kawalec kawalec
159
BLOG

Logika piersi walczących

kawalec kawalec Społeczeństwo Obserwuj notkę 3

Pewna wymiana zdań ze znajomą liberalną chrześcijanką natchnęła mnie do przerobienia jej na takie PIORUN FAQ. Wcześniej wskazywałem jak to pewien rodzaj tradycyjnej mentalności krzywdzi kobiety i dzieci. W komentarzu zachęcono mnie do zajęcia się postępowaniem kobiet. A ponieważ widać co się dzieje na ulicach i czytam, co te panie piszą, to poniżej responsa na niektóre z wysuwanych przez nie argumentów. Zwłaszcza, że materia ta jest dla wielu dramatem.


Czy kościół albo ktokolwiek ma kompetencje żeby określać grzech?

Oczywiście, że kościoły takie prawo mają. Grzech nie jest pojęciem prawnym tylko teologicznym a to zbory przekazywały i przekazują naukę Chrystusa i Jego uczniów na ziemi, więc dobrze wiedzą o czym mówią. Właściwie, każda osoba mająca dobre pojęcie o grzechu może się na jego temat wypowiadać. A pojęcie o grzechu masz wtedy, kiedy rozumiesz jak przyswojona przez ciebie nauka na jego temat sprawdza się w życiu, twoim własnym czy w życiu, które obserwujesz z bliska i widzisz na czym to polega oraz jak oddawanie się grzechowi oddala cie od tzw. “królestwa Bożego”. To jednak oznacza, że niektórzy ludzie (nawet znajdujący się w kościołach), nie za bardzo wiedzą o czym mówią, bo “królestwo Boże” jest dla nich abstrakcją. Są po uszy zanurzeni w “tym świecie” i poruszają się w polu polityki tego świata. Więc może dlatego “grzech” jest dla nich jakimś tematem do politycznego kompromisu, i tyle. Że już nie wspomnę o tych, dla których selekcja naturalna, przetrwanie najsilniejszych i „róbta co chceta” są wystarczającymi drogowskazami. Dla tych grzech jest abstrakcją. Więc ciężko, żeby oni go określali.


Czy stanowisko wierzącego w sprawach życia opiera się tylko na Biblii?

Nie tylko na Biblii. Jest w chrześcijaństwie historycznie umocowane oparcie wiary na tzw. Czworoboku, gdzie oczywiście obok PISMA ważny jest ROZUM, TRADYCJA I DOŚWIADCZENIE (jednak same Pisma uznano za natchnione w oparciu o tradycję, przesłanki rozumowe i doświadczenie wiary apostołów i kościoła). Odwołując się do rozumu, odpowiedzieć można na wiele pytań etycznych, także tych związanych z życiem poczętym,  nawet bez odwoływania się do tzw. zwiastowania anielskiego i pytania czy skoro Duch Boży zstąpił na Maryję, to Jezus w jej łonie mógł być martwy. Tradycja jest ważna, np. dlatego, że pokazuje jak ważne jest by wejście Boga w dramat tego świata nie zostało zamknięte w subiektywnej percepcji jednostki. Doświadczenie zaś UWIARYGADNIA Pisma, w ich przekazie jaki dała nam tradycja.  


Zabijanie dziecka jeśli zagrożone jest życie matki miałoby być dopuszczalne moralnie. Czy jednak w takim ujęciu aborcja nie jest morderstwem?

Nie morderstwem a zabójstwem. Nawet dekalog nie używa słowa “zabijać” tylko “mordować”. Morderstwu towarzyszy premedytacja i grzeszna intencja. Ani Pismo ani życie nie pokazuje, że każde zabójstwo jest grzechem. Mam prawo i obowiązek bronić życia i godności człowieka ludzi sobie powierzonych. I niestety, co jest tragizmem obecnej kondycji ludzkiej, czasem trzeba dokonywać dramatycznych wyborów: zabić oprawcę, czy pozwolić aby ten zniszczył godność niewinnego i odebrał mu życie; zabić dziecko czy pozwolić zginąć matce, pozbawiając jej pozostałe dzieci najbliższego im opiekuna ale i narażając noworodka na ogrom cierpienia? I tu sama kobieta ma jak się wydaje najwięcej do powiedzenia: czy dokona zabójstwa dla czegoś co rozumie jako wyższe dobro pozostałych dzieci ale i dziecka, które nosi w łonie? Czy może poświęci swe życie wiedząc, że może liczyć na męża i bliskich (państwo?) i na to, że należycie zajmą się pozostałymi dziećmi. Może nie dokona tego zabójstwa bo może zaryzykuje, że jednak diagnoza lekarska okaże się błędna, a takich jest cała masa. I są na to liczne świadectwa.


 Wielu ludzi jednak nie uznaje płodu za dziecko i czy wtedy już aborcja jest morderstwem/zabójstwem? 

To, że ludzie coś uważają albo nie, nie znaczy, że tak jest albo nie. Są np. tacy, którzy uważają, że ziemia nie jest okrągła. A jednak jest.


"Ja na przykład uważam że człowiek jest od pierwszego do ostatniego tchnienia. […] na koniec życia wyziewa się ducha." Czyż zatem krwioobieg ma być jest miernikiem życia a nie oddech?

Tlen jest potrzebny do procesów życiowych. Możesz go dostarczać przez tchnienie albo przez np. pozaustrojową maszynkę.  


Czyż zatem wcześniej i później nie  jest to ciało, tylko, że martwe, zasilane ciałem matki lub w procesie gnilnym?

Wcześniej ciało nie jest martwe, ale żywe, właśnie dlatego, że zasilane ciałem matki. Martwe jest po śmierci.


Przecież to ona oddycha i ona go żywi. Żywi/odżywia/ożywia. Nie tak?

Podobnie jak Szpital w Stanford i jego ECMO oddychał za Kyle Beaulieu. On też go żywił, ożywiał i odżywiał. Czy zatem można powiedzieć, że Kyle był własnością szpitala i ten miał prawo go usunąć z tego świata, bo de facto był martwy? Taki sposób myślenia może teraz w czasach koronawirusa zrobić zawrotną karierę i oszczędzić sporych nakładów. Czy z tego wynika, że jeśli np. ojciec płaci szpitalowi w Stanford za oddychanie i odżywianie Kyle'a, to też ojciec może z nim zrobić co chce? A jak ojciec wychowuje i odżywia dzieci to może je sprzedać na narządy bo to on je żywi i utrzymuje ze swej pensji?


Płód w początkowej fazie jest potencjałem człowieka, a nie człowiekiem. Kiedy indziej niby staje się człowiekiem?

Jeśli argument oddechowy nie ma sensu, to czym różni się dziecko minutę przed przecięciem pępowiny a minutę po przecięciu? Minutę przed a 2 minuty przed? Miesiąc przed a 2 m-ce przed, 2 m-ce przed a 6; 6 a 6,5; 6.5 a 7, itp. itd...


Jeszcze wcześniej jest plemnik, który też niesie potencjał życia, to czy ktoś uważa przegranych w wyścigu do komórki jajowej, plemników, umarłymi braćmi i siostrami zwycięzcy?

Z jednego plemnika jeszcze nigdy nie wyrosło dziecko. Owszem, są eksperymenty partenogenetyczne a nawet próby zrobienia zarodka z dwóch plemników różnych mężczyzn. Oczywiście trzeba by wtedy było jednego z nich trochę ukobiecić i skłonić do produkowania oocytów, ale co tam. Teraz jednak feminizowanie mężczyzn jest trendy, a wszystko co nieetyczne jest etyczne do tego stopnia, że i dr Mengele by się pewnie zdziwił, ale jednak wciąż mówimy o połączeniu dwóch komórek. Dopiero wtedy mamy … no właśnie co? Potencjał, czy życie? Oczywiście sporo zapłodnionych jaj obumiera samoistnie. I oczywiście za to nikogo się nie wini (pomijając tych, którzy za wszystko winią Boga). Jednak ten potencjał sam już jest życiem a magicznej granicy nie ma.


Czy nie jest obowiązkiem chrześcijanina wspierać na duchu załamane kobiety, dla których decyzja o przerwaniu ciąży była prawdziwym dramatem?

Niestety wiele kobiet z różnych przyczyn dokonuje zabójstwa nienarodzonego dziecka. Jedną z form terapii jest, jak się zdaje, umniejszanie wagi tej decyzji i mówienie o aborcji płodu, nie będącego życiem a raczej własnością matki. W obliczu częstej nieodpowiedzialności mężczyzn i braku wsparcia dla kobiety, która ma urodzić dziecko z gwałtu, z wadami i/lub wychowywania go bez ojca, taka kobieca solidarność wydaje się być podbudowana dobrymi intencjami. Zwłaszcza, że zakłamane społeczeństwo lubi się przy byle okazji wyżywać na kim popadnie. Jednak i bez społecznego potępienia kobiecie zawsze przerwanie ciąży zostawia jakąś zadrę. Chrześcijanin nie jest od potępiania bo od tego jest Bóg. Jeśli widzimy człowieka skruszonego, żałującego swych decyzji, powinniśmy go wspierać, ale uczeń Chrystusa nie może zapierać się nauki swego nauczyciela bo powołani jesteśmy także do głoszenia prawdy. Zrozpaczona kobieta powinna jednak wiedzieć i to, że każdy człowiek jest z natury grzeszny ale Chrystus każdemu szczerze nawróconemu daje czyste konto. Tylko, że po nawróceniu powołani jesteśmy do odwrócenia się od uczynków tego świata. Inaczej się nie nawróciliśmy. Są metody kontroli urodzin bez aborcji a Bóg i ludzie pomagają w utrzymaniu dziecka jak się noga powinie.


Czy mężczyzna ma w ogóle prawo wypowiadać się w sprawie aborcji?

Tak. A chrześcijanin w szczególności. Sami kiedyś byliśmy dziećmi w łonie matki, jako niemowlaki czuliśmy ból i mieli wyjątkową więź z matką, więc czymś naprawdę koszmarnym jest myśl, że jakiekolwiek maleństwo mogłoby paść ofiarą szczypiec bo np. matce byłoby z nim nie po drodze do kariery czy wygodnego życia. Kwestia elementarnej solidarności i wrażliwości. Mężczyźni mają prawo wyrażać swoje zdanie na temat tego, jak widzą kobiecość. Jeśli akceptujemy ideologię wściekłych macic, wyzwolonych z okowów moralności, nie dziwmy się potem, że wyrośnie nam pokolenie kobiet, których absolutnie nie chcielibyśmy jako żony. Poza tym, dziecko poczyna się dwojgu osobom. Chrześcijanin widzi związek jako jedność. Kobieta co prawda ponosi wyrzeczenia i cierpienia fizyczne podczas gdy mężczyzna powołany jest do tym większych wyrzeczeń (np. materialnych) i starań o zapewnienie szczęścia i bytu tak matce jak i dzieciom. I tak jak nie chcemy, żeby matka dokonała aborcji na dziecku, bo ją obciąża, tak chyba matka nie chciałaby aby ojciec zabijał swoje i jej dzieci bo na przykład za dużo go kosztuje ich krzyk i utrzymanie. A każdy ma prawo wypowiadać się na tematy etyki i poszanowania dla prawa.

kawalec
O mnie kawalec

czasem coś mi świta więc pisuję

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo