Trwa właśnie żonglerka pojęciami i odwracanie ich desygnatów znaczeniowych. Prawdopodobnie ostatni taki, kuglarski pokaz odchodzącej z salonów władzy, wyjątkowej na przestrzeni dziejów Polski, zbieraniny złodziei, kłamców, manipulantów i zwykłej agentury oraz bandyterki. Ostatnie próby zwodzenia i oszukiwania kogo się tylko da, oraz ratowania resztek z pańskiego stołu.
Skoro nas Polacy nie chcą, to na złość tym Polakom podliżemy się Niemcom, zrobimy wszystko, żeby tym pierwszym zaszkodzić, a może choć dla paru wiernych z nas znajdą się jakieś, ciepłe posadki w unijnych czy innych, międzynarodowych biurdelach.
Nawiasem, bardzo bym chciał teraz usłyszeć odrobinę autorecenzji u tych wszyskich, jak choćby Rafał Ziemkiewicz czy Antoni Dudek, którzy jeszcze nie tak dawno zalecali "ciemnym Polakom" "opcję niemiecką" jako jedyny, najrozsądniejszy, a poza tym bezalternatywny kierunek polityczny i cywilizacyjno-kulturowy. Panie i Panowie, bądźcie konsekwentni, i przestańcie narzekać na "niemiecki szantaż" w sprawie uchodźców. Bo o to, żebyście wyciągali wnioski ze swoich uprzednich, służalczych bredni, nawet nie śmiem prosić.
Wróćmy więc do żonglujących łopatami nad naszym grobem kopaczy. Wedle ich, żelaznej logiki kłamstwa, "testem na przyzwoitość" ma być potulne wykonanie, łamiących prawo, zagranicznych poleceń. "Przyzwoitością" ze strony społeczeństwa powinno być z kolei nie domaganie się od rządu precyzyjnego, konkretnego wyjaśnienia jego zamiarów. Co, kiedy, dlaczego, w jaki sposób i za ile, oraz z jakim, przewidywanym skutkiem, to są pytania poniżej poziomu "przyzwoitości".
Do rządu trzeba przecież mieć zaufanie, nawet gdy się jemu nie ufa. Bo rząd bez zaufania rządzić nie może, a ktoś przecież rządzić musi. A "Polak przyzwoity" to wedle nich Polak mnący czapkę w dłoniach i ustępujący drogi na chodniku spacerującemu Niemcowi w lśniących oficerkach. Oby tylko wypolerowanych przez Rosjanina.
Skoro Polska to "chuj, dupa i kamieni kupa", co my możemy, co my możemy? Nic nie możemy, ale musimy za to pomóc bogatszym w ich kłopotach, które sami sprowokowali, bo jak nie, to się bogatsi obrażą. I będzie tragedia.
Jak to mówi tak zwany, "polski" wiceminister SZ, niejaki Trzaskowski, z mieszanką bezczelności i szczerości typowego przygłupa - "Nie przyjmiemy uchodźców, to się zawali Schengen i Polacy nie będą mogli jeździć do pracy". Czyżby Niemcy zagrozili Trzaskowskiemu, że jak Polska nie przyjmie wyznaczonej kwoty uchodźców, to oni zaczną traktować Polaków jak coś gorszego od Syryjczyków, i nie będzie zgody na roboty w Reichu?
Niejaki rżnie poza tym głupa, i za głupów traktuje tych, do których mówi, bo jest oczywiste, że właśnie jak ich przyjmiemy, to Schengen na polskich granicach się, prędzej czy później, ale raczej prędzej zawali. W tym biznesie nikt, a zwłaszcza Niemcy, zwrotów nie przyjmuje.
Trzaskowski pokazuje poza tym, jaką drogą przebiega niemiecki szantaż wobec Polski, co jeszcze nie byłoby tragiczne, ale on ten szantaż - kto tak zabójczą dla PO osobę na fotel wiceministra wsadził? - publicznie akceptuje!
Wedle niego bowiem przyjęcie teraz uchodźców to swoista "polisa ubezpieczeniowa" na wypadek na przykład pogorszenia się sytuacji na Ukrainie. W innym wypadku "przecież jasnym jest", że UE (czyli Niemcy) nam nie pomogą. "Solidarność unijna" na poziomie Gazociągu Północnego oraz Ministerstwo Pilnujące Spraw Zagranicznych w Polsce.
No i na koniec swoista wisienka na torcie dnia dzisiejszego. Kompletnie bez znaczenia wobec zalewu spraw tak ważnych, że aż zza nich rozwiązań nie widać, ale za to niezwykle udatna. Pod biurem Premiery Kopacz demonstrowały pielęgniarki. Tym razem nie pobiegła do nich z kanapkami. Zresztą, ośmioletnia kanapka to coś, czego nawet pielęgniarka z oddziału onkologicznego raczej by nie tknęła. Wyszedł do protestujących milioner Zembala, ale nie dano mu mikrofonu.
Inne tematy w dziale Polityka