Motto: "Nie wytrzymam! Permanentna inwigilacja! No nie wytrzymam!" - Maksymilian Paradyż (Jerzy Stuhr), "Seksmisja"
Prasówka lekko nieświeża, a dotycząca pomysłów inwigilowania przez służby obywateli, co do których istnieją "uzasadnione podejrzenia" oszustw giełdowych, działalności terrorystycznej czy zatruwania środowiska. Co o tych "uzasadnionych podejrzeniach" sądzę, patrz niżej.
Z niewiadomych powodów, niektórzy z naszych polityków cierpią na dziwny kompleks Wielkiego Brata. I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o pociąg do urządzania starannie wyreżyserowanych skandali przed kamerami, pchanie się do polityki byle kogo "a nuż mi się uda" czy zdobywanie sławy mimo braku jakiegokolwiek talentu (politycznego również). Mam na myśli rzecz dużo straszniejszą niż głupkowaty program, w którym swego czasu Jaro Ostaszkiewicz grzmiał straszliwym głosem na jakichś gamoni. Otóż rysuje się przed nami powrót do "Roku 1984".
Dwie Minuty Nienawiści - check. To w radiu Wielkiego Brata po raz kolejny poda się, że były prezydent jest zaprzańcem i ubekiem, to ktoś kolejny raz ujawni w internecie, jak to ojciec obecnego za służbę w AK dostał mieszkanie na Żoliborzu i stanowisko na uczelni, a nie kilkanaście lat pierdla, i się zaczyna - wszyscy wyją i rzucają łajnem w stronę tak uprzejmie wskazanego obiektu nienawiści, zaś w charakterze puenty prowadzący ten żenujący show rzuca jeszcze, że przywódca obroni nas przed następnymi takimi "wrogami", więc musimy go popierać.
Kaczomowa - check. Zanim zacznie się bezmyślne kwakanie zgodne z linią partii, a potępiające mnie za dwaplusniedobrą myślozbrodnię, spieszę z wyjaśnieniem, że termin ten, w oryginale "duckspeak", został wymyślony przez Orwella sześćdziesiąt lat temu, i nie w głowie wykorzystywać mi go przeciwko tylko jednej grupie z racji zbieżności słów. Zauważam bowiem z przerażeniem, że kaczomowa w różnych odmianach zalała już fora na co dzień i nie ma dnia bez kilku durnych wpisów Antka Emigranta, równie durnych blogowych pierdów Alme czy bełkotu innych indywiduów, u których dupa ewidentnie wyprzedziła głowę w procesie myślenia.
Myślozbrodnia - check. Powiedz, człowieku dobry, że ani jedna, ani druga partia ci nie pasuje, a natychmiast napadną na ciebie fanatycy obydwu (wiem z własnego doświadczenia) i jednocześnie zostaniesz okrzyknięty zarówno zdeprawowanym żydowskim złodziejem, jak i kaczotalibem. Zajebiście, co?
Prolefeed - check. Wszędzie. Telewizja - wszelkie durne telenowele na oklepanych zagranicznych licencjach sprzed 40 lat, programy rozrywkowe z gatunku "Chwila dla Debila", żenujące serialiki komediowe pokroju "Świata Według Kiepskich". Książki - jak zacznę, to nie skończę. Na dobry start - "Zmierzch", "Nocarz", "Eragon" i inna fantastyka lotniskowa, sterty Harlequinów czy innych "nordyckich sag Margit Sandemo", gnioty napisane bez polotu i finezji. Kino - no kurwa. Sam duet Seltzer-Friedberg, odpowiedzialny za kolejne gnioty z cyklu "... Movie", to dobry początek, a kolejne zjebane z polecenia szefów studia szmirowate filmidła Foxa tylko potwierdzają moją tezę ("Babylon AD" i "Hitman" mogły być filmami całkiem niezłymi i trochę inteligentniejszymi, gdyby Fox nie interweniował i nie wywalił reżyserów obydwu - Kassovitza i Gensa - z planu przed zakończeniem produkcji). Gazety - sam fakt, że zarówno "Fakt", jak i "Super Express" mają się dobrze, o czymś świadczy. Muzyka - oklepany szajs robiony chyba za pomocą wersyfikatora. Takie rzeczy obrażają inteligencję ludzi, którzy jeszcze ją posiadają.
No i teraz jeszcze zabawa w tele-ekrany. Oczywiście władza tradycyjnie wciska kit o "uzasadnionych podejrzeniach", ale te "uzasadnione podejrzenia" są warte tyle co papier toaletowy po zużyciu. Jak rzekł niegdyś kardynał Armand Jean książę de Richelieu, "Jeżeli dasz mi sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka i tak znajdę w nich przyczynę do powieszenia go." Innymi słowy, jak mawiał z kolei mój nauczyciel niewątpliwie szlachetnego przedmiotu, jakim jest historia, "jeśli chce się uderzyć psa, to kij zawsze się znajdzie" - i nigdy nie wiadomo, czy ten kij właśnie ciebie, drogi czytelniku, przez jakieś dziwne zawirowania losu nie trafi w dupę. W końcu masa ludzi w bezsilnej złości deklaruje chęć odstrzelenia czy wysadzenia tego czy owego (prezydenta, tow. Rydzyka, lokalnej placówki Kościoła Ściemologicznego, you name it), co po odpowiedniej interpretacji pozwala ich okrzyknąć terrorystami. A przestrzegał Benjamin Franklin: "Ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność"...
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka