jest czynnością umysłu czy woli?; 5. Czy jest działaniem umysłu teoretycznego czy praktycznego?; 6. Czy polega na takim poznawaniu, jakie jest właściwe dla wiedzy teoretycznej?; 7. Czy polega na oglądaniu jestestw bezcielesnych, a mianowicie Aniołów?: Czy polega na samym oglądaniu Boga w Jego istocie?”[11]
Odpowiadając na poszczególne pytania św. Tomasz dochodzi do następujących wniosków:
1. Szczęśliwość, rozumiane jako sama jej istota, czyli osiągnięcie i używanie celu ostatecznego przez człowieka, którym jest sam Bóg, jest rzeczą stworzoną. Uzasadniając, św. Tomasz przywołuje tu myśl św. Augustyna, że każde ludzkie działanie jest stworzone przez Wszechmogącego.
2. Szczęśliwość jest działaniem człowieka, do której został on stworzony, gdyż jak twierdzi Arystoteles działanie jest przejawem istnienia.
3. Szczęśliwość jest działaniem umysłowym, gdyż poprzez zmysły człowiek nie może się zjednoczyć z Bogiem, ponieważ jest on duchem, a duch jest poza postrzeganiem zmysłowym.
4. Szczęśliwość składa się z dwóch rzeczy: „tego, co stanowi istotę szczęśliwości, oraz tego, co stanowi jej przypadłość, a mianowicie dołączonej do niej radości”.[12] Istota, co za tym idzie, nie jest zależna od woli, a radość do niej przynależy. Św. Tomasz udowadnia to mówiąc, że szczęśliwość jest to osiągnięcie celu ostatecznego, a przecież nie od samego działania jego woli zależy czy go osiągnie czy nie, to jest dopiero zamierzeniem jego woli. Polacy, aby wygrać najbliższy mecz z Niemcami, nie mogą li tylko poprzestać na bardzo mocnej chęci zdobycia bramki. Ich ewentualny sukces okupiony będzie ciężką pracą trenera i zawodników, zdobywaniem wciągu meczu upragnionego zwycięstwa, czyli ich celu. Tak samo jest, jeśli chodzi o zbawienie, nie wystarczy go zapragnąć, aby się nim radować, trzeba na nie zapracować. Natomiast radość zradza się w woli, gdy cel ów zostanie osiągnięty, a nie odwrotnie, czyli cel jest osiągany, bo najpierw wola raduje się nim. Istota szczęśliwości jest działaniem umysłowym dlatego, że Jezus Chrystus powiedział: „To zaś jest życie wieczne, aby poznali Ciebie, jedynego Boga prawdziwego.”[13] Życie wieczne jest celem ostatecznym, a poznanie jest funkcjonowaniem umysłu, a zatem szczęśliwość człowieka polega na działaniu umysłowym.
5. Św. Tomasz podaje trzy dowody na to, że szczęśliwość polega na działaniu teoretycznym, a nie praktycznym. Po pierwsze, szczęśliwość jest najlepszym działaniem człowieka, a najlepsze działanie to takie, które najpotężniejszą jego władzę zwraca ku najdoskonalszemu przedmiotowi. Umysł jest najpotężniejszą władzą człowieka, a dobro Boże najlepszą rzeczą dla niego, które nie jest przecież podmiotem działalność praktycznej, a teoretycznej w umyśle, czyli kontemplacji. Po drugie, kontemplacji nie potrzebujemy z praktycznego punktu widzenia życia codziennego. Po trzecie, kontemplacja jest to jednoczenie się z bytami wyższymi, natomiast zwierzęta też w jakiś sposób jednoczą się z człowiekiem, na przykład pies poprzez przywiązanie i oddanie człowiekowi, ale robią to w sposób niedoskonały. Tak samo my łączymy się w sposób niedoskonały z Bogiem w życiu doczesnym (szczęśliwość niedoskonała) poprzez kontemplację i działanie praktyczne umysłu, kierujące naszymi emocjami i uczuciami. Natomiast doskonałe łączenie się z Bogiem (szczęśliwość doskonała), nie może polegać na działaniu praktycznym umysłu.
6. Doskonała szczęśliwość nie może polegać na rozważaniu nauk teoretycznych, gdyż podstawowe zasady tych nauk człowiek odkrywa drogą zmysłową.
7. Kontemplacja aniołów może uszczęśliwić człowieka, ale w sposób niepełny, gdyż są to byty istniejące tylko poprzez uczestnictwo w dobru najwyższym, którym jest Bóg, a nie są samą istotą tego dobra. Niemniej jednak ta szczęśliwość jest wyższa niż ta, którą może dać rozważanie wiedzy zawartej w naukach teoretycznych.
8. Ostateczną i doskonałą szczęśliwością jest poznanie Boga, a to dlatego, że tylko poznanie Boga zaspokaja wszystkie pragnienia umysłu, ponieważ Bóg jest przyczyną wszystkiego. Człowiek, kiedy poznaje skutek, pragnie również poznać przyczynę. Pragnienie to jest zaspokajane, kiedy ją pozna, a zatem najdoskonalsze zaspokojenie daje poznanie rzeczy najdoskonalszej, czyli Boga.
Praca św. Tomasza na temat szczęśliwości, zwana też traktatem o ostatecznym celu człowieka, choć składa się tylko z czterech spośród trzystu kwestii, daje nam odpowiedź na wiele pytań. Jak twierdzi tłumacz polskiego wydania o. Feliks Wojciech Bednarski, OP, „...jest podstawą etyki, czyli zgodności naszego postępowania z rozumną postawą człowieka,...”[14] Ja myślę, że nie tylko jest podstawą etyki, ale wskazówką dla chrześcijan i nie tylko, do tego, jak osiągnąć szczęście. Mam tu na myśli nie tylko szczęście w życiu pośmiertnym, ale i doczesnym. Jeżeli owe filozoficzno-teologiczne rozważania są oparte na prawdzie, w co osobiście szczerze wierzę, to nasuwa się jeden ważny wniosek. Otóż skoro Bóg stworzył człowieka to po to, aby był szczęśliwy i jest to jego przeznaczeniem. Tylko od nas samych zależy, czy owo przeznaczenie wypełnimy.
[1] J. Kopania, Wstęp, w: św. Tomasz z Akwinu, Rozmyślania o szczęśliwości, Białystok 1994, s. 5.
[2] Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, tom 9, Londyn 1963, s. 19.
[5] Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, tom 9, Londyn 1963, s. 38.
[6] Pismo Święte, tłum. o. Jakub Wujek SJ, Ps 8, 8.
[7] J. Bocheński, Zarys historii filozofii, Kraków 1993, s. 134.
[8] Pismo Święte, tłum. o. Jakub Wujek SJ, Mdr 7, 9.
[9] Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, tom 9, Londyn 1963, s. 55.
[10] Pismo Święte, tłum. o. Jakub Wujek SJ, Ps 102, 5
[11] Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, tom 9, Londyn 1963, s. 58-59.
[13] Pismo Święte, tłum. o. Jakub Wujek SJ, J 17, 3.
[14] O. Feliks Wojciech Bednarski, OP, Przedmowa tłumacza, w: św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, tom 9, Londyn 1963, s. 13.
Inne tematy w dziale Rozmaitości