Rozmowa z Antonim Dudkiem, historykiem z instytutu Pamięci Narodowej
- Czy ujawnione przez Pana szyfrogramy z Moskwy dowodzą, że historia toczyła się dwoma nurtami: oficjalnym, z Okrągłym Stołem i 4 czerwca 1989 r. oraz tym skrywanym przed społeczeństwem, który symbolizują moskiewskie rozmowy Michnika?
- Na pewno są poważną poszlaką, że ten drugi nurt istniał. Oczywiste było od początku, że ZSRR nie zrezygnuje z dominacji nad Europą Wschodnią bez gwarancji bezpieczeństwa dla swoich interesów. Rozmowy toczone przez Michnika w Moskwie były wstępem do takich gwarancji, których realnie udzielił dopiero rząd Mazowieckiego.
- Jakie to były gwarancje?
- Dobre pytanie, ale nie podejmuję się na nie odpowiedzieć, skoro wobec braku dostępu do części dokumentów znamy tylko wycinek rzeczywistości. Z późniejszej polityki rządu Mazowieckiego można się domyślać, że gwarancje obejmowały to, iż władze polskie nie podejmą sprawy wyprowadzenia wojsk radzieckich. Mazowiecki podjął kwestię ich wycofania dopiero jesienią 1990 r., pod presją „wojny na górze” i kampanii wyborczej. Pytanie, czy zapadły również zobowiązania w kwestii służb specjalnych. Nie wiemy wciąż, na ile polityka Mazowieckiego wynikała z ostrożności, na ile z politycznych zobowiązań. Rozmowy o tych ostatnich prowadził m.in. Michnik. Kontakty opozycji z ambasadą radziecką miały miejsce już wcześniej - Mieczysław Rakowski pisał, że nie były dla niego tajemnicą.
- Reakcja na Pana artykuł, odkrywający tak bulwersujące fakty, wydaje się skromna, jeśli chodzi o głównych zainteresowanych. Nikt nie podał Pana do sądu.
- Michnik i Onyszkiewicz nabrali wody w usa Charakterystyczne to milczenie.
- Wiedzą, że nie mają się czym chwalić?
- Chodziło oczywiście o kontakty polityczne, nie agenturalne, co trzeba podkreślić. Moskwa od dawna nosiła się z zamiarem podjęcia dialogu z konstruktywną opozycją. Wytypowała ludzi, którzy mieli się w niej znaleźć. Sondowano różne środowiska, nawet Leszka Moczulskiego. Ostatecznie z jednymi rozmawiano, z innymi - nie. Wybrano środowisko lewicy postkorowskiej. Dziś przedstawiciele obcych państw często rozmawiają z politykami opozycji, co już nikogo nie szokuje.
- Ale wtedy sytuacja była inna.
- Rosjanie byli skłonni zrezygnować z podtrzymywania w Polsce systemu wzorowanego na ich własnym. Czekano na stosowny moment. Rozmowy toczono w pewnym sensie obok Jaruzelskiego, ale nie wbrew niemu. Rosjanie spodziewali się, że w innym wypadku dojdzie w Polsce do eksplozji, niekorzystnej też i dla nich. Nastroje społeczne w kraju od 1986 pogarszały się. Mimo amnestii i referendum dotyczącego reform ludziom Jaruzelskiego grunt palił się pod stopami. Dlatego ekipa Gorbaczowa gdzieś od 1986 r. zdecydowana była na zmianę w Polsce.
- Jaka to miała być zmiana?
- Celem ZSRR pozostało podtrzymanie wpływów w Europie wschodniej, ale już nie tamtejszych reżimów. Ich wspieranie okazało się zbyt kosztowne. Stan wojenny w Polsce skutkował również dla ZSRR sankcjami gospodarczymi. Dlatego później myślano o finlandyzacji, może z utrzymaniem Układu Warszawskiego, ale bez centralnego planowania. Polska stała się laboratorium - chodziło o przetestowanie metod, które także w ZSRR się przydadzą. Testowano u nas rozwiązania ustrojowe i gospodarcze. Zmienił się nawet stosunek do Kościoła: w 1988 pierwszy raz radziecka prasa opublikowała wywiad z prymasem Józefem Glempem, później mógł on pojechać do ZSRR.
- W czyim imieniu prowadził Michnik moskiewskie rozmowy?
- W lipcu 1989 r. już najpewniej w imieniu Lecha Wałęsy, skoro szyfrogramy wspominają o przygotowaniu jego wizyty w Moskwie, która pod koniec roku rzeczywiście miała miejsce. Pytanie, czy Michnik mówił wszystko Wałęsie… Jasne, że negocjacje były decyzją władz sowieckich, które same wybierały, z kim rozmawiają.
- Jak Pan ocenia moralny kontekst tych rozmów? Nie wiedzieli o nich członkowie Solidarności, uczestnicy kampani wyborczej, nawet już wybrani jej posłowie i senatorowie.
- To prawda. Cały rok 1989 usłany jest tajemnicami. Dlatego nazywam ówczesne wydarzenia reglamentowaną rewolucją. Przeważał w nich element niejawnego kontraktu politycznego. Przykładem może być wybór Jaruzelskiego, w którym pomogli niektórzy parlamentarzyści OKP. Ale na to naciskali nie tylko Rosjanie, również amerykański ambasador Davies przeprowadził wiele poufnych rozmów w tej sprawie. Szerzej o tym piszę w książce „Reglamentowana rewolucja”. Pamiętajmy, że nasza wiedza jest szczątkowa, wielu faktów jeszcze nie znamy, zaś archiwa poradzieckie nie są dostępne.
rozmawiał Łukasz Perzyna
Inne tematy w dziale Kultura