Andrzej Tadeusz Kijowski Andrzej Tadeusz Kijowski
397
BLOG

XX-lat Samorządu–epitafium dla P. Buczkowskiego. Wideoteka ATeKa.

Andrzej Tadeusz Kijowski Andrzej Tadeusz Kijowski Polityka Obserwuj notkę 9

 27 maja 1990 odbyły się  pierwsze wolne, całkowicie demokratyczne wybory.  Chcieliśmy brać władzę w swoje ręce. Wydawało nam się naiwnie, że cała władza od ludu pochodzi, że podatki powinny zostawać w gminie – nie powinny żywić biurokracji. Dlatego wszystkie pośrednie formy samorządu zdawały nam się zbędne. 

———————–——•••———————–——

Zmarł w biegu w wieku zaledwie 53 lat. Było to już siedem lat temu, gdy nagle, dyskretnie zniknął Piotr Buczkowski, którego poznałem w Gdańsku w roku 1990 zaraz potem, gdy w szale solidarnościowego natchnienia opanowaliśmy Rady Gminne. Wybory odbywały się 27 maja – równe dwadzieścia lat temu.

To były pierwsze wolne, całkowicie demokratyczne wybory i szaleńczy atak ludzi na odzyskanie podmiotowości. Chcieliśmy brać władzę w swoje ręce. Wydawało nam się naiwnie, że cała władza od ludu pochodzi, że podatki mają zostawać w gminie – nie powinny żywić biurokracji. Dlatego wszystkie pośrednie formy samorządu zdawały nam się zbędne.

Spotkaliśmy się w gronie marszałków i wicemarszałków sejmikowych: Grzegorz Grzelak, marszałek z Gdańska, którego wkrótce powoła Lech Wałęsa na ministra ds. Samorządu w Kancelarii Prezydenta, Leon Kieres – wicemarszałek Sejmiku Wrocławskiego, ja jako wicemarszałek Sejmiku Warszawskiego. Był też oczywiście Piotr Fogler z Warszawy i Bohdan Jastrzębski przyszły warszawski wojewoda. W tym gronie najpierw w Gdańsku, a potem w Poznaniu, do którego zaprosił nas marszałek Sejmiku Poznańskiego Piotr Buczkowski narodziła się idea powołania poza-konstytucyjnego ciała – lobby samorządowego, które miało pilnować by nie tracąc swej podmiotowości gminy realizowały interes wspólny ale tylko w takim zakresie w jakim tego potrzebują. By funkcje centralne – nie były jej narzucane z góry.

Zderzyły się dwie idee samorządu. Byłem wyznawcą amerykańskiej. Wręcz nieterytorialnej. W Stanach żaden minister w rodzaju Michała Kuleszy nie dzieli mapy na gimny. Nie ma samorządu tam, gdzie rządzą misie Gór Skalistych.  Tam zdobywcy wjeżdżali na zagrożony teren, wozy zataczały krąg tworząc mur obronny i tak powstawało miasteczko. Potem powstawał kościół, więzienie, szkółka niedzielna. Wybierano burmistrza, a ten mianował szeryfa.

Krótko i na temat. Gdy panował pokój - przy szkole mógł powstać basen lub biblioteka. Było jasne, że to nie tylko dla dzieci, że każdy obywatel gminy ma prawo korzystać z gimnastycznej sali. Żaden rząd nie przeznaczał środków celowych na szkolnictwo ale też wara mu było od gminnych podatków. Choćby takich jak drogowy, który Polskie rządy już po czterech latach samorządom odebrały, pozostawiając w rękach samorządu jedynie 15% podatku dochodowego od osób prawnych i fizycznych.

Bo w Polsce, jak mi to kiedyś w chwili szczerości wyzna Michał Kulesza, tradycje kultury politycznej sięgające XVII wieku są zawsze oddawaniem władzy w dół, a nie przekazywaniem swych gestii w górę.

W Polsce całą władzę ma Król,  Sejm czy Rząd, który jej fragment udziela poddanym. W Stanach przeciwnie: tam  cała władza jest w ręku struktur lokalnych, które organom federalnym dają ile zechcą – w takim zakresie w jakim pragną korzystać z ponadlokalnych udogodnień. Autostrad, międzystanowej policji, armii czy kolei.

Po roku 1990 takim ludziom jak Buczkowski, który był już profesorem socjologii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu zdawało się podobnie. Nie chcieliśmy nowych struktur administracyjnych. Wiedzieliśmy, że powiaty, o które 8 lat zabiegał Michał Kulesza, mogą się okazać źródłem biurokracji. Uważaliśmy, że miedzy rządem a samorządem funkcjonować powinny jedynie dobrowolne stowarzyszenia czy związki Gmin. Byliśmy też przeciw centralizacji – stąd pomysł by stolicą Krajowego Sejmiku Samorządu ustanowić Wielkopolski Poznań, gdzie jak wiadomo tradycje władzy lokalnej są bardzo silne.

Powstał Sejmik i zyskał taki autorytet, że na pierwszym jego Kongresie w Pałacu Kultury gościli zarówno Premier jak i Prezydent.  

W moim przekonaniu Polski Samorząd umarł wraz z Reformą Administracyjną w roku 1998. Nie, by nie była potrzebną. Lecz w wyniku walk, partykularyzmów, ustępstw i częściowych rozwiązań doprowadziła jedynie do osłabienia - miast wzmocnienie samorządu. Powstanie powiatów sprzyja tworzeniu się regionalnych koterii, likwidacja wielu województw doprowadziła do wtórnej pauperyzacji miast, które utraciły staus wojewódzki. Nie zrekompensowały tego silne landy jakimi miało być dwanaście województw. Wynegocjowane 15 w rezultacie 16, to jak mawiał pewien polityczny klasyk: „ni pies ni wydra – coś na kształt świdra”. I tak prześwidrowano polski samorząd, że dziś najlepiej się w nim czują PSL-owcy przefarbowani z ZSL-u i ...byli bankierzy.

 Miałem o tym wszystkim szansę z Pioterm Buczkowskim w Nowej Telewizji Warszawa rozmawiać. To było 10 czerwca 1994 roku.

Kariera Piotra zapowiadała się znakomicie. Został posłem. Przewodniczył Komisji Samorządu Terytorialnego. Jednak  - po upadku Komitetów Obywatelskich nie umiał się odnaleźć do końca na politycznej scenie. Z Unii Demokratycznej poprzez SKL aż po AWS  – przesuwał się na tzw. Prawo.

 W 1998 skończył się ostatecznie romantyczny okres polskiego Samorządu. Przewodniczącym Krajowego Sejmiku Samorządu Terytorialnego wybrano Adama Struzika. Ten zaś powołany równocześnie na stanowisko Marszałka Senatu zupełnie nie czuł tej idei. Oddolnie powołana instytucja zmarła śmiercią naturalną. Pięć lat później zmarł niemal w biegu jeden z najpiękniejszych ludzi odrodzonego samorządu. Żegnała go,  też mocno idei Krajowego Sejmiku oddana – Zyta Gilowska.[1]

 

 

 

 

 

 

 

Kawaler Krzyża Komandorskiego Polonia Restituta     Moje poglądy polityczne są - gramatyczne.      Nie głoszę takich, które źle brzmią po polsku.            „Opis obyczajów w 15-leciu międzysojuszniczym 1989-2004”  „Organizacja kultury w społeczeństwie obywatelskim na tle gospodarki rynkowej. Czasy kultury 1789-1989”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka