Kawa magazyn Kawa magazyn
590
BLOG

ZROZUMIEĆ KENNEDY’EGO. TROCHĘ POLEMIKI Z ANTONIM DUDKIEM.

Kawa magazyn Kawa magazyn Polityka Obserwuj notkę 4

 

Przeczytałem wpis prof. Antoniego Dudka o Czang Kaj-Szeku. Ocena oryginalna, bo dość pozytywna. De gustibus non est disputandum. Autor pisze z pozycji antykomunistycznych, niestety nieco w tonie bliskim obrońcom Pinocheta. Prof. Dudek pisze także, że „[Czang] zamiast drżeć przed inwazją ze strony wojsk komunistycznych Chin, sam rozważał otwarcie frontu na kontynencie i rozpoczęcie nowej wojny z Mao. Najbardziej sprzyjające po temu okoliczności powstały na początku lat sześćdziesiątych, gdy komunistyczne Chiny dotknęła klęska wielkiego głodu, a relacje Pekinu z Moskwą zaczęły się pogarszać. Administracja prezydenta Kennedy’ego uznała jednak pomysły Czanga za szaleństwo i odmówiła wsparcia logistycznego, bez którego tajwańskie wojska nie były w stanie wraz z ciężkim sprzętem przedostać się na kontynent”. Teza dość paradoksalna (pisana w czasach gdy interwencje militarne wciąż przynoszą tyle nieszczęść - zaledwie wczoraj słyszeliśmy o 12 zabitych cywilach w Afganistanie). Prezydent Kennedy nie odmówił bowiem wsparcia Czangowi z powodu uznania militarnej ingerencji w Chinach za szaleństwo, lecz ze względu na niepopularność Czanga i nieefektywność walki zbrojnej w ogóle.

W historiografii amerykańskiej, już w latach 40., pojawił się nurt, zapoczątkowany przez uczonego z Harvardu, sinologa Johna Fairbanka, i jego książkę The United States and China, zgodnie z którym zwycięstwo Mao Ze Donga umożliwił właśnie skorumpowany i niedemokratyczny charakter rządów Czanga. Tego ostatniego (a przede wszystkim metodę ingerencji zbrojnej we wszystkich rejonach świata, w których groziło niebezpieczeństwo przewrotu komunistycznego), popierały w USA przede wszystkim środowiska konserwatywne i prawicowe, powiązane, między innymi, z przemysłem zbrojeniowym, Eisenhowerem i kontrowersyjnym szefem CIA, Allenem Dullesem. Owen Lattimore, ekspert w sprawach chińskich, który krytykował Czanga, stał się później przedmiotem zaciekłych ataków w czasie „polowań na czarownice” ultraprawicowego senatora McCarthy’ego. Warto w tym miejscu dodać, że i sam John Kennedy nie był u progu swej kariery wolny od tego typu myślenia. Za jego największą wówczas wpadkę historycy uznali atak młodego kongresmana na administrację Trumana z powodu braku militarnego wsparcia dla Czanga w 1949 roku (co na ogół uważa się za chęć zaistnienia 29-letniego polityka z Massachusetts w mediach).

Od końca lat 50. i przez cały okres swojej prezydentury Kennedy dążył do zakończenia zimnej wojny i nie rozniecania jej nowych ognisk w różnych rejonach świata. Podejście braci Kennedych do walki z komunizmem ujął lapidarnie brat Johna, zmarły niedawno senator, Edward: „Myślę, że historycznie rzecz ujmując, współzawodniczymy z nimi [komunistami] w złych obszarach. Chodzi o produkcję sprzętu wojskowego. Powinniśmy raczej rywalizować z nimi w sprawie pierwszej poprawki [gwarantującej wolność słowa i religii]. Powinniśmy rywalizować z nimi w sprawach praw człowieka. Powinniśmy rywalizować z nimi w rolnictwie i żywności. To są dziedziny, w których jesteśmy silni”. Wbrew dość powszechnej opinii (panującej także w Polsce*), z tych to, między innymi, powodów prezydent Kennedy był przeciwnikiem wojny w Wietnamie. Jeszcze w 1954 roku mówił, że żadna ilość żołnierzy amerykańskich nie jest w stanie pokonać wroga, który jest „wszędzie i jednocześnie nigdzie” i który cieszy się „sympatią i cichym poparciem ludności”. 11 października 1963 roku, na 6 tygodni przed śmiercią, Kennedy podpisał mało znany dokument NSAM 263, w którym nakazywał wycofanie z Wietnamu i powrót do kraju ponad tysiąca amerykańskich doradców ds. wojskowych. Wprowadzenie dokumentu w życie nakazał bez oficjalnego i publicznego ogłaszania (chcąc uniknąć w ten sposób krytyki ze strony środowisk prawicy republikańskiej). Kennedy nie był też zwolennikiem utrzymywania za wszelką cenę przy władzy Ngo Dinh Diema, pomimo że ten ostatni był katolikiem i zagorzałym antykomunistą. Kennedy wychodził z założenia, że nie utrzyma się stabilizacji i nie wzmocni pokoju poprzez siłowe utrzymywanie władz, nie mających poparcia ludności. Odmawiał Ameryce, o czym nieraz mówił, występowania w roli światowego policjanta.

Kennedy był również przeciwnikiem rozwiązania siłowego na Kubie. Powód, dla którego zdecydował się na desant naw Zatoce Świń, był taki, że poinformowano go, że sprawę „załatwią” sami opozycjoniści kubańscy, którzy cieszą się poparciem ludności, i których wystarczy przerzucić z USA na wyspę. Od początku Kennedy nie pozostawiał żadnych wątpliwości dygnitarzom z CIA, odpowiedzialnym za operację, że zgody na oficjalną amerykańską interwencję militarną na Kubie nie będzie. Dziś możemy stwierdzić, że CIA wręcz wmanewrowała Kennedy’ego w interwencję w Zatoce Świń. Ujawnione w 2005 roku dokumenty wewnętrzne CIA w sprawie Zatoki Świń pokazują, że Richard Bissell, Jr., główny oficer odpowiedzialny za operację, nie przedstawił Kennedy’emu w sprawozdaniu przygotowawczym jej słabych stron, w tym przede wszystkim tego, że cała operacja nie ma prawa się udać bez pełnego zaangażowania wojsk amerykańskich. Tymczasem memoriał z 15 listopada 1960 roku, przygotowany dla Bissella i do omówienia z Kennedym, wskazywał, że operacja bez takiego zaangażowania się nie uda. Słowem, dysponujemy dowodem na papierze, że Kennedy’emu nie udzielono niezbędnych informacji. Dlaczego? Powiedzmy, że nie wiadomo. Warto jednak dodać, że w 1959 roku Castro znacjonalizował na terenie Kuby interesy olbrzymiej firmy o nazwie United Fruit Company. Obsługę prawną tejże firmy prowadziła była kancelaria z Wall Street braci Dulles. Mamy wszelkie podstawy by przypuszczać, że gdyby Kennedy miał pełną wiedzę na temat tej sytuacji, to nigdy na operację nie zgodziłby się.

Kennedy był ponadto przeciwny ingerencji w Laosie, którą propagował jego poprzednik Eisenhower. Nie zgadzał się przy tym z „teorią domina”, według której, jeśli padnie Laos, to upadnie Tajlandia, itd. (swoją drogą, historia nie przyznała słuszności tej teorii).

Nastawienie Kennedyego do Czang Kaj-Szeka i sytuacji wokół niego, było od początku oczywiste. Najwybitniejszy historyk prezydentury Kennedy’ego (a zarazem jego doradca), Arthur Schlesinger, Jr., zauważa, że polityka Kennedy’ego wobec Azji opierała się na zasadach neutralizmu. John K. Galbraith, ambasador USA w Indiach, mówił, że „zachowanie neutralności wobec Laosu oznaczało zmianę polityki z czasów [prezydentury Eisenhowera], kiedy to Stany Zjednoczone głośno mówiły o niemoralności neutralizmu”. Galbraith skutecznie uzasadniał takie rozumienie, powołując się na poglądy Kennedy’ego w sprawie SEATO i CENTO, na podstawie zbioru przemówień na temat polityki zagranicznej, które prezydent zawarł w książce The Strategy of Peace. Galbraith dodawał, że sojusze wojskowe z nieskutecznymi i nie cieszącymi się popularnością rządami wiązały się z poważnym niebezpieczeństwem, w szczególności ze zmianą uzasadnionych nastrojów antyrządowych na antyamerykańskie i prosowieckie. „Osiągnięcie słabego sojuszu kosztem zdecydowanej neutralności - pisał Kennedy -jest oczywistą niedorzecznością… Zawsze musimy rozumieć rzeczywistość, a nie, jak nasi poprzednicy, ulegać słowom”.

Nie dlatego więc Kennedy nie popierał Czanga, że ekspedycja była szaleńcza, lecz dlatego, że każda interwencja amerykańska wzbudziłaby wśród Chińczyków sympatie prosowieckie i rujnowałaby wizerunek USA jako przywódcy wolnego świata. Była to zatem konsekwentna linia polityczna: ta sama w stosunku do Kuby, Wietnamu, Laosu i Chin. Kennedy uważał, że lokalna ludność musi się wypowiedzieć w pierwszej kolejności. Nie chciał wspierać Czanga z tych samych powodów, dla których był sceptyczny wobec Ngo Dinh Diema, uważał bowiem, że wspieranie niepopularnych i skorumpowanych rządów wzbudzi co najwyżej nastroje antyamerykańskie. Ponadto zastępowanie jednego dyktatora drugim… Do czego ma prowadzić? Jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej w 1960 roku Nixon atakował Kennedy’ego za brak poparcia wobec ingerencji na Quemoy i Matsu (warto dodać, że przeciwnikiem tychże był również stary Churchill, nota bene idol Kennedyego). Gwoli ścisłości jednak, Kennedy popierał obronę i wsparcie dla Formosy, jako obronę przed zewnętrzną agresją komunistyczną.

Schlesinger w swojej książce A Thousand Days niedwuznacznie sugeruje, że dwór Kennedy’ego preferował raczej nawiązywanie stopniowych kontaktów z Chinami komunistycznymi, aniżeli otwarte ich zwalczanie. Na posiedzeniu w ONZ jeszcze starzy urzędnicy Departamentu Stanu - z czasów kierownictwa Johna Fostera Dullesa (brata Allena) - uniemożliwili Harrimanowi, politykowi związanemu z Kennedym, podejście do dyplomatów chińskich w Genewie (ONZ). Argumentowali, że „gdyby Czang dowiedział się o kontakcie z chińskimi komunistami, to ten szlachetny człowiek pomyślałby sobie, że się go podkopuje..”. Taki styl uprawiania polityki dobrze znamy w Polsce.

Opinie prof. Dudka na temat Czang Kaj-Szeka lub „istnienia w sferze politycznej i symbolicznej systemu komunistycznego w Chinach” brzmią o tyle paradoksalnie, że jeszcze trzy miesiące temu, 5 listopada 2009, na swoim blogu na łamach Kawy, pisał, że „w sytuacji, w której Amerykanie zaczynają tracić zainteresowanie Europą, zwłaszcza tą Środkowo-Wschodnią, musimy zacząć poprawiać nasze relacje z powstającym na naszych oczach drugim globalnym supermocarstwem, czyli Chinami. Wciąż jeszcze nie jest za późno, by nasz kraj stał się głównym partnerem Pekinu w tej części świata”. O ileż to bliższe duchowi Kennedy’ego, niż Czang Kaj-Szeka.

*W książce Maj ’68. Rewolta wydawnictwa Krytyki politycznej (wyd. 2008) pojawia się m.in. absurdalne zdanie, że Kennedy odpowiada za „eskalację wojny w Wietnamie, podczas której Kennedy po raz pierwszy pozwolił na użycie napalmu”. Napalmu w Wietnamie użyto po raz pierwszy w 1965 roku, czyli 3 lata po śmierci prezydenta Johna Kennedy’ego.

Karol Wojciechowski

Redaktor naczelny, magazyn Kawa

Poniżej konferencja prasowa podczas której Kennedy odpowiada m.in. na pytania o sytuację w południowo-wschodniej Azji.

Już w sprzedaży Piszą dla nas m.in.:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka