Przydarzyło mi się deżawi. Dyskusja o tym, jak to nam szkodzi konserwant przeszła od konserwantu, przez nieboszczyków, dresiarzy, wódkę Z Czerwoną Kartką do mojej konstatacji, że ADHD to żadna nowość, tylko coś, co nasi dziadkowie i pradziadkowie znali jako BPND (Brak Pasa Na Dupę). W końcu, po co dziecku rodzice, ma telewizor! A potem dziecku odbija. Nie ma co ze sobą zrobić, to, cytując kapitana Bednarza, kanarki mu się we łbie lęgną. Anyway, mój sąsiad ma dwóch synów, jednego w wieku przedszkolnym, i dziwnym trafem, co wpadam, to Mały Troll (nazwany tak przeze mnie po nieszczególnie udanej próbie pożarcia przez niego batonika razem z papierkiem) siedzi i gapi się w telewizor. Jeden z dwóch w dwupokojowym mieszkaniu. A to, co z tego telewizora się dobywa, każe mi pytać, kto takie koszmarki wymyśla.
Jak ja byłem mały, to do wyboru były tylko dwa kanały państwowe, na których można było oglądać zaledwie od czasu do czasu Misia Uszatka, tudzież Wilka i Zająca, no, od wielkiego dzwonu (dosłownie, według niektórych teorii spiskowych miało to odciągnąć dzieci od niedzielnych mszy) Myszkę Miki i Kaczora Donalda. Potem jeszcze doszła Polonia 1, na której każdego dnia po południu leciało inne anime z lat 60./70., z włoskim dubbingiem i polskim lektorem, i oczywiście jakoś nikt nie spytał "Jak to "To nie jest dla dzieci"?!" Anime to temat śliski - głównie dlatego, że do tej pory nie udało się wbić tępym gaijinom do głów, że jak coś wygląda jak kreskówka, to wcale jeszcze nie znaczy, że jest dla dzieci. Fakt, że japońskie społeczeństwo ma zupełnie inną mentalność i przyświecają mu inne idee, to druga sprawa. A trzecia sprawa jest taka, że i tak na Zachodzie znajdzie się jakiś kretyn, który zmacekruje (od nazwiska Carla Maceka, pioniera tego haniebnego działania) serię tak, żeby można ją było opchnąć jako towar dla dzieci.
"Czarodziejkę z Księżyca" pamiętają? A te dwie panny, krótkowłosą blondynkę i jej "kuzynkę" z zielonymi włosami do pasa? Newsflashka: w oryginale to żadne kuzynki, tylko zwykłe lesbijki. Niestety, ktoś na Zachodzie pociął odcinki, pozmieniał dialogi i jakoś się to znikło. Parę nieporozumień wynikających z tego, że Japończycy myślą od prawej do lewej i w słupkach, nie obchodzi ich politpoprawność na sposób zachodni (mają własną) i nie bardzo wiedzą, kto to był Jezus Chrystus, też poleciało.
"Teknoman", emitowany na Fox Kids (i, po mojemu, pocięty albo emitowany w losowej kolejności) też parę kwiatków zawiera. Otóż jedna z panienek to w oryginale transwestyta. Aby oszczędzić dzieciom dysonansu, przerobiono go na normalną dziołchę. Przemoc podaruję, bo Tekkaman Blade głównie dokonuje dezynsekcji, co z tego że robale to jakieś kosmiczne mutanty, a ich humanoidalny szef to jego własny ojciec.
Serial o narwanym młodym blond NINDŻY z Firefoxem w dupie też został ostro pociachany, głównie z tej przyczyny, że bycie NINDŻĄ to SERIOUS BUSINESS i czasami trzeba kogoś zwyczajnie ubić, czego oczywiście nie należy dzieciom pokazywać. Chyba, że jest bezkrwawe, jak zakopywanie kolegi w piaskownicy.
No, i na takie wynalazki mogą się nam dzieci napatrzeć w telewizorni, z winy tępych chamerykanieckich "importerów" japońskiej kultury (a pomyśleć, że te starocie z włoskim dubbingiem nie były tak ostro cięte...). Serie wydawane tylko na DVD tudzież puszczane na kanałach stricte młodzieżowych (coś mi kolega bąknął swego czasu, że na 4fun.TV leciał "Samurai Champloo") pomijam, bo prawdopodobieństwo podania ich dziecku przez pomyłkę jest prawie zerowe (chyba, że rodzic jest idiotą) i nawet ciąć ich nie trzeba, bo zwykle trafiają do właściwych kategorii wiekowych. Bo anime, jakby ktoś nie wiedział, może być robione również dla widza tylko i wyłącznie dorosłego, że przytoczę tylko takie tytuły jak "Akira", "Ghost in the Shell" czy "Black Lagoon". Zresztą jak z nudów zaczynam czytać streszczenia tych wszystkich wynalazków na Wikipedii, to dochodzę do wniosku, że nikt nie umie skomplikować fabuły tak jak Japończycy - nie dość, że to wszystko jest tak pogmatwane, że zwroty fabularne zdarzają się co rusz, to jeszcze wszystko trzyma się kupy. Gdzie tam J.J. Abramsowi ("Zagubieni", "Fringe") do nich - przy "Zagubionych" zacząłem ziewać w 4. sezonie, bo przeciąganie fabuły stało się zwyczajnie nieznośne, a kolejne zwroty wyciągane z kapelusza.
Oczywiście powinienem uprzedzić, że o anime to ja nawet jeszcze na dobre nie zacząłem, bo to temat-rzeka (manga, czyli japońskie czarno-białe komiksy wydawane w cegłówkowatych tomikach, też), gatunków jest cała masa, a odbiorcy są zróżnicowani - zarówno pod względem wieku, jak i zainteresowań. Aż, cholera, nawet nie wiem o czym pisać dalej. Bo jeśli miałbym zmienić temat na to, co z kolei płodzą w obecnych czasach Amerykanie i Europejczycy, to poza szczerym podziwem dla Bruce'a Timma (odpowiedzialnego za dobrze znane u nas kreskówki o bohaterach komiksów DC - Batmanie, Supermanie i Lidze Sprawiedliwych) mogę powiedzieć, że to albo głupie małpowanie japońskich trendów, albo absurdalna klaunada tworzona chyba na prochach i nierzadko parodiująca samą siebie.
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura