Bazylika św. Piotra w ciekawym oświetleniu, zdj. Kasjopea
Bazylika św. Piotra w ciekawym oświetleniu, zdj. Kasjopea
Kasjopea Kasjopea
260
BLOG

Rzym, Elsa, wspomnienia

Kasjopea Kasjopea Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 Wróciłam dzisiaj z Rzymu. Byłam w Wiecznym Mieście od środy, i muszę przyznać że bardzo aktywnie spędziłam ten czas. Nie będę wyliczać wszystkiego co zobaczyłam, były to raczej te miejsca, które widzi się w podręcznikach, na pocztówkach, kalendarzach i w telewizji. Zdjęcia mówią same za siebie. Aczkolwiek, miałam też okazję poznać Rzym od trochę mniej turystycznej strony, mianowicie komunikacji miejskiej. Z Domu Polskiego do centrum miasta dojechać można koleją, następnie zaś istnieje możliwość przesiadki na autobus lub do metra. Zważywszy, że przyleciałam samolotem, zaś na lotnisko dostałam się samochodem, miałam do dyspozycji dużą gamę środków lokomocji.

W podróży nachodzą człowieka rozmaite przemyślenia, czasem absolutnie niepowiązane ze zwiedzanym miejscem, lub nawet kontrastujące z nim. Tym sposobem rozważyłam sobie w samolocie kwestię, która burzy krew konserwatystów, licealistów i ruchu LGBT wraz z sympatykami, mianowicie zagadnienie bohaterki disneyowskiej produkcji „Kraina Lodu” o wdzięcznym imieniu Elsa, a dokładniej, tego czy powinna ona znaleźć sobie księżniczkę czy księcia z bajki. Doszłam do wniosku, że obie możliwości zaprzepaszczałyby potencjał przekazu bajki, mówiącego że to nieprawda, że każda księżniczka musi znaleźć swojego Prince(ss) Charming. Skoro już Elsa (przypomnę krótko: posiadaczka mocy, nad którymi trudno panować, pozwalających jej kontrolować lód i sprawiajacych pewne problemy) zdecydowała się wykazać niezależnością, stworzyła własny lodowy pałac, spotkała się z siostrą, która uniknęła nieszczęśliwego małżeństwa i zaprezentowała siłę, opanowując swoje umiejętności, to czymś nieco niekonsekwentnym byłoby z powrotem robić z niej ugrzecznioną baśniową księżniczkę. Dlaczego nie miałaby zamiast tego założyć szkoły w górach, i uczyć w niej robienia różnych rzeczy związanych z chłodem i lodem, choćby... lodów? Rozkręcić przedsiębiorstwo, wzbogacić tym samym swoje królestwo... To byłaby znakomita alternatywa dla tradycyjnej baśni.

Lody. Tak, to wyjaśnia dlaczego w drodze do Włoch analizowałam filmy animowane. Co nie zmienia faktu, że jeszcze genialniejszym wynalazkiem są w tym kraju fontanny z wodą pitną (aqua potabile) rozmieszczone w różnych miejscach stolicy. Bez nich trudno byłoby wytrzymać. A największy mój entuzjazm wywołała granita, czyli lód rozdrobniony wręcz jak piasek, z dodatkiem soku lub syropu smakowego. Ma tą zaletę, że nie wypija się go tak szybko jak wody.

Ogólne, pozakulinarne wrażenia? W Rzymie jest dużo wszystkiego i wszystko jest duże, poza samochodami i szacunkiem dla przepisów drogowych. Ilość zabytków przytłacza, czułam się jakbym chodziła w roztworze nasyconym sztuki. A cóż dopiero w Watykanie... W Ogrodach i w Muzeach Watykańskch byłam zbyt oszołomiona, żeby robić zdjęcia. Poza tym, brakowało czasu, żeby wszystko dokładnie obejrzeć, a wszędzie tłoczyli się inni turyści. Właściwie, nie było wiadomo gdzie patrzeć. Ogląda człowiek rzeźbę – zapomina o dekoracjach na ścianie. Podziwia malarstwo iluzjonistyczne na suficie – spostrzega z opóźnieniem, że na podłodze też są artystyczne wzory.

Uczestniczyłam we Mszy w języku polskim przy grobie Jana Pawła II. Nie jestem pewna, czy więcej było wiernych czy koncelebransów. Ale niesamowity jest kościół, w którym w tylu kaplicach naraz można sprawować Msze w różnych językach, i w żaden sposób jedna nie zakłóca drugiej. W bazylice św. Piotra zmieściłyby się chyba wszystkie kościoły z krakowskiego Starego Miasta. Co więcej, mimo bogactwa zdobień i dekoracji nie odczuwa się przesady czy przepełnienia przepychem – to właśnie dzięki monumentalnym rozmiarom świątyni.

W Muzeach Kapitolińskich było już znacznie mniej odwiedzających, i więcej miejsca przypadało na każdy zabytek, dzięki czemu można było się im lepiej przyjrzeć. Uwagę zwracał konny pomnik Marka Aureliusza oraz popiersie jego syna Kommodusa, przedstawionego w stroju Herkulesa. Kommodus był indywiduum raczej odstręczającym, jako maniak i tyran, niemniej (lub właśnie dlatego) rzeźba przedstawiająca go robi wrażenie. Miałam okazję podziwiać jeszcze wiele innych rzeźb antycznych oraz ich kopii, wśród nich Wilczycę Kapitolińską.

Wiele jeszcze dałoby się napisać nawet o tak krótkim pobycie w Mieście na Siedmiu Wzgórzach, lecz opisy trzeba dawkować, żeby nie przesadzić ze zbyt dużą dawką Antyku naraz. Jeszcze przez długi czas będzie do mnie docierało jak wiele zobaczyłam miejsc kluczowych dla historii z punktu widzenia każdego Europejczyka i każdego chrześcijanina. Muzea, pierwsze kościoły, pierwsze bazyliki (zresztą nie od początku słowo „bazylika” oznaczało rodzaj kościoła, dopóki chrześcijanie nie wpadli na inny pomysł, „bazyliki” służyły starożytnym za targi, czy też sądy), miejsca związane ze świętymi i miejsca odwiedzane przez papieży... a nawet bliskość dwóch papieży. Wszystko to pozostawia wyjątkowe wspomnienia.

Zobacz galerię zdjęć:

Mewa na tle Forum Romanum, zdj. Kasjopea
Mewa na tle Forum Romanum, zdj. Kasjopea Jakie Koloseum jest, każdy widzi... zdj. Kasjopea Panteon, zdj. Kasjopea
Kasjopea
O mnie Kasjopea

Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości