Jest taki stary, żydowski dowcip o kozie. Wszyscy znają? To dobrze.
I mamy oto Joannę Kluzik-Rostkowską, ministrę edukacji, która dzisiaj pochwaliła się, że wynegocjowała z ministrem zdrowia powrót do szkolnych stołówek i bufetów drożdżówek, soli oraz ziemniaków, podczas gdy negocjace w sprawie kawy wciąż trwają. Chodzi rzecz jasna o produkty, które kilka tygodni temu z jadłospisu dzieci triumfalnie usunęła Premiera Kopacz. W walce z, jak to sama ujmująco ujęła - grubaskami.
No i można, rzecz jasna, wspominać, że jest to ta sama Kluzik-Rostkowska, która będąc szefową kampanii, poprowadziła Jarosława Kaczyńskiego do takiego wyniku, który pozwolił na nocny przekręt wyborczy i zwycięstwo Komorowskiego, a rok później przyczyniła się do porażki wyborczej PISu. I zacierać ręce w zachwycie nad tym, gdzie ona, takimi drożdżówkami, poprowadzi Platformę. Ale ja nie przypadkiem przywołałem w pierwszym zdaniu starą, żydowską mądrość. Bo to po prostu działa. Mniej lub więcej, krócej lub dłużej, ale będą tacy, którzy poczują ulgę, a w związku z tym wdzięczność.
Tak jak ci, którym na ekranie, w necie, czy na prasowych zdjęciach widok spoconego, łysego, zapasionego i przebranego za cygańskiego macho, świadomie ośmieszającego się, dbającego o to, aby dziennikarze kolportowali plotki, że przyłazi do studia wiecznie pijany, kolejnego "spadu" z PIS, czyli Miśka Kamińskiego - zastąpi Premiera Kopacz.
Że przesadzam, bo zbyt perwesyjne, zakręcone, spiskowo spiskowe i nawet demoniczne?
A co im innego pozostało?
Inne tematy w dziale Polityka