Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień
1295
BLOG

Taktyka i personalia? Są ważne, ale ważniejsza jest samoświadomość polskich piłkarzy

Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Kiedy tylko zaczyna się zgrupowanie naszej reprezentacji piłkarskiej, każdego kolejnego dnia toczą się dyskusje na temat tego kogo selekcjoner powołał, jaką zastosuje taktykę i jak w swoich klubach prezentują się zawodnicy, którzy przyjechali na kadrę. Eksperci i dziennikarze dochodzą do różnych wniosków, często dość logicznych i popartych liczbami, a niektórzy odlatują w odległą galaktykę próbując przybliżyć polskim kibicom obecny stan kadry. Generalnie każdy stara się być fachowy i obiektywny. W ogóle ocena stanu reprezentacji powinna być w naszym kraju osobną dyscypliną sportową, tyle osób się tym interesuje.

Cały czas uważamy (my kibice), że jeżeli dobrze dobierzemy skład personalnie i jeżeli dopasujemy do danych zawodników odpowiednią taktykę, to zależnie od tego czy grają oni w klubach czy nie, zależnie od tego czy już wcześniej grali w reprezentacji na danej pozycji czy nie, zależnie od tego jaką formę prezentuje dany zawodnik w swoim klubie i reprezentacji to zależnie od tego wszystkiego nasza reprezentacja powinna wyjść na boisko i zwyciężyć. Nie ma innej opcji. Jeżeli każdy z tych elementów będzie odpowiednio sprawdzony i dobrany to musi to wypalić! Co z tego, że gramy z Portugalią czy Włochami? Co z tego, że ich piłkarze są lepsi technicznie i szybciej myślą na boisku. My spełniamy wszystkie kryteria, które sobie sami wymyśliliśmy i dzięki temu zapewniamy sobie dobrze funkcjonującą drużynę. Basta!

Może nie bylibyśmy tak buńczuczni, gdyby w przeszłości nasi piłkarze nie odnosili sukcesów na Mistrzostwach Świata kolejno w 1974 r. i w 1982 r. To za każdym razem daje nam podstawę do tego, aby sądzić, że niezależnie od przeciwnika na boisku zdarzy się to co zdarzyło się w 74' i 82' i że dokopiemy swojemu rywalowi nawiązując do tamtych sukcesów. Mówiąc wprost, liczymy na jakiś czynnik zewnętrzny (żeby nie powiedzieć Boski), który będzie nie do wytłumaczenia i który sprawi, że dany mecz ułoży się po naszej myśli. Oczywiście uprzednio musimy spełnić wcześniej wymienione kryteria, czyli personalia, taktyka, gra w klubie itd.

Eksperci szukają różnych osobowości kadry, które mają czerpać swoje DNA z odpowiedniej taktyki - która wynika z naszych korzeni - która wynika z naszych umiejętności. Najbardziej popularna jest osobowość KONTRATAKU, co jest poparte odpowiednimi danymi historycznymi naszych wcześniejszych drużyn narodowych. I okej, ja się z tym zgadzam. Jako Polacy prezentujemy taki poziom w skali świata, że kontratak jest dla nas odpowiednim sposobem na mecz, szczególnie z silniejszymi rywalami. Ale po co łudzić się za każdym razem kiedy naszym zawodnikom idzie trochę lepiej w klubach, że jesteśmy w stanie grać jak Barcelona Guardioli? To jest trochę tak, że sami chcemy (my kibice) na siłę uwierzyć w to że jesteśmy jednak w piłkę lepsi niż się ogólnie przyjęło. A skoro my tak myślimy, to dajemy sygnał naszym piłkarzom, ze oni są OK, że wierzymy w to, że potrafią grać lepiej i że zasługują na to żeby walczyć o wyższe cele niż wyjście z grupy na MŚ. Trochę sami napędzamy tą spiralę "wiary w sukces, tuż za rogiem".

Jednak czy gdyby tak naprawdę tylko od wyboru taktyki i od tego czy dany zawodnik gra regularnie w klubie zależało to czy dana drużyna będzie grała dobrze to czy reprezentacja San Marino nie powinna grać dobrze i wygrywać? Ich piłkarze grają pewnie cały czas w swoich amatorskich drużynach i taktyka, pewnie jest dobrana idealnie pod ich umiejętności. W ich przypadku jednak jest to brak umiejętności piłkarskich i kompletny brak przygotowania motorycznego, który jest potrzebny do tego, aby zawodowo grać w piłkę. W naszym przypadku to coś co siedzi o wiele głębiej, być może w głowach większości piłkarzy, którzy mają styczność z polskimi mediami i polskimi kibicami...

Generalnie chodzi mi o to, że dyskutując cały czas o personaliach, o taktyce i o problemach w szkoleniu młodzieży przekładamy całą presję i odpowiedzialność z piłkarzy na rzeczy, na które tak naprawdę nie mają oni wpływu. Bardzo rzadko słychać głosy mówiące o tym, że piłkarze nie prezentują odpowiedniego zaangażowania i że TO JEST GŁÓWNY PROBLEM, nie słychać też głosów ekspertów, że brak AMBICJI TO JEST GŁÓWNY PROBLEM. Owszem takie aspekty przewijają się nieraz w dyskusjach, że tutaj zabrakło mi zaangażowania, tutaj zabrakło mi tego, żeby dać z wątroby itd. Odnoszę wrażenie, że niektórzy, a może i większość piłkarzy zapomniała o tym, że gra w DRUŻYNIE NARODOWEJ i że są skazani na samych siebie. Nikt im nie dokupi teraz na skrzydła ekstra zawodników, nikt nie będzie nad nimi stał codziennie z batem, żeby wykonali odpowiedni trening, aby być cały czas w formie. Może, gdyby za każdym razem podkreślać to, że tutaj muszą wymagać najbardziej od samych siebie i muszą dawać z siebie nie 100, ale 200% to w jakiś sposób by to ich dotknęło i sprokurowało do bardziej ambitnej gry, z większą koncentracją, z większą odpowiedzialnością, nie zapominając przy tym, że piłka nożna to przyjemność i zabawa. 

Uważam, że nasi zawodnicy nie mają odpowiedniej motywacji. Kiedyś motywacją była sława i lepsze, bogatsze życie. Teraz i bez reprezentacji każdy z kadrowiczów to ma... Duma z ojczyzny? Chęć zrobienia czegoś miłego dla rodaków? Błagam... Jeżeli oni tylko dlatego mają coś wygrać, to nie dziwię się, że co jakiś czas potykają się o własne nogi. Oni muszą chcieć coś wygrać jako drużyna. Zapisać się w historii, poczuć niespotykaną nigdy wcześniej adrenalinę grając w finale Mistrzostw Świata. Hiszpanie wewnętrznie są rozbici na kilka mniejszych państw, ale jako drużyna chcieli udowodnić, że są najlepsi i nie grali na chwałę Espanii, tylko dla siebie. Wygrali wszystko głównie z chęci samorealizacji. To, że Polacy będą dumni to też fajnie, ale to przy okazji, to nie może być głównym celem. Głównym celem ma być samorealizacja i chęć udowodnienia sobie, że dam radę wykrzesać z siebie więcej niż dał mi Pan Bóg. To udowodnienie całemu światu, że daliśmy radę mimo tego, że nie zrobiliśmy wielkiego transferu, ale tylko dlatego, że na polskiej ziemi urodzili się tacy, a nie inni zawodnicy i potrafili dać z siebie więcej niż każdy oczekiwał. Tego mi brakuje. Takiej samoświadomości i takiego przekonania o tym, że skoro Grecja dała radę w 2004 to dlaczego my mamy nie dać? Tam (z całym szacunkiem) występowali gorsi zawodnicy niż w naszej obecnej kadrze. Oni nie mieli Lewandowskiego, a wygrali Mistrzostwo Europy. Dlaczego? Może właśnie dlatego, że poczuli, że są drużyną i że są odpowiedzialni za to co reprezentują. A reprezentowali samych siebie. Ja piłkarz, który jest Grekiem, może być najlepszy w Europie. Dlatego to jest sport drużynowy, bo potrzebny jest balans między zawodnikami. Nasi piłkarze sami pojedynczo nigdy nie będą najlepsi. Mogą ewentualnie grać w drużynach, które są najlepsze. Jednak przede wszystkim sami powinni stworzyć drużynę, która będzie w każdym meczu udowadniała, że pretenduje do takiego tytułu. Wydaje się, że to takie proste, ale to nie jest proste bo wymaga od każdego odpowiedniej samoświadomości i chęci odniesienia wielkiego sukcesu. A na dzień dzisiejszy każdy patrzy na czubek własnego nosa i choć każdy z reprezentantów zawsze mówi, że "gra z orzełkiem na piersi to jego marzenie" to to jest za mało. Marzeniem polskiego piłkarza powinno być ODNIESIENIE SUKCESU "z orzełkiem na piersi", a nie tylko gra z nim. Bo teraz można powiedzieć, że rzeczywiście każdy mecz to spełnienie marzeń i dlatego nie chcą nic więcej wygrać. No, skoro sufitem jest tylko gra w narodowych barwach to nie ma co się dziwić, że tak to wygląda...

A więc jeszcze raz.

Marzeniem polskiego piłkarza powinno być wygranie każdego kolejnego meczu i w konsekwencji odniesienie sukcesu w koszulce z godłem na piersi (nie "orzełkiem", bo to mnie rozwala...)

Zwycięstwa i sukcesy w narodowych barwach > Gra w narodowych barwach




salonowe podziemie, na to wygląda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport