Kasjopea Kasjopea
228
BLOG

Widziałam chmurę

Kasjopea Kasjopea Komputery Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

         Miałam jakiś czas temu okazję odwiedzić krakowską siedzibę IBM-u. Największe wrażenie zrobiła na mnie serwerownia – wielkie, chłodne (bo elektronikę trzeba utrzymywać w odpowiedniej temperaturze, gdyż ma tendencję do przegrzewania się, a tak wielka korporacja nie może sobie pozwolić na utratę ważnych danych, zwłaszcza, gdy przechowuje też te należące do klientów) pomieszczenie, w którym stały regały z urządzeniami elektronicznymi. To miejsce było sercem firmy. Prawdopodobnie w każdym oddziale International Business Machine Corporation bije takie serce. Te właśnie szafy oraz pomieszczenia, wypełnione kablami i kwarcem, to fizyczny obraz chmury. Wszystko, co potocznie określamy jako „zawarte w chmurze” i wyobrażamy sobie jako unoszące się w powietrzu w postaci fal elektromagnetycznych, tak naprawdę tkwi na maleńkich płytkach drukowanych. Obecnie w krajach rozwiniętych najważniejszym skarbem jest informacja, więc chroni się ją szczególnie uważnie – serwerownie powinny być odporne na wodę, ogień, a często nawet na materiały wybuchowe[i].

         Nie pamiętam, ile terabajtów mieściło się w tym konkretnym pokoju. Na pewno dużo. Więcej, niż na wszystkich urządzeniach w moim mieszkaniu. Już jeden terabajt to ogromna jednostka, równa 1099511627776 bitom (inaczej 10244). Umieszczając dane w chmurze, korzysta się z wielkich zasobów pamięci – żeby pomieścić to, co każdy użytkownik chce przechowywać poza swoim komputerem, firmy zajmujące się tym rozbudowują swoje serwerownie.

         Istnieją dwa rodzaje chmur: obliczeniowe[ii] oraz „dyski w chmurze”. Te pierwsze pozwalają dokonywać znacznie bardziej złożonych obliczeń, niż byłoby to możliwe przy użyciu jednego tylko, zwykłego komputera. Dyski natomiast umożliwiają dostęp do swoich plików z wielu urządzeń – wystarczy, byśmy pamiętali hasło do swego konta w chmurze. „Jak to się dzieje?” – mogłoby się zapytać dziecko XXI wieku – „Jak to się dzieje, że nie używasz pendrive’a, ani nie przekładasz karty SD, nie kopiowałaś tego folderu na dwa laptopy, telefon, i jeszcze na komputer u znajomego, a w każdym z tych miejsc możesz go otworzyć?”. „Ano, to właśnie jest magia chmury” – wyjaśniłabym takiemu dziecku. Tych zdjęć, lub innych plików, może nawet fizycznie nie być na żadnym spośród wspomnianych urządzeń, a jednak, jeśli zostały uprzednio przekazane do chmury, są dostępne nawet bardziej, niż gdyby pozostały wyłącznie na przykład na komputerze. Zresztą, ważne dane z zasady przechowuję w dwóch albo trzech miejscach, to znaczy na zwykłym komputerze, w jednej z chmur i ewentualnie w pamięci USB.

Korzystając z chmury, nie wiemy, gdzie dokładnie przetwarzane są dane. Być może wyobrażamy sobie, że krążą sobie radośnie w powietrzu, może mamy przed oczami obraz wielkiej serwerowni – lecz nie jesteśmy w stanie stwierdzić, którą konkretnie serwerownię powinniśmy sobie zwizualizować w danym przypadku. Oczywiście, wykupując dostęp do danej usługi, możemy sprawdzić gdzie znajduje się siedziba firmy, ale najpopularniejsze przedsiębiorstwa spośród tych, które udostępniają tego rodzaju aplikacje są dość duże i posiadają swoje oddziały w różnych miejscach. Prawdziwie ekstremalna sytuacja panuje zaś w przypadku przetwarzania sieciowego (z angielskiego zwanego grid computing) nie będącego chmurą w ścisłym sensie tego słowa, polegającego na połączeniu wolnych mocy obliczeniowych komputerów rozsianych po całym świecie, w celu wykonania stworzenia wirtualnego komputera i obliczeń, które bez zastosowania tego rodzaju rozwiązania zajęłyby niezwykle dużo czasu. Projekty, w jakich wykorzystano grid computing to m. in. SETI@home[iii] oraz Folding@home[iv]. Pierwszy ze wspomnianych obejmował analizę sygnałów radiowych, docierających na Ziemię z Kosmosu. Jego skrót rozwija się jako Search for Extraterrestial Intelligence. Folding@home natomiast służy do badania procesu zwijania białek. Oba programy są koordynowane przez uniwersytety, ale ich podstawowa część odbywa się w domach zwykłych ludzi, chcących przysłużyć się nauce. Na tych przykładach doskonale widać, jak ciężko określić, gdzie zlokalizowana jest maszyna wykonująca obliczenia – mając do wyboru tysiące, a może i miliony urządzeń.

Nawet w przypadków prawdziwych, firmowych chmur musimy sobie uświadomić, że nasze dane są przechowywane gdzieś… w jednej z serwerowni.

Fizyczny aspekt chmury najprościej możemy obejrzeć… zakładając taką u siebie w domu[v]. Wystarczy posiadać sieć komputerową i urządzenie NAS, czyli Network Attached Storage[vi] (można się też zetknąć z nazwą dysk sieciowy). Takie niewielkie urządzonko nadaje się znakomicie do tworzenia kopii zapasowych, jak również pozwala na to samo, co duża „firmowa” chmura – łatwy dostęp do swoich danych ze wszystkich urządzeń z dostępem do Internetu. Ma znaczącą przewagę: skuteczniej niż publiczna chroni prywatność, co współcześnie jest dość istotne. Kto chciałby przechowywać przyszłą noblowską powieść na publicznych serwerach? Albo stare zdjęcia siebie jako ubrudzonego jedzeniem roześmianego bobasa? Czy w ogóle obliczenia dotyczące problemów millenijnych? Rewolucyjne pomysły na nowe rozwiązania techniczne, dzięki którym konkurencja będzie zmuszona przerzucić się na ręczne dzierganie sweterków?

Zważywszy zaś, że jak głosi bardziej lub mniej znana prawda, „chmura nie istnieje, to zawsze czyiś komputer”, przyjemna jest świadomość, że to jednak… swój komputer.



[i] http://www.computerworld.pl/news/389920/IBM.otworzyl.w.Polsce.kolejne.centrum.danych.html

[ii] http://sicd.pl/teoria/chmura-obliczeniowa/

[iii] http://setiathome.berkeley.edu/

[iv] http://folding.stanford.edu/

[v] http://m.chip.pl/mobile/artykuly/porady/2013/06/stworz-wlasna-domowa-chmure/mobile_view

[vi] http://www.komputerswiat.pl/poradniki/sprzet/serwery/2015/07/co-to-jest-nas-i-do-czego-sluzy.aspx

Komentarz dot. przypisów: dostęp 16.01.17

Kasjopea
O mnie Kasjopea

Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie