Wielu marzyło o losie Piłsudskiego. Ale roli Naczelnika Państwa nie przyjmuje się dla Gestu - lecz w potrzebie. Kiedy Ojczyzna jest zagrożona musimy przy niej trwać. Nawet słuchać rozkazów. Nie sejmikować. Nie pleść o demokracji. Szlachecka wiadomo gdzie nas zaprowadziła. Jarosław Kaczyński i jego wybór na Prezydenta jest jak wielokroć pisałem jedyną szansą dla ocalenia demokracji. Potem już tylko POTOP.
Wielu już to rozmumie. Napisał to dziś
Marek Migalski. Zrozumiał ( chyba ) Ludwik Dorn.
Powinien pojąć Marek Jurek, którego osobiście poważam. Ale nie teraz Panie Marszałku ! Teraz się nie godzi wygrywać swojej maleńkiej sprawy, jakiejś racji sprzed dwóch lat. Dziś jest inna sytuacja. Dziś musimy stworzyć nową Prezydenturę.
A po niej nową formację polityczną - być może ruch "
Samorządnej Rzeczypospolitej" nawiązujący do ostatniej wielkiej utopii ustrojowej jaką był projekt Solidarności z 1981 roku. Ale to później. Kto dziś poprze Prezesa ( może tak go trzeba nazywać miast Naczelnikiem czy Królem) będzie miał prawo do wdzięczności i nagrody. Lecz dziś trzeba zewrzeć szyki. Pokazać, że w trudnych chwilach stać nas na dyscyplinę.
Ludzie małego ducha tego nie rozumieją, Wydaje im się, że kampania i prezydentura Jarosław Kaczyńskiego może być powtórka z blokowanej przez media i opozycję trudnej prezydentury Lecha.
Nie ! To już jest inny Kaczyński i innna Polska i mam nadzieję inni Polacy. Ci, którzy tłoczyli się dziś wokół biur poselskich PIS-u, którzy wymogli na Jarosławie by ratował kraj.
Wygrana Jarosława Kaczyńskiego wydaj się prawie pewną. Przegrana mediów ewidentna. Jeśli dziś w sondażach sprzedaży tygodników "Gość Niedzielny" sytuuje się przed "Polityką", "Wprostem" czy "Newsweek-iem" cóż wiecej dodawać.
Wybory Prezydenckie 2010 to ostatnia szansa demokracji, to to czego nie przewidział Diabeł. To wielka nadzieja na zmianę Polski. Oczywiście poprzez zmianę roli Prezydenta. Jarosław Kaczyński powinien wygrać wybory w pierwszej turze. Powinni się wokól niego skupić wszyscy, któzy czuja się w większym stopniu
Socjalnymi Patriotami niż Internacjonalistycznymi Liberałami.
To musi być takie zwycięstwo by po nim zmiana konstytucji na taką, która przyzna Prezydentowi prawa do realnego oddziaływania na Państwo będzie już oczywista. I taka zmiana konstytucji w wyniku wyborów parlamentarnych bądź wcześniej w wyniku referendum czy nawet rozwiązania Sejmu powinna być celem istotniejszym niż wygranie wyborów parlamentarnych przez PIS. Przy silnym Przydencie wcale nie jest powiedziane, że prawica musi zagarnąć wszystko.
Wszystko jednak musi się zmienić w tym kraju. Śmierć Prezydenta z cała Jego Świtą to nie jest sytuacja, po której wszystko może wrócic do normy. To nawet nie jest kwestia dochodzeń. To jest kwestia bezzwłocznego zapewnienia bezpieczeństwa Ojczyźnie.
To jest Wojna, a w każdym razie moment, gdy rozsyła się wici. W czas wojenny kończą się rozhowory. Jak powinno być pisał pól żartem pól serio bloger płk Molbiden
Tak mogło być. Ciekawsza od jego scenariusza jest odpowiedź Ernesta Skalskiego - fakt że nastąpiła i to, że jedyne arumenty jakich publicysta GW używa to kwestia siły :
Czytałem.
Nikt nie mówi już o zasadach, Międzynarodowych Umowach. Przestrzeganiu zasad. Ludzie tacy jak Skalski po prostu trzęsą portkami.
Może i słusznie. Lecz czy można żyć bez godności !? Gdy Rzeczypospolita w obieży ???
PS. Wypisy - dla szkolnej dziatwy
"Król, który z wyniosłego miejsca zawiadował całą bitwą, rozsyłał pachołków i aż ochrypł od dawania rozkazów, gdy ujrzał wreszcie, że już wszystkie wojska pracują, począł i sam rwać się do boju.
Nie puszczali go dworzanie bojąc się o świętą osobę pańską. Żóława chwycił za cugle konia i choć król uderzył go włócznią po ręku, nie puścił. Inni zastąpili też drogę prosząc, błagając i przedstawiając, że i tak losów bitwy nie przeważą.
A tymczasem największe niebezpieczeństwo zawisło nagle nad królem i nad całym jego orszakiem.
Oto mistrz idąc za przykładem tych, którzy wrócili po rozgromie Litwy, i chcąc także zajechać z boku Polakom, zatoczył koło, skutkiem czego jego szesnaście wyborowych chorągwi musiało przechodzić właśnie nie opodal wzgórza, na którym stał Władysław Jagiełło.
Spostrzeżono wraz niebezpieczeństwo, ale nie było czasu się cofać. Zwinięto tylko znak królewski, a jednocześnie pisarz królewski Zbigniew z Oleśnicy skoczył co siły w koniu do najbliższej chorągwi, która gotowała się właśnie na przyjęcie nieprzyjaciela, a której rycerz Mikołaj Kiełbasa przywodził.
-Król w obieży. Na pomoc! - zawołał Zbigniew.
Lecz Kiełbasa straciwszy poprzednio hełm zerwał całą mokrą od potu i pokrwawioną myckę z głowy i pokazując ją gońcowi zakrzyknął z gniewem okrutnym:
- Patrz, jeśli tu próżnujem! Szalony! Zali nie widzisz, że na nas idzie ta chmura i że właśnie naprowadzilibyśmy ją na króla; za czym ruszaj precz, bo cię tu mieczem przebodę.
I niepomny, z kim mówi, zziajany, uniesion gniewem, zmierzył się istotnie na gońca, ów zaś widząc z kim sprawa, a co większa, że stary wojownik ma słuszność, skoczył na powrót do króla i powtórzył mu, co usłyszał.
Więc straż królewska murem wysunęła się naprzód, aby pana piersiami zasłonić. Tym razem jednak król nie dał się powstrzymać i stanął w pierwszym szeregu. Lecz ledwie się ustawili, chorągwie niemieckie były już tak blisko, że herby na tarczach można było doskonale odróżnić. Widok ich dreszczem mógł przejąć najodważniejsze serca, był to bowiem sam kwiat i wybór rycerstwa. Przybrani w świetne zbroje, na ogromnych jak tury koniach, nie uznojeni w boju, w którym dotychczas nie brali udziału, wypoczęci, szli jak huragan z tętentem, z hukiem, z szumem chorągwi i chorągiewek, a sam wielki mistrz leciał przed nimi w białym szerokim płaszczu, który rozpuszczony na wiatr wyg1ądał jak olbrzymie skrzydła orła. " H. Sienkiewicz. - Opis Bitwy pod Grunwaldem (fragment)
Inne tematy w dziale Polityka